Czy obca osoba ma prawo zwrócić uwagę mojemu dziecku? Czy może je pouczać? A babcia i dziadek? Ciocia i wujek? Sąsiadka?
No to teraz przenosimy się do krainy wyobraźni, bo musimy zobrazować sobie kilka sytuacji.
1. Obiad rodzinny. Przyjechali dziadkowie, zjechali się bliscy, zasiadacie wszyscy do stołu. W Twoim domu panuje zasada, że nie zmuszacie dzieci do jedzenia. Zjadają tyle ile chcą lub nakładają sobie samodzielnie na talerz tyle, ile potrafią zjeść. I nagle babcia/ciocia/ktoś tam wypala w kierunku Twojego dziecka: “tylko wszystko ma być zjedzone!” albo “nie wstaniesz od stołu, dopóki nie zjesz wszystkiego!”. Czy ktokolwiek poza rodzicami ma prawo wtrącać się w ten sposób? NIE! Nie pozwoliłabym na to.
2. Plac zabaw. Dzieciaki bawią się biegając, krzycząc, śmiejąc się głośno. No, jak to na takich placach zabaw bywa. Bez jakiś tam bójek czy przepychanek. Świetna zabawa. I nagle obca matka uspokaja Twoje dziecko, denerwując się, że jest “zbyt głośne”. Czy ma do tego prawo? NIE! Jeśli ja nie zwracam mu uwagi, bo nie robi niczego złego, NIKT nie ma prawa niczego nakazywać ani zakazywać moim dzieciom.
3. A jeśli zachowuje się “niewłaściwie”, na przykład w sklepie? Stoisz z dzieckiem przy kasie, a maluch płacze, bo nie kupiłaś mu batonika. Czy ktoś stojący w kolejce ma prawo zwrócić uwagę dziecku, że jest “niegrzeczne” albo “rozpieszczone”? NIE i NIE! Od razu wywaliłabym : “A pani jest bezczelna”.
Moja złota zasada: NIKT NIE MA PRAWA ZWRACAĆ UWAGI MOJEMU DZIECKU JEŚLI JESTEM W POBLIŻU! To rodzice są od wychowywania, nie babcia, nie ciocia, nie kumpela ani nie obca kobieta. Jeśli pozwalam zostawić ziemniaki córce na talerzu, to MOŻE je zostawić, nawet jeśli nie spodoba się to babci czy dziadkowi. Nawet jeśli byłabym totalnie oderwaną od rzeczywistości matką, która nie reaguje, kiedy jej dziecko robi krzywdę innemu dziecku to uważam, że obca osoba w takiej sytuacji powinna zwrócić uwagę właśnie mnie, nie dziecku.
Wracamy do krainy wyobraźni:
1. Moja córka bawi się z kolegą w piaskownicy i zaczyna sypać tym piachem gdzie popadnie. Nie zważa na to, że właśnie chłopiec zasłania dłońmi twarz, bo piach nasypał mu się do oczu. Ja nie reaguję, bo mam to w tyłku. Mama chłopca ma prawo zwrócić mi uwagę.
Dopiero wtedy, gdy w pobliżu nie ma rodziców, może zwrócić się do mojej córki.
Przesada? Ja tak nie uważam. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której ciągle ktoś zwraca uwagę moim córkom w moim towarzystwie. Nawet jeśli ma rację. Bo to nie jest ich rola! To ja mogę coś nakazać lub zakazać i jeśli ktoś mówi: “masz wszystko zjeść” to ja mówię głośno: “wcale nie musisz”.
Nie należę do przewrażliwionych, rozpieszczających swoje pociechy rodziców. Ale zasady i reguły to ja z nimi omawiam. I choćby nawet z miłości, nikt nie ma prawa wchodzić w naszą przestrzeń.