czy chwalić dziecko

A WŁAŚNIE, ŻE POWIEM, ŻE TO ŁADNY OBRAZEK!

 

Czytam te wszystkie mądre teksty o wychowywaniu dzieci. O tym jak się zachować w konkretnej sytuacji, jak rozmawiać na trudne tematy z dorastającą pociechą, jak mądrze zwrócić uwagę itd. I trafiam na kolejny tekst o tym jak należy chwalić dziecko. Jedyne co ciśnie mi się na usta to: Ludzie, dajcie spokój!

Naprawdę nie mogę powiedzieć, że ten obrazek jest ładny? Że pokój pięknie wysprzątany? Naprawdę mam chwalić tylko chęci i staranność, a nie sam efekt?

Wyobraźmy sobie, że do domu po pracy wraca mąż. Stawiasz przed nim talerz z obiadem. Nastałaś się przy garach jak głupia, a przez kuchnię przeszło tornado i zaraz będziesz musiała tam wrócić, żeby wszystko posprzątać i umyć. Je. Gapisz się na niego i czekasz na reakcję, a on wypala: “Widzę, że się postarałaś.”. Nosz kurde, a może by tak: “Pyszne, kochanie. Wspaniałe. Bardzo mi smakuje!”. Postarałam się? To oczywiste, ale chcę wiedzieć jaki jest efekt. Chciałabym też usłyszeć prawdę, jeśli przesoliłam albo spaliłam mięcho.

Dokładnie tej samej zasady się trzymam jeśli chodzi o wychowywanie córek. Jeśli widzę, że dziecko spędziło długi czas przy swoim obrazku i jest z siebie ogromnie zadowolone i dumne, to mówię wprost, że bardzo mi się podoba to co narysowało.

Inaczej wygląda to, gdy totalnie schrzanię zupę, a mąż zaczyna ją chwalić. Wiem, że nie jest ze mną wtedy szczery i gada na odczepnego. Kiedy przychodzi do mnie córka, a ja nie wiem czy rzeczywiście się postarała i czy faktycznie ten obrazek podoba się jej samej, to po prostu pytam. Możemy wtedy wspólnie omówić co mogłaby zmienić (w naszym przypadku narysować większą głowę 😉 ).

Nie róbmy z dzieci idiotów i nie ważmy każdego słowa. Jeśli zaczniemy pilnować się na każdym kroku to niedługo zwariujemy.

Czytam dalej. “Opisz to co widzisz”. Moje córki rysują tak zwane “głowonogi”. Według instrukcji powinnam powiedzieć, że widzę kółko i kreski i to chyba przypomina postać. Ale moja córka z ognikami w oczach woła: narysowałam mamusię!!! Nosz kurna, to nie jest żadne kółko z kreskami, to ja, mamusia! I jestem śliczna.

Umiejętne chwalenie to chwalenie w sytuacji, gdy dziecko jest naprawdę z siebie dumne. Bez szukania odpowiednich słów. To wychwycenie emocji dziecka. Bez oszukiwania, że och i ach, gdy dziecko naprawdę zrobiło swoją pracę bez starania i na odwal. Czy należy chwalić włożoną pracę? Oczywiście. Ale efekt również! Nie wiem czy moja córka byłaby zadowolona, gdybym zamiast “Pięknie posprzątałaś” powiedziała: “widzę, że odłożyłaś książki na półkę, a kapcie stoją prosto przy łóżku”. No, błagam.

Mówię córkom, że jestem z nich dumna, ale najbardziej zależy mi na tym, by one same były dumne z siebie. Żeby swoich osiągnięć nie uzależniały od tego, czy mi samej coś się podoba. Żeby nie starały się dla samej pochwały, a przede wszystkim dla siebie. Jeśli one są dumne, to ja też. Jedyne czego unikam to słów: jesteś najlepsza, najmądrzejsza, najpiękniejsza. Bo wiem jaką krzywdę mogą wyrządzić im w przyszłości. Nagle znajdzie się ktoś zdolniejszy, inteligentniejszy, szybciej biegający itd. i pewność siebie zaczyna zanikać.

Co więcej, chwalę nawet jeśli się nie uda. Wtedy chwalę sam zapał i chęci.

Odrywam się od swojej pracy zawsze wtedy, gdy dziecko przybiegnie z rysunkiem. Właśnie wtedy, kiedy jego emocje są jeszcze na szczycie. Olać gary, komputer, pranie, prasowanie. Kiedy ten mały człowiek stoi przede mną, żeby się pochwalić nową umiejętnością to nie zawracam sobie głowy niczym innym. To tylko kilka minut, ale jakże ważnych dla niego.

Pochwała motywuje i buduje poczucie wartości, tego się trzymam.