INSTRUKCJA OBSŁUGI DZIECKA, KTÓRA MA TYLKO JEDEN PUNKT!

 

Jakże łatwo byłoby dostać na porodówce instrukcję obsługi dziecka, z którą wychodziłoby się do domu. Tak jak przy zakupie pralki na przykład. Bierzesz towar od miłego pana w sklepie, rozpakowujesz go (towar, nie pana) w domu, czytasz instrukcję, naciskasz kilka guziczków i wszystko działa jak tralala. Czasem jakaś mała awaryjka, ale wystarczy jeden telefon, zlokalizowanie problemu i znów wszystko chodzi w najlepszym porządku.

A tak? Dostajesz małego człowieczka na ręce, łapiesz walizkę i ciao. Radź sobie. Czyżby nikt do tej pory nie stworzył takiej podstawowej listy rzeczy, które trzeba wykonywać? Nikt nie napisał jak się zachować w danej sytuacji? Przecież przed nami rodziła niezliczona liczba kobiet! Ktoś gdzieś musiał coś napisać! Dziecko na pewno ma gdzieś ukryty jakiś mały guziczek, który w dowolnej chwili można włączyć lub wyłączyć.

Najgorsze (a może najpiękniejsze) jest to, że nie ma takiego jednego schematu, który powielany przez matki sprawdzałby się w stu procentach. Nie ma szablonu, według którego można by odwzorować czyjeś dziecko i uformować swoje. I niech sobie inni gadają, że są odpowiednie techniki, sposoby i metody wychowawcze, które sprawdzają się w stu procentach, ale jako mama trójki absolutnie różnych dzieci wiem, że to bujda na resorach.

Dzieciaki są różne. Już pomijam fakt istnienia genów i wszystkiego co dziedziczymy po rodzicach, a nawet dziadkach, bo przecież rodzeństwo może dostać “w spadku” te same geny. Ale są też różne temperamenty, predyspozycje, charakter. Już przecież w szpitalu można zauważyć, że dzieci nawet płaczą w inny sposób. Jak więc mogłybyśmy wrzucać wszystkie dzieci do jednego worka (choć czasem to kusząca wizja) i zakładać, że coś co sprawdza się u sąsiadki, sprawdzi się i u nas?

Ale do sedna. Bo pewnie czekacie na tę jednopunktową instrukcję. Uwaga, werble!

SŁUCHAJ SWOJEGO DZIECKA!

Dokładnie tak. Nie paplaj jęzorem ciągle, dziecko i tak nie słucha. To Ty posłuchaj jego. Tego co ma do powiedzenia, do przekazania płaczem, nieposłuszeństwem, a także zachowaniem na co dzień. Obserwuj i wyciągaj wnioski. Zastanawiaj się dlaczego i PYTAJ.
Ta zasada działa od samego początku! Niemowlę płacze, bo w ten sposób może się komunikować. Ono nie przyjdzie i nie powie: zmien mi pieluchę albo bądź przy mnie blisko, bo potrzebuję twojej bliskości. Tylko będzie płakać.
Maluszek, który ciągnie Cię za włosy za każdym razem jak weźmiesz go na ręce też nie wie (albo nie pamięta po poprzednim razie), że cię to boli. Więc zamiast się wydrzeć i go przestraszyć powtarzaj aż zrozumie i zapamięta.
Kilkulatek wciąż dokuczający innym, zachowujący się w sposób, który Ci nie odpowiada (celowo nie piszę “niegrzeczny”) też zachowuje się w ten sposób z jakiegoś powodu. Być może odreagowuje stres jaki odczuwa w przedszkolu, a może za mało uwagi mu poświęcasz, a może tysiąc innych powodów. Sama tresura i stosowanie “technik” na niewiele się zda skoro nie wiesz skąd bierze się dane zachowanie.

Teraz się tak wymądrzam, ale dopiero kiedy zostałam mamą trójki dzieci, które naprawdę są różne, zauważyłam, że jedna metoda wcale nie działa na wszystkie moje córki. Z najstarszą wystarczy porozmawiać, drugiej powtarzać w kółko, aż zrozumie, a trzecia i tak postawi na swoim, po to, by się przekonać, że “mamo miałaś rację”.

Dobrą opcją, w przypadku, gdy naprawdę nie wiesz jaka jest przyczyna nieodpowiedniego zachowania dziecka, jest konsultacja ze specjalistą: pedagogiem, psychologiem dziecięcym i innymi. Bo skoro można w jakiś sposób pomóc dziecku (a przy okazji sobie) to dlaczego nie skorzystać z tej możliwości?

Zachowanie dziecka dużo mówi o jego emocjach, uczuciach, lękach, radościach, umiejętnościach lub ich braku, zadowoleniu i przykrościach. Poświęcenie dziecku czasu tak na sto procent (!) pozwala dziecko poznać, stworzyć z nim więź. A potem już rozwiązania przychodzą same.

To dziecko pokazuje nam jakiej metody potrzebuje. Samo w sobie jest najlepszą instrukcją. Wystarczy ją dobrze czytać.