“W naszym domu mamy dokładnie wyznaczone role. Ja pracuję, żona wychowuje dzieci” – słyszę to dosyć często z ust mężczyzn. Ok. Nic mi do tego, bo jeśli taki system sprawdza się w domu i oboje nie mają nic przeciwko, to dlaczego mieliby coś zmieniać? Przecież w życiu chodzi o to, by każdy żył jak chce. Nie zgodzę się tylko z jednym stwierdzeniem: że to żona wychowuje dzieci.
Cokolwiek w domu zrobi mężczyzna (lub nie zrobi), bez względu na to czym się zajmuje i ile czasu spędza w domu to jednak wciąż wychowuje dzieci. Każde jego zachowanie ma wpływ na kształtowanie się charakteru i poglądów małego człowieka. Tak, nawet wtedy, gdy rozstaje się z mamą dziecka i nie mieszka z dzieckiem w jednym domu. Wtedy też ma wpływ na swoje potomstwo.
Dziecko widzi, czuje, rozumie. Nie potrzebuje słów, by dostrzec obecność taty w domu (lub jego brak). I w ten sposób uczy się… bycia mężczyzną lub, w przypadku córki, roli mężczyzny w związku. To co widzi w domu, uznaje za słuszne i istnieje duże prawdopodobieństwo (choć oczywiście nie pewność), że będzie te zachowania powielało w swoim związku.
Z czasem dziecko może uznać, że to normalne, że tata nie bywa w domu, a jak wraca to wszyscy mają być cicho, bo jemu należy się odpoczynek. Może uznać, że mężczyzna faktycznie nie ma obowiązku spędzania czasu z dziećmi. Że od tego jest mama. On ma przynosić pieniądze, tyle wystarczy.
I nie zrozum mnie źle, tu nie chodzi o czas spędzany w domu. Różnie przecież może wyglądać praca. Czasem wymaga od nas tego, że trzeba wyjść o świcie i wrócić do domu, gdy maluchy już śpią. Czasem życie układa się tak, że tata pracuje za granicą, a przyjeżdża tylko raz na jakiś czas. Tu w ogóle nie chodzi o ilość wspólnego czasu… a o zaangażowanie. Bo można pracować kilkanaście godzin dziennie, można wyjeżdżać na kilka miesięcy, ale najważniejsze jest to, co robi się po powrocie i w wolnym czasie.
To też jest forma wychowywania. Być może mężczyzna nie przerabia ważnych tematów z dzieckiem, być może ze względu na pracę nie może być tak zaangażowany jak kobieta, ale całkowity brak zaangażowania, niechęć, czy zwalenie wszystkiego na barki kobiety to życiowa lekcja dla dziecka. Niestety, negatywna.
Z czasem, gdy zaczyna wspominać dzieciństwo zauważa, że nie ma żadnych dobrych czy dłuższych wspomnień z tatą. Może być tak, że na przekór doświadczeniom z domu rodzinnego będzie chciało żyć dokładnie na odwrót i będzie angażować się w życie rodziny na sto procent, ale czy na pewno? No i czy rzeczywiście mężczyzna chciałby, by jego syn powiedział kiedyś: “nie będę taki jak tata”?