WIDZIAŁAM DZIŚ TĘ TWOJĄ NIEPORADNOŚĆ RODZICIELSKĄ…

 

Widziałam Cię dziś, mamo, w sklepie. Byłaś ze swoim kilkuletnim synkiem. Fajny chłopak, chyba w wieku moich młodszych córek. Spotkałyśmy się najpierw przy regale z makaronami. Szybkim wzrokiem przemierzałaś półki, bo synek się niecierpliwił. Nie dziwię się trochę, regały z makaronem są przecież nudne. Gdyby chociaż powiesili tam jakieś baloniki… ale nie, suchy makaron.

Potem widziałyśmy się przy owocach. Uśmiechnęłaś się do mnie, ale widziałam to zmęczenie. Daniel – poznałam imię Twojej pociechy, bo próbowałaś go uspokoić. Nie martw się, też uważam, że tam śmierdziało.

Ostatnim razem zobaczyłyśmy się przy słodyczach. “Tak, możesz” – wzdychałaś pod nosem, gdy synek ładował kolejną paczkę chipsów do wózka. “Ostatnia rzecz!” – zagroziłaś. Ale potem dla świętego spokoju pozwoliłaś zabrać jeszcze herbatniki i popcorn. Wszystko, byleby się uciszył i już nie marudził.

Nie myśl, że Cię oceniam. Próbowałam udawać, że nie widzę i nie słyszę, bo każda z nas zmaga się z podobnymi problemami.

Wiesz, moje dziewczynki mogą oglądać jedną dłuższą lub dwie krótsze bajki dziennie. Ale są wakacje, ja mam dużo pracy… Dla świętego spokoju godzę się na jeszcze jedną. Nie jestem wcale lepsza od Ciebie. Też popełniam błędy. Widzę je doskonale.

Czasem ciężko nam być konsekwentną i zawsze potrafimy wytłumaczyć nasze niedoskonałości rodzicielskie. Ja chcę mieć więcej czasu na pracę podczas, gdy dzieci są w domu. Ty chcesz uniknąć awantury w sklepie i gapiów oceniających jakie to dziecko jest rozwydrzone i rozpuszczone. Tylko, że… my tym naszym zachowaniem sprawiamy, że dziecko nie uznaje potem naszego “nie”. Bo przecież jeśli poprzednim razem się zgodziłaś… to wystarczy, że będzie dłużej prosiło, błagało i jęczało. I w końcu mu się uda.

Tak jest i możemy udawać, że to nie nasza wina. Dokładnie tak jest w przypadku bajek, słodyczy, dłuższego siedzenia wieczorem i miliona innych sytuacji. Nasza niekonsekwencja jest wykorzystywana przeciwko nam. Czasem nie opłaca się “święty spokój”. Czasem ten święty spokój otrzymamy, gdy zaczniemy sztywno trzymać się zasad…

Wiem, że zgadzając się na kolejną paczkę chipsów wiedziałaś, że postępujesz nieodpowiednio. Kiedy godzę się na kolejną bajkę, również postępuję niewłaściwie. I boję się, że pewnego dnia po prostu zabrnę za daleko. Tylko, wiesz, nie ma innego sposobu na dobre wychowanie niż zmiana własnego zachowania. Ustalenie zasad z dzieckiem i trzymania się ich. Bez względu na awantury, krzyki i naszą nerwicę.

Takich jak my, nieperfekcyjnych jest więcej, więc nie zadręczaj się. Musimy wziąć się w garść. Po prostu. Zacząć od wychowania siebie. Damy radę, mamo!