UWAGA NA NIEBEZPIECZNY TREND: PERFEKCYJNE DZIEWCZYNKI!

 

Pracowałam kiedyś w solarium. Dawno, dawno temu zaraz po skończeniu szkoły. To wtedy spotkałam się po raz pierwszy ze zjawiskiem, którego nie potrafiłam zrozumieć, a które dziś, we mnie jako matce trzech dziewczynek, budzi strach i przerażenie.

Tuż przed Pierwszą Komunią Świętą zjawiła się naszym salonie dziewczynka wraz z mamą. Obie chciały skorzystać z opalania. Bardzo opalona pani próbowała mi wytłumaczyć, że to nic takiego, że córeczka będzie lepiej się prezentować w białej sukience jeśli się troszkę opali, w ogóle to wszystko jest na jej odpowiedzialność, a ja mam obowiązek słuchać klienta. Wyszła trzaskając drzwiami, gdy usłyszała, że nie wpuszczę do kabiny dziewięciolatki.

Wtedy to był dla mnie tylko szok, o którym nie rozmyślałam długo. Uznałam kobietę za wariatkę i skończył się temat.

Jakiś czas temu rozmawiałam z panią prowadzącą salon SPA. Przyznam, że sama rzadko korzystam z usług takich miejsc, a dopiero niedawno zakochałam się w możliwościach jakie dają. No i podczas takiej rozmowy okazało się, że niezwykle często zdarzają się tu mamy, które przyprowadzają swoje córki. Nie, wcale nie nastolatki, wcale nie młode kobiety, które wchodzą w dorosłe życie. To kilkuletnie dziewczynki, którym mamy chcą fundować maseczki, zabiegi upiększające, hybrydowe paznokcie, a nawet sztuczne rzęsy.

Nie, to nie jest rzadkość. To nie jest jakiś tam mały marginesik. To coraz częstsze zjawisko.

A wiecie, co jest najgorsze w tym wszystkim? Że do wszystkich tych miejsc prowadzone są dzieci za rączkę przez mamusię! Mama (często nawet myśląc, że robi dobrze) wprowadza małą dziewczynkę w świat perfekcji, wymodelowanych ciał, szczupłych figur, zadbanych rzęs i wymalowanych paznokci, po to, by za dosłownie kilka lat ich córka uznała, że nie jest wystarczająco piękna i nie wpisuje się w ramy ogólnie wyznaczonych trendów. Tym dzieciom funduje się depresję, brak pewności siebie, kompleksy i najgorszy z możliwych startów w dorosłość.

Ktoś powie: no dobra, ale dziecko w szkole też jest poddawane opinii rówieśników i tak też może nabawić się kompleksów. Pełna zgoda, ale czy tkie dziecko wracając do domu nie powinno otrzymywać wsparcia i poczucia, że jest piękne takie jakie jest?

Kobiecość, a raczej chęć bycia kobietą, budzi się w małych dziewczynkach dosyć szybko. Obserwuję swoje trzy córki i widzę co się dzieje. Widzę sześciolatki, które bawią się, że są nastolatkami. Wybierają sobie torebki, ozdoby do włosów, malują usta błyszczykiem… W formie zabawy! Teraz wyobraźcie sobie, że ja tę zabawę potraktuję serio i zabiorę je do salonu kosmetycznego na hybrydowe paznokcie.

Media, popularne kolorowe magazyny, internet… tam wszędzie dąży się do perfekcyjnego wyglądu tłukąc dziewczynom do głów, że istnieje jeden absolutnie idealny kobiecy model. Jeśli któraś z nich nie pasuje do foremki to znaczy, że nie jest atrakcyjna. A jeśli nie jest atrakcyjna to nie jest również pewna siebie, a kiedy nie jest pewna siebie to bardzo szybko stanie się… nieszczęśliwa.

Pewnego razu moja córka usiadła na krześle w krótkich spodenkach i patrząc na swoje uda powiedziała: “mam grube nogi”. Zesztywniałam. Moje dziecko jest naprawdę szczupłą dziewczynką i słysząc takie słowa oniemiałam. “Dlaczego tak mówisz?” – zapytałam. “Popatrz, ja siadam to one robią się grube, moje koleżanki tak nie mają”. Powiedzenie jej w tym momencie, że to nieprawda, nie dałoby żadnego efektu. Uznałaby, że dla każdej mamy dziecko jest piękne i tyle. Dlatego pytałam dalej: “Więc uznałaś, że to z tobą jest coś nie tak? Kto powiedział, że tamte nogi są ładniejsze? Kto tak zdecydował? A może właśnie takie uda ok?”.

Dlaczego ktoś ma uznawać za nas co jest piękne, a co nie? Jak wytłumaczyć dorastającej dziewczynce, że ta foremka piękna pokazywana w mediach, na szkolnym korytarzu i wśród dorosłych kobiet jest jej niepotrzebna do szczęścia? I w końcu, jak mam do cholery to zrobić, kiedy młodsze koleżanki mają doczepiane włosy, paznokcie i chodzą na zabiegi upiększające?

Uznałam jeden kanion piękna, wspólny dla obu płci i właśnie taką foremkę szykuję dla swoich córek: Atrakcyjna osoba to ta, która czuje się piękna również po zmyciu makijażu, odczepieniu rzęs i paznokci. To tylko dodatki. Atrakcyjna osoba to ta, która ma coś do powiedzenia, z którą można porozmawiać na różne tematy, bo swoimi zainteresowaniami przyciąga do siebie innych. Atrakcyjność to dbanie o higienę, nie o to czy lakier jest równo położony na paznokciach. I w końcu atrakcyjność to dobre serce, chęć pomocy innym, wsparcie. Bo takich ludzi trzeba dziś ze świecą szukać. A wymodelowanych ciał, równo wyczesanych rzęs i 60cm w pasie jest coraz więcej.

Będę powtarzała to w naszym domu do znudzenia. Aż dotrze.