POKAŻCIE BAJKI DISNEY’A SWOIM DZIECIOM!

 


Od pewnego czasu obserwuję na facebook’u wysyp artykułów na temat szkodliwości bajek Disney’a. Że powielają niebezpieczne stereotypy i włączając je dzieciom, zwłaszcza dziewczynkom, krzywdzimy je, wpajając im, że jedynym celem kobiet powinno być znalezienie prawdziwej miłości. A najlepiej księcia, który sprawi, że życie będzie istnie bajeczne. Że liczy się tylko wygląd: kobieta ma być szczupła, zadbana i piękna. I ma biernie czekać na cud.

Podobno poprzez bajki nasze córki nabędą takiej postawy w dorosłym życiu. Wychowamy sobie prawdziwe księżniczki, zależne od mężczyzn.

Uśmiecham się czytając te “mądrości”. Owszem, bajki Disney’a mogą być szkodliwe, ale tylko pod jednym warunkiem: jeśli nic innego nie włączamy swoim pociechom. A szczerze mówiąc, jeśli rodzice już pozwalają dzieciom na oglądanie telewizji to nikt nie ogranicza się do Śpiącej Królewny czy Kopciuszka. Dzieci mają więc okazję obserwować zarówno księżniczkę bez ambicji, jak i na przykład odważną Elsę i przebojową Annę. Widzą Syrenkę, która znajduje w sobie siłę, by wypłynąć na głębiny. Pocahontas, Merida Waleczna to kolejne postaci, które dalekie są od stereotypowej kobiety marzącej o księciu.

Dlaczego dziecko nie miałoby zobaczyć obu światów i samodzielnie zauważyć, która postawa jest godna naśladowania? W naszym dorosłym świecie też nie mamy jedynie odważnych i gotowych na wyzwania kobiet. Są kobiety zawodowego sukcesu i te, które wybrały zajmowanie się domem. Są przebojowe, wygadane, ambitne oraz te ciche, lubiące stać trochę z boku, bez rzucania się w oczy.

Małe dziewczynki uwielbiają się przebierać w piękne suknie. I nie potrzebują do tego wzorców z bajek, wystarczy im widok mamy strojącej się przed wyjściem. Czy w takiej sytuacji powinnyśmy zrezygnować z makijażu i zakładania sukienek?

Stereotypy? Nie pozbędziemy się ich. Nigdy. Zawsze znajdzie się jakiś łoś, który krzyknie “baba do garów, chłop do roboty!”. Zawsze znajdzie się ktoś, kto uzna kobietę jedynie jako dodatek do męskiego outfitu. Naprawdę myślicie, że jeśli zabronimy dzieciom oglądać Kopciuszka to zmienimy świat? Nie.

Możemy za to wpłynąć na postrzeganie świata i przyszłości naszych dzieci. I to jednym, całkiem fajnym sposobem. Rozmawiając z nimi! Można przecież potraktować oglądanie Śpiącej Królewny jako pretekst do dyskusji na temat partnerstwa, związków i miłości. Można tłumaczyć, że bajki czasem mają się nijak do prawdziwego życia i żadna kobieta nie powinna czekać jak Kopciuszek na księcia, a wziąć sprawy w swoje ręce jak Anna na przykład. Wiecie ile fajnych rzeczy może wyniknąć z takiej rozmowy?

A gdyby tak odwrócić sytuację i zapytać o szkodliwość Krainy Lodu? Przecież nie każda z nas ma córkę, która jest odważna i przebojowa. Miałaby się taka stać po obejrzeniu bajki? Oczywiście, że nie, ale dobrze byłoby jej wtedy wytłumaczyć, że nie musi zdobywać od razu świata, by być wartościową dziewczynką.

Czy naprawdę chcemy, zamiast tłumaczyć, cenzurować?

Dajmy sobie trochę na wstrzymanie. Disney nie jest szkodliwy. To brak rozmów z dziećmi lub obojętność na to, co oglądają maluchy je krzywdzi. Nie sam przekaz Kopciuszka czy Śnieżki. Włączmy myślenie.