OD WYPADKU DZIELIŁY NAS SEKUNDY…

Zwykły dzień. Zwykła wioska. Spokój. Jadę samochodem. Prowadzę spokojnie, nigdzie mi się nie śpieszy, nie przekraczam dozwolonej prędkości. Ot, dzień jakich wiele. A tak dokładniej: wczoraj.


Z daleka widzę już, że chodnikiem idzie mężczyzna, który trzyma za rękę małego chłopca. Naprawdę małego, mógł mieć nie więcej niż dwa lata. Widzę ich od tyłu, bo zmierzają w tym samym kierunku. Zbliżam się do pasów, więc ściągam nogę z gazu. Nauczona doświadczeniem, że w każdym momencie ktoś może wtargnąć na zebrę (kiedyś tak wjechał mi rowerzysta), staram się zachować szczególną ostrożność.


Mężczyzna jest już na wysokości przejścia dla pieszych. Ja wciąż jadę. Nagle… wchodzi na pasy. Jak gdyby nigdy nic. Bez zatrzymywania się, bez sprawdzenia czy przypadkiem nic nie nadjeżdża. Nosz kurde, są pasy, więc na nie włazi. Dopiero gdy jest “bokiem” do mnie zauważam, że patrzy w komórkę. Hamuję co sił, bo porządnie się wystraszyłam, mimo że jechałam już wolno. Zatrzymuję się przed samiuteńką zebrą na jezdni. Facet niczego nie zauważa, przechodzi na drugą stronę i idzie spokojnie dalej.


Czepiam się? Naprawdę mam gdzieś kto, gdzie i ile razy korzysta z telefonu, facebooka, czy innych aplikacji. Ale serio na ulicy? Serio idąc z dzieckiem za rękę?


Co mogłoby się stać, gdybym jechała szybciej? Albo gdybym nie zwróciła uwagi na to, że chodnikiem ktoś sobie idzie? Facet skręcił na przejście “zasłaniając się” dwulatkiem, więc pierwszą osobą, którą bym trafiła byłby malec. A gdyby wtargnął na jezdnię później i nie miałabym szans na wyhamowanie?


Potrąciłabym ludzi na pasach. Co z tego, że nie z mojej winy, skoro i tak… wina byłaby moja? Kierowca nie ma obowiązku zatrzymywania się na pasach, gdy nikt nie czeka na przejście. A jednak za spowodowanie wypadku w tym miejscu winę ponosi on. Tym razem pieszy po prostu przechodzi, nieświadomy, że właśnie mogła stać się wielka tragedia. Być może najgorsza w jego życiu. Czy rzeczywiście musi wydarzyć się coś strasznego, by ludzie zaczęli myśleć?


A ja? Co za różnica, kto zostałby za to ukarany? Czy umiałabym żyć ze świadomością, że zrobiłam krzywdę dziecku? Zobaczcie ile zła, ile nieszczęścia mogłoby być z powodu nieuwagi i zagapienia się w durną komórkę.


Jako kierowca… Często widuję ludzi, którzy rozmawiają przez telefon prowadząc samochód. Nagrywają stories na instagram, robią selfie, odpisują na wiadomości. Czy zwróciłabym uwagę na tych ludzi, gdybym właśnie przeglądała messengera? Cieszmy się elektroniką, testujmy sobie nowości, korzystajmy z dóbr internetu, ale na litość Boską, wtedy kiedy możemy! Czasem mniej znaczy więcej…