KARY DLA DZIECI – DLACZEGO ICH NIE STOSUJĘ

 

Wyobraź sobie, że Twoje dziecko coś dręczy. Widzisz, że czymś się martwi, ale konsekwentnie milczy… bo się boi.

Wyobraź sobie, że coś przeskrobało. Doskonale wiesz, że to jego sprawka, ale ono zapiera się rekami i nogami. Krzyczy, wypiera się, kłamie… bo się boi.

Wyobraź sobie, że brało udział w czymś, co na pewno nie spodobałoby się Tobie. Żałuje, wie, że zrobiło źle, ale nie przyjdzie do Ciebie po poradę ani po wsparcie. BO SIĘ BOI!

Brzmi strasznie, prawda? Dla mnie to byłaby największa porażka macierzyńska. Największa życiowa porażka. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której moje dzieci ze strachu przed konsekwencjami ukrywają coś, kłamią lub muszą mierzyć się z czymś same. Z czymś, z czym mogłyby przyjść do mamy.

Tak działają kary. Tak. Stosowanie kar, choć tak wciąż popularne, jest szkodliwe i niszczy więź i relację z rodzicami. Ktoś powie: “rodzice mnie karali, a jednak żyję i mam się świetnie”. Super. Ja nigdy w życiu nie miałam kary i też żyję. I chyba nawet wyrosłam na całkiem fajnego, normalnego człowieka. A więc da się bez kar, a ze stuprocentowym wsparciem.

Możesz powtarzać dziecku, że może na Ciebie liczyć w każdej sytuacji, ale to tylko puste słowa, skoro istnieją sytuacje, w których będziesz stosować kary. Jesteś wtedy gołosłowna. Wcale nie może na Ciebie liczyć.

Myślisz, że dzięki karom Twoje dziecko jest bardziej posłuszne? No pewnie, tylko jakim kosztem? Jest posłuszne, bo się boi. Ciekawe jakbyś się czuła, gdybyś ze strachu przed szefem wykonywała swoją pracę albo ze strachu przed mężem gotowała codziennie dwa dania. Wyobraź sobie, że mąż wysyła Cię do innego pokoju za każdym razem jak nie spodoba mu się Twoje zachowanie. Albo za to, że podniesiesz głos albo się wkurzysz. Pilota do tv Ci zabierze albo zabroni do koleżanki na kawkę pójść.

Brzmi śmiesznie. Myślisz, że to niemożliwe, bo jesteś dorosłym człowiekiem. A dlaczego w takim razie to takie “normalne” w stosunku do dziecka, które dopiero uczy się życia i wyrażania własnych emocji. Przecież każdy z nas popełnia błędy, zarówno dzieci, jak i dorośli.

Warto mieć wtedy taką osobę, której możesz powiedzieć wszystko, poradzić się, wypłakać. Zrobić to w taki sposób, żeby się NIE BAĆ!

Wychowywanie to nie zastraszanie, że zabierze mu się ulubioną bajkę przed snem, zabroni się wyjścia do kolegi, nie pojedzie się do kina albo zamknie dostęp do słodyczy. Nosz kurde. Wychowywanie to tłumaczenie, wciąż i wciąż DLACZEGO w danej sytuacji nie powinno się robić pewnych rzeczy czy zachowywać w określony sposób. Dawać wsparcie, to dawać je w KAŻDEJ sytuacji, nawet jeśli same jesteśmy wściekłe.

To nie tak, że mam wyjątkowo “grzeczne” dzieci. Myślę, że wypracowane zaufanie i zbudowanie więzi pozwala mi zrozumieć moje dzieci. Godziny spędzone na rozmowach powodują, że one zadają pytania i nawet jeśli coś “przeskrobią” jestem pierwszą osobą, do której przychodzą. Nie ukrywają sie ze strachu przed karą.

Tak, mam stosunkowo młode córki 😀 Ale mam podstawę do tego, by myśleć, że tak już zostanie. Gdyby już dziś bały się mnie, miałabym pewność, że w przyszłości łatwiej im będzie mnie oszukać lub coś ukryć, niż przyjść po wsparcie.

Amen.