PRZEDSZKOLNA SZOPKA CHOROBOWA

 


Po wczorajszym tekście, w którym skrytykowałam niespójne i bezsensowne obostrzenia w naszym kraju, na instagramie napisała do mnie mama, która pracuje w przedszkolu. Udostępniłam na stories jej wiadomość, a to spowodowało, że worek się wysypał. Pisały inne pracownice placówek, a także sami rodzice. To, co przeczytałam raczej nie napawa optymizmem.

Zanim przytoczę tu te wypowiedzi, od razu chcę zaznaczyć, że wpis nie jest po to, byśmy teraz skakały sobie do gardeł, a o tym jak bezmyślni i egoistyczni BYWAJĄ (bo przecież nie wszyscy) rodzice. Jak dla własnej wygody (?) narażamy na choroby inne dzieciaki.

No to lecimy z tymi najbardziej hardcorowymi. Pisownia oryginalna.

1. “U nas sytuacja taka: dziecko z jelitówką w przedszkolu. Pani dzwoni do rodziców, żeby odebrać dziecko, bo jest chore. Mama odmówiła odebrania dziecka. ODMÓWIŁA ODEBRANIA CHOREGO, OSŁABIONEGO BIEGUNKĄ DZIECKA. Dziś frekwencja – 50%”.

2. “Moje dziecię, gdy chodziło do zerówki to miało w grupie taką sytuację – mama przyprowadziła dziecko – UWAGA – z ospą. Mówiąc, że dziecko ma jakieś pryszczyki i miało stan podgorączkowy i ona podejrzewa, że to ospa, ale pewna nie jest. Potem możesz sobie wyobrazić ile dzieci było chorych. A nauczycielka oczywiście zadzwoniła godzinę po zostawieniu dziecka przez matkę w szkole.”

3. “Ja swego czasu pracowałam w przedszkolu. Nie zapomnę nigdy, gdy dzwoniłam do ojca chorej dziewczynki, wysypanej ospowo, z gorączką, leżącą na stoliku. Mówię do niego: “proszę przyjechać po córkę, ponieważ ma ospę”, a on na to: “to co?”. Przyjechał… tak jak zawsze po 17:00. A ja dzwoniłam o 11.”

4. “Ze wszystkim się zgadzam, ale to nie tyczy się tylko szkoły i przedszkola. Jestem fryzjerką. Salony otwarte. Roboty przed świętami full, kontakt bardzo bliski, ludzie non stop z pytaniem czy mogą być bez maski lub już bez niej przychodzą. Też się zdarza, że ktoś ma katar lub kaszel. I zawsze to alergia. Już nie wspomnę o 7-latku, który mi na fotelu powiedział, że dziś ma wolne, bo są na kwarantannie. Już raz byłam chora. I boję się.”

5. “Jelitówka. U nas tak jedna mama zostawiła w szatni pełną torbę ubrań na przebranie i potem nie odbierała cały dzień telefonu!”

6. “To u mnie w przedszkolu chłopiec powiedział, że mama zabroniła mu kaszleć, bo pani odeśle go do domu.
Albo jeszcze jedna dobra. Dzwonię do matki, że dziecko ma temperaturę i natychmiast proszę odebrać, a ona : “lekarstwo, które dałam rano powinno działać do 12:30″”.

7. “Babcia odbiera o 10:00 dziecko z przedszkola, bo rodzice otrzymali pozytywne wyniki testów na covid. Wysłali je wiedząc, że są chorzy. W tamtym tygodniu ta sama sytuacja w klasie 2…”

8. “Brak słów. Pracując w przedszkolu takich historii jest masa. A jeszcze alergie to w ogóle inna historia. Hitem było jak od jednej mamy usłyszałam w grudniu, że syn nie ma kataru tylko to alergia na… pylące trawy. Bo trawy w grudniu pylą, nosz kur… mać. Zielone gile z nosa to alergia na brzozę. No hit za hitem.”

9. “U nas do szkoły mama też wysłała dziecko z jelitówką. Tłumaczyła to później tym, że mimo, iż cała rodzina siedziała w domu to przecież to dziecko tylko raz zwymiotowało, więc praktycznie było zdrowe. Dwa dni później nie było połowy klasy.”

10. “My od poniedziałku w domu. Duszący kaszel, katar, gorączka. Córka sama mi powiedziała kto miał w grupie katar, a kto kaszel. W lutym był bal karnawałowy (każda grupa osobno w sali) i rodzice na jeden dzień dzieci chore przyprowadzali, żeby były na balu. Bo jak to tak, każde dziecko o tym marzy. “

11. “Reżim sanitarny, dystans itd. to w przedszkolu fikcja. W piątek wróciło 6 grup z kwarantanny. Dzieci, które były na kwarantannie i te, które miały pozytywny wynik i izolację, opowiadały, że chodziły na rolki, spacery i place zabaw.”

12. “Potwierdzam. Pracuję w żłobku i rodzice u nas przyprowadzają dzieci z katarem i kaszlem, gdy zwracamy uwagę to twierdzą, że w domu nie miało lub co gorsze to wiecznie zęby wychodzą lub alergia. Nawet jedna mama stwierdziła, że ma zielone gile, bo szpinak jadło!”

13. “Rodzice nie zdają sobie sprawy z tego, że dziecko wszystko nam powie. Nawet jak mamusia zakazuje. Dokładnie wiemy, które dziecko wzięło rano syropek, bo miało gorączkę. A nasza dyrektorka każe być cicho, bo rodzice będą niezadowoleni. Cyrk.”

14. “W zeszłym tygodniu przez kilka dni jednego chłopca przyprowadzała babcia. Zaciekawiło mnie to, więc zapytałam go dlaczego. Okazało się, że rodzice oboje chorzy z gorączką. Po czasie wyszło, że mieli już pozytywne testy, ale dziecko im przeszkadzało w domu, bo się źle czuli. Nie wiem czy ten chłopiec był ogniskiem w naszym przedszkolu, ale jesteśmy na kwarantannie. Dwie nauczycielki chore.”

15. “Ja byłam świadkiem jak mama dawała córce syrop w szatni!!! Przeciwgorączkowy.”

16. “Zielone gile to zawsze alergia, ręce już mi opadają. Potem na tę alergię choruje połowa grupy. A część przechodzi w zapalenie oskrzeli, a nawet płuc.”

No, to tyle. Te “najciekawsze”. Nie będę szukała usprawiedliwienia dla tych osób. Chore dziecko to chore dziecko. I kuźwa kropka.

Mój instagram: TUTAJ