ROMEK
Romek jest w szóstej klasie. Poszedł do publicznej szkoły, która była najbliżej jego miejsca zamieszkania. Żadna tam z wyższych sfer, ale opinie miała dobre. Nie musi zostawać po lekcjach w świetlicy, samodzielnie wraca do domu. Uczy się nie najgorzej, raczej przeciętnie, ale nie ma większych problemów z przyswajaniem nowych informacji.
Romek ma kilku kolegów, ale i grono osób, które go odrzuciło. A on chciałby należeć do tej klasowej elity. Nie ma jednak markowych ciuchów, najnowszego smartfona i wpływowych rodziców. Niby niczego mu nie brakuje, a jednak czuje się gorszy. Patrzą na niego z góry, śmieją się z jego stroju na W-F, umawiają po lekcjach w miejsca, na które go nie stać. Głośno komentują „biedaków”, choć przecież biedny nie był.
PIOTREK
Piotrek pochodzi z zamożnej rodziny, w której rodzice rozwinęli dochodową firmę. Z miłości do dziecka, robią wszystko, aby niczego mu nie brakowało. Wyprawiają mu urodziny w najdrożej restauracji. Najnowszy model telefonu od razu ląduje na biurku syna. Ciuchy? Jakie tylko sobie zażyczy. Dwója z geografii? Rodzice sypną kasą na remont szkolnego dachu i od razu robi się czwóreczka. Obraził kogoś? Popchnął koleżankę? To niemożliwe. Prędzej zrobią aferę dyrektorowi niż własnemu dziecku. Piotrek o nic nie musi się martwić. Od tego ma rodziców.
Nierówność finansowa była, jest i będzie zawsze. Ale to nie ona jest problemem w naszych szkołach. To przyzwolenie na to, by Romek czuł się gorszy tylko dlatego, że nie ma butów z markowym logo. To przyzwolenie na to, by Piotrek mógł czuć się lepszy, bo w kieszeni zawsze ma stówkę na własne zachcianki. To niedocenianie Romka w rodzinnym domu i przecenianie Piotrka w jego. I zamknięte oczy pedagogów w szkole.
W obu domach należałoby rozmawiać o pieniądzach. O tym co ze sobą niosą i jak należy je szanować. W obu miejscach należałoby podkreślać, że najwięcej mówią o tobie czyny i to jak traktujesz innego człowieka, a nie jakiej marki masz bluzę i gdzie spędzasz wakacje. Dopóki Piotrek będzie z wyższością traktował kolegów, oni zawsze będą czuli się gorsi, słabsi, mniej wartościowi, a on będzie czuł się lepszy.
Dziś największym problemem nie jest to, jak sprawić, by dziecko nie odstawało od reszty. Dziś największym problemem są dzieci, które czują się bezkarne, bo tatuś załatwi. Te, które czują, że wszystko im się należy, bo kasa załatwi wszystko. Te, którym wmawia się, że liczysz się wtedy, gdy masz wypchany portfel, a rodziców stać na drogie wakacje trzy razy w roku. Dzieci bogaczy, których rodzice z miłości, niszczą je od środka. Niechcący wychowując życiową niezdarę, narcyza, który w dorosłym życiu kupi najdroższe obuwie, ale będzie miał problem, by porządnie zawiązać sznurówki.
Przez takie osoby spada poczucie własnej wartości naprawdę fajnych ludzi. Ludzi, którzy na długie lata zakodują sobie, że muszą zebrać duży hajs, żeby zasłużyć na przyjaźń, szacunek i sukcesy.
Chciałabym, żebyś po przeczytaniu tego tekstu zadała sobie jedno pytanie: jak w twoim domu mówi się o pieniądzach? Co twoje dziecko o nich myśli? I czy jesteś pewna, że właśnie to?