KIEDY JEDNO DZIECKO WYGRYWA… A DRUGIE NIE

 

Macierzyństwo wciąż wystawia mnie na próbę. Kiedy wydaje mi się, że już wszystko ładniutko ogarniam i niczym nie jest w stanie mnie już zaskoczyć, wtedy BUM. Nowa sytuacja, nowe dylematy, nowe rozmowy.

Konkurs recytatorski w przedszkolu. Obie córki postanowiły, że chcą wziąć w nim udział. Co mi pozostało? Trzeba było znaleźć odpowiednie wiersze, nauczyć Paulę i Lilę tekstów, ogarnąć rekwizyty i… porozmawiać z nimi. Wiadomo, że każda chciała wygrać, po to organizuje się konkursy. Ale wtedy wchodzę ja, cała na biało, by wytłumaczyć im, że owszem, takie są reguły konkursów, że ktoś wygrywa, ktoś inny przegrywa, ale tak naprawdę nie najważniejszy jest wynik. Cały sens leży w tym, żeby czuły się zadowolone z własnego występu. Jeśli będą czuły, że są zadowolone to wtedy wynik nie będzie już tak istotny.

Najbardziej bałam się, że jedna z nich zajmie miejsce na podium, a druga nie. Czarne scenariusze mają to do siebie, że lubią się sprawdzać. I tak było w tej sytuacji. Paula zajęła drugie miejsce, Lila żadnego… Jedna dumna jak paw, druga milcząca. I wydawać by się mogło, że w tej sytuacji można temat olać, bo przecież lepsze milczące dziecko niż płaczące, krzyczące i czujące się gorsze od rodzeństwa. Ale cisza nie zawsze oznacza, że wszystko jest ok.

Pogratulowałam Pauli drugiego miejsca, ale zaznaczyłam obu dziewczynkom, że dla mnie są i będą numerem jeden i że bez względu na zajęte miejsce obie mogą czuć się dumne z siebie. Wystąpiły, a to już jest coś: bo przezwyciężyły stres, bo wygrały z tremą, bo chciało im się przygotować, nauczyć, wyćwiczyć. Sam fakt, że podjęły się tego trudu zasługuje już na wielkie brawa.

I tak, to pomogło. Lila nie miała poczucia przegranej i sama przyznała, że jest z siebie dumna. A Paula przestała się przechwalać, że była lepsza.

Wydawać by się mogło, że to tylko głupi konkurs. Że nie przesadzajmy, takie są reguły, a dziecko powinno nauczyć się przełknąć „przegraną”, bo przecież życie nie jest usłane różami i nie zawsze wszystko jej się uda. Ale wcale nie. Tego jak będzie przyjmowało daną sytuację można się nauczyć. Właśnie od takich małych rzeczy. Powtarzanie od najmłodszych lat dziecku, że najważniejsze jest, by samo było zadowolone z siebie, przyniesie efekty. Wierzę w to, że można uniknąć porównywania się i można uniknąć lub zminimalizować do absolutnego minimum poziom kompleksów, które powstają między innymi w takich sytuacjach.

Mam dziś w domu dwie wygrane. I dumnych rodziców, bez względu na wynik i dyplomy.

 

KUP SKRYTOSZYT SWOJEJ CÓRCE!