MOŻESZ MIEĆ DOŚĆ, ALE…

 

Lubię być mamą. Choć czasem mam tego po prostu dość. To tak jakbyś najadła się cukierków. Najpierw cię zemdli, potem zwymiotujesz, a na końcu poczujesz się jak nowo narodzona.

Macierzyństwo to takie cukierki właśnie. Jest słodko i cudownie, ale przychodzi moment, że masz ochotę przejść na dietę. Dożywotnią. I wiesz co? Nie ma w tym nic złego.

Absolutnie nie musisz samobiczować się, jeśli wstajesz rano wściekła. Nie jesteś panią z reklamy, żeby z uśmiechem na ustach i kubkiem ciepłej kawy rozsuwać zasłony, ciesząc się jak wariatka każdym promykiem słońca, który wpadł do sypialni… Możesz wściec się, że razi cię w oczy. Możesz siedzieć rano na toalecie i przeklinać budzik. I wrzeszczące dzieci w pokoju obok. Możesz.

Możesz walnąć im na śniadanie trzeci dzień z rzędu jajecznicę. Wściekać się, że nie chcą myć zębów, a buty ubierają już od dziesięciu minut. Zapnij im nerwowo guziki w kurtce, warknij, że się ociągają, wsadź je wszystkie do samochodu, a potem żałuj, że to nie rakieta, która wyśle je w kosmos.

Zrób zakupy, wróć do domu, poużalaj się nad pralką, że znów tyle prania. Rzuć kubkiem do zlewu, kopnij leżącą lalkę, bo przecież sto razy prosiłaś, żeby ją ktoś pozbierał. Zapłacz nad garem zupy, której dzieci i tak nie zjedzą i czystym obrusem, który po obiedzie będzie cię nadawał jedynie do wyrzucenia.

Poczytaj wpisy na fejsie. O tym, że kolejna koleżanka smaży tyłek w dalekim, beztroskim świecie. O tym, że ktoś właśnie dostał awans, a ktoś inny samochód zmienił. Ty marzysz, żeby pomoczyć swój tyłek w wannie dłużej niż pięć minut, żeby ktoś docenił twój codzienny wysiłek i żeby ten grat stojący przed domem przestał się w końcu psuć.

O szesnastej módl się już o koniec dnia. O ciszę i spokój. Zamknij się w łazience i licz do miliona, gdy dzieci znów pokłócą się o zabawkę. Walnij sobie ręką w ścianę nawet. Możesz.

Zatęsknij za beztroskim życiem wesołej singielki, gdy będziesz wycierała smarki dziecku. Zatęsknij za przespaną nocą, gdy o drugiej nad ranem będziesz sunąć jak lunatyk do dziecięcego pokoju, żeby kolejną godzinę próbować uśpić tę wrzeszczącą buzię.

Przecież możesz mieć dość. Za dużo cukierków.

Wyjdź, weź głęboki wdech, nie myśl o niczym. To też możesz.

A potem wróć i zacznij wszystko od nowa. Ale już tak, jak być powinno. Jesteś panią z reklamy… Jesteś.