dlaczego dziecko nie bawi się samo

DLACZEGO TWOJE DZIECKO NIE CHCE BAWIĆ SIĘ SAMO

 

Wiesz co było dla mnie najtrudniejsze w pierwszych latach życia moich dzieci? Wcale nie to karmienie piersią, które wcale mi nie wychodziło, wcale nie nieprzespane noce, karmienie i wymyślanie obiadków, żeby dziecko dostawało wszystko co najlepsze i niezbędne. Najtrudniejsze okazało się… spędzanie czasu z dzieckiem. Myśl sobie co chcesz, ale każdy dzień, który wyglądał niemal identycznie niż poprzedni, męczył mnie bardziej niż niejedno zajęcie. Maluch, który wciąż domaga się uwagi i jest absorbujący potrafi wykończyć fizycznie i psychicznie.

To dlatego tak często czekałam na wieczór. Żeby w końcu móc odsapnąć, żeby nikt nie wołał w kółko “mamooo”, żebym mogła poleżeć w wannie i mieć totalnie święty spokój. Nie, to wcale nie dlatego, że jestem złą matką. Jestem mamą, która nad życie kocha swoje dzieci, ale jednocześnie wie, że ma prawo być wykończona. Co więcej, ma prawo mieć dość codziennej kilkugodzinnej zabawy z dzieckiem. I właśnie tak miewałam. Z utęsknieniem czekałam na moment, w którym moja córka choć przez pół godziny zajmie się sobą i samodzielną zabawą, nie szukając mnie wzrokiem co trzy minuty, a ja korzystając z toalety nie będę musiała w połowie przerywać.

Zastanawiasz się, kiedy ten moment nadejdzie w twoim domu? Powiem Ci.
Największe znaczenie ma tu wiek dziecka. I choćbyś na rzęsach stawała, kupowała tysiące interesujących, migających, śpiewających i świecących zabawek to nic nie da! Im młodsze jest dziecko tym mniejszą ma zdolność koncentracji i samodzielnej zabawy.

Nie mówię tu o wszystkich dzieciach, ale zdecydowanie w przeważającej części dwulatki nie są w stanie bawić się same więcej niż kilkanaście minut, bo ich mózg nie jest jeszcze tak rozwinięty, by móc utrzymać koncentrację na jednej zabawie. Trzylatki oraz czterolatki potrafią skupić uwagę na dłużej, ale też nie ma co wymagać od nich godzinnego spokoju. Najłatwiej byłoby po prostu zrozumieć biologiczne uwarunkowania dziecka i pogodzić się z tym, że koncentracja zależy od wieku malucha.

Nawet jeśli dziecko zdobędzie już umiejętność samodzielnej zabawy to często bywa tak, że zwyczajnie potrzebuje towarzystwa rodzica (najczęściej mamy) i musi on być obok, bo inaczej od razu płacz. Znasz to? Maluszek rysuje, ale ciągle pyta czy ładnie, czy dobrze, czy ci się podoba mamusiu, a lepsza kredka zielona czy żółta i tak w kółko. Byle tylko mieć uwagę mamy. I spoko, możemy mieć tego dość, może nas to męczyć, ale prawda jest taka, że nie ma opcji, żeby to zmienić. Żadna, choćby nie wiem jak perfekcyjna zabawka, nie zastąpi towarzystwa.

Dlatego śmiem twierdzić, jak również znam to z doświadczenia, że jedynak częściej i dłużej będzie potrzebował obecności rodziców w trakcie zabawy. Kiedy miałam jedno dziecko dostawałam szału, bo wciąż słyszałam tylko “mama”. Serio, nie mogłam nawet wyjść do toalety sama, bo mała “kula u nogi” już toczyła się za mną. Kiedy na świecie pojawiły się młodsze córki, dużo szybciej “odzyskałam wolność” łazienkową, bo starsza siostra była dla nich wspaniałym towarzystwem.

Istnieje jednak kilka błędów (moim zdaniem), które popełniają rodzice, a tym samym skutecznie utrudniają dziecku możliwość samodzielnej zabawy.

1. WTRĄCAJĄ SIĘ. To wtedy, gdy maluch chce bawić się “po swojemu”, ale to “po swojemu” nie podoba się rodzicom, którzy ciągle zwracają mu uwagę, że tak się nie bawimy, tak jest niedobrze, spróbuj inaczej, zrób tak… Wystarczyłoby zostawić dziecko samopas, niech się bawi jak chce, w ten sposób też ćwiczy swój mózg, a już na pewno wyobraźnię.

2. KUPUJĄ ZABAWKI NIEODPOWIEDNIE DO WIEKU DZIECKA. Mam wrażenie, że część rodziców, chcąc zrobić ze swojej pociechy małego geniusza, kupuje mu zabawki dla starszych dzieci. I dziecko być może tą zabawką się nawet zainteresuje, ale na pewno nie będzie potrafiło jej samodzielnie “obsłużyć”. Nie liczyłabym więc na ciepłą kawę, jeśli trzylatek ma ułożyć puzzle dla sześciolatków albo czterolatek miałby bawić się zdalnie sterowanym autkiem, które jest przeznaczone dla dziesięciolatków. No, nie ma bata.

3. SAMI DAJĄ DZIECKU ZBYT DUŻO BODŹCÓW. Włączony tv, wiecznie grające radio i hałas nie sprzyjają koncentracji. Jasne, będziesz miała spokój włączając bajkę, ale chyba nie tylko o to chodzi.

4. PRZERYWAJĄ ZABAWĘ, gdy faktycznie maluch już czymś się zajmie. A bo teraz pora na spacerek albo obiadek, innym razem czas na drzemkę. I tak ciągle. Kilkulatek naprawdę nie ma możliwości godzinami bawić się sam, więc warto mu nie przeszkadzać i poczekać aż skończy. Najwyżej odgrzejesz zupę.

5. NIE AKCEPTUJĄ ZAINTERESOWAŃ DZIECKA. Na siłę wciskają synkowi samochodziki, a córeczce lalki, kiedy on wolałby rysować, a ona wspinać się po drzewach. Jak te dzieci mają się czymkolwiek zainteresować, kiedy wszystko co dla nich fajne, dla rodziców jest beznadziejne?

6. HAMUJĄ ZABAWĘ. A bo buciki jasne i zaraz się wybrudzą. A to za wysoko i jeszcze spadnie. A to za szybko, bo się spoci. I wszystko jest be, a najważniejsze to się nie pobrudzić, nie zadrapać kolan, nie zrobić sobie krzywdy i się nie spocić, bo jak zawieje to choroba gotowa. Rodzice chcą, by dziecko się bawiło, ale najlepiej siedząc w jednym miejscu z czystą kartką i kredkami. No, tak się nie da, jeśli temperament malucha jest inny.

Czasem wystarczy zacisnąć zęby i czekać aż dziecko samo będzie gotowe na samodzielną zabawę. Czasem wystarczy nie przeszkadzać i dać maluchowi odpowiednie warunki. A czasem po prostu trzeba polubić zimną kawę.


Z doświadczenia powiem: dobra jest.