Nie kupuj mi żadnego cholernego dmuchanego serca. Przesyt różu doprowadza mnie do tylko do nerwicy i nie jest dla mnie niczym słodkim. Nie zapraszaj do kina tylko dlatego, że tak wypada. Jeśli wybierzemy się na film to może na ten, na który mamy akurat ochotę. Nie dawaj kwiatów, które za chwilę zwiędną, bo i tak zapomnę wymienić im wodę. Po co? Po co te wszystkie gesty czternastego lutego, skoro piętnastego wszystko wróci do tak zwanej normy? Tylko dlatego, że tak wypada? Na “odwal się”? Żeby nie być gorszym od innych?
Zamiast tego, zabierz dzieci na basen. Albo na łyżwy, do kina, czy gdziekolwiek, gdzie będziecie się fajnie razem bawić. Ja w tym czasie zrobię sobie kawę i poczytam książkę, którą próbuję czytać od kilku tygodni. Posłucham ciszy, odpocznę i nabiorę sił na kolejną część dnia. A może po prostu poleżę, zadzwonię do przyjaciółki na ploty, zrobię coś, co lubię.
A potem, gdy już wrócicie, nie rozchodźcie się na cztery strony świata. Usiądźmy razem, napijmy się kawy zbożowej, zjedzmy ciasteczka, pośmiejmy się. Tak na luzie, bez spiny, bez gadania o problemach, bez planów na jutro, pojutrze i następny tydzień. Jakby liczyła się tylko ta chwila. I my.
A potem, mężu, wykąp dzieci. Poczytaj im na dobranoc, przytul i połóż do łóżek. A ja w tym czasie zrobię kolację i przygotuję dla nas kąpiel. Albo odwrotnie, jak wolisz. Ja zajmę się naszymi córkami, a Ty wieczornym nastrojem. I kiedy zasną, odpływając w świat snu, bądźmy we dwoje. Jak przyjaciele, którzy mogą godzinami gadać o wszystkim i niczym. Jak kumple, którzy zaśmiewają się do łez z tych samych żartów. A potem jak kochankowie, którym wciąż mało siebie. Delektujmy się sobą.
Przypomnijmy sobie, że to wszystko od nas się zaczęło. Że najpierw byliśmy my. We dwoje. I z naszej miłości zrodziła się rodzina, więc kiedy w ciągu dnia dzieci absorbują nasz czas i uwagę, praca zabiera energię, to wieczorami powinniśmy ładować się swoją obecnością. Jak kiedyś, gdy rzucałeś wszystko i biegłeś do mnie. Gdy ja spędzałam cały dzień na czekaniu na wieczór, żeby móc znów przytulić się do twoich ciepłych ramion.
Nienawidzę powiedzenia, że “walentynki powinny trwać cały rok”, bo zazwyczaj chodzi w tym wszystkim o ciągłe zasypywanie się prezentami, robienie sobie niespodzianek, kupowanie kwiatów i traktowanie kobiety jak księżniczki. Ale myślę sobie, że takie walentynki jak ten dzień, mogłabym rzeczywiście mieć codziennie. Takie walentynki powinniśmy mieć wszyscy. Zwłaszcza wtedy, kiedy zostajemy rodzicami. Bo o to właśnie chodzi w tej całej miłości. Nie o dmuchane serca, pluszowe króliczki, złote bransoletki, bukiety kwiatów ani wystawną kolację, bo tak trzeba. Ale o miłość, radość ze wspólnego przebywania, śmiech dzieci, szczery dotyk dłoni, spontaniczny seks, dbanie o siebie nawzajem i dawanie sobie przestrzeni, pieprznięcie ręką w stół, gdy trzeba, a potem wspólne oglądanie filmu.
Takich całorocznych walentynek sobie życzmy.