POWIEDZ MI, CO CZUJESZ? NIC.

Siedzę na jakimś murku w środku miasta. Jest ciepło i przyjemnie. Obserwuję przechodzących obok ludzi, jakąś mamę z dzieckiem, starszego pana, który walczy z zapalniczką, by zapalić papierosa, faceta w garniturze, który śpieszy się gdzieś. Siedzę na murku, choć powinnam być w szkole. Pewnie teraz odbywa się w mojej klasie historia albo geografia. Dostałam się do jednego z najlepszych liceów w mieście. Jestem uczennicą klasy trzeciej, za rok matura… Po raz pierwszy w życiu czuję, że się pogubiłam. Nie wiem kim chcę być w życiu, nie wiem co chcę robić… Czuję pustkę. Nawet ciężko mi się myśli.

Kilka lat później jestem już żoną i mamą. Karmię kilkutygodniowe dziecko i odkładam je do łóżeczka. Męża nie ma, jest w pracy. W domu panuje cisza. Kładę się obok córeczki, chwytam jej małą dłoń i znów czuję tę pustkę. Każdy dzień przypomina poprzedni. Pobudki o stałej porze, śniadania o stałej porze, zabawa, spacer, ogarnianie domu, obiad, kolacja, kąpiel, spanie. O stałej porze. Dzień w dzień. Czy tak wyobrażałam sobie macierzyństwo? Życie? Za oknem słyszę rozweselone głosy młodych ludzi. Niewiele młodszych ode mnie. Idą na imprezę. Pustka.

Czas biegnie dalej nie zważając na nic. Jestem już mamą małej gromadki. Mam trzy córki, męża, psa i kredyt hipoteczny. Piszę bloga. Pod niemal każdym postem widnieje masa lajków i serc. Dopada mnie okropna myśl: czytają, starasz się, ale gdybyś nagle zniknęła z internetu to nikt by nawet nie zauważył. Nie robisz nic wielkiego, te twoje pisadła dobre są na chwilę. Potem każdy zamyka komputer, wyłącza telefon i biegnie do swojego życia. Pustka.

Myślę, że każdy z nas przeżył to uczucie przynajmniej raz w życiu. Myśl, że nie wie się co dalej. Że choć osiągnęliśmy to, o czym marzyliśmy, nagle dotarliśmy do jakiejś niewidzialnej ściany, przez którą ciężko się przebić. Nie ma ani drogi przed nami, ani możliwości zawrócenia z tej. Po co mi liceum? Po co mi było to całe macierzyństwo? I w końcu wypalenie zawodowe. Czy to co robię to nie jest zbyt mało?

Jeśli dziś jesteś w którymś z tych momentów to powtórzę Ci bardzo mądre słowa mojej mamy: wszystko mija. Minie szkoła i problemy z nią związane. Minie poczucie beznadziei, gdy jest się mamą niemowlaka. I wypalenie minie, gdy porządnie odpoczniesz i się zdystansujesz. A jeśli nie… Jeśli nie, to zawsze jest jakieś wyjście z sytuacji. Psycholog, przyjaciele, partner, zmiana pracy, wyjazd. Pomoc przychodzi, gdy się wyciąga rękę.

Dziś gdybym wróciła do tej dziewczyny na murku, powiedziałabym jej, że szkoła nie jest najważniejsza. Że sobie poradzi. Że życie samo wskaże jej drogę.
Gdybym mogła spotkać samą siebie z czasów, gdy byłam przybitą i znudzoną mamą, która tylko karmi i zmienia pieluchy, powiedziałabym jej, że jest silniejsza niż sobie wyobraża, a za kilka lat będzie miała wspaniałą trójkę, która będzie przynosić jej radość każdego dnia.
I w końcu otworzyłabym jej wszystkie wiadomości, maile i komentarze od czytelniczek, które pisały jak bardzo jej teksty pomagają im w życiu codziennym.

Jeśli czujesz, że nie wiesz co dalej, a stan ten nie przeciąga się miesiącami i wiesz, że jest naturalnym etapem wynikającym z sytuacji w jakiej się znalazłaś, a nie na przykład nagłym stanem depresyjnym, to uwierz mi, wiele z nas przez to przechodziło… Jeśli nie masz pewności, a często jej nie mamy, nie bój się prosić o pomoc specjalisty.

Pustka. Daj sobie przyzwolenie na bycie w miejscu “bez wyjścia”. Ale zrób wszystko, aby za tydzień, miesiąc lub rok to poczucie zostało już tylko wspomnieniem.