Piąte piętro. Tu mieszka samotność.
Ciemna noc. Słyszę dobiegający płacz z dziecięcego pokoju. Który to już raz? Przecież wstawałam godzinę temu! Leżę z nadzieją, że może ucichnie, choć przecież wiem, że karmienie jest nieuniknione. Płacze coraz głośniej. Chowam twarz w poduszkę. Mam dość.
Przystawiam maluszka do piersi. Boli. Łzy kapią mi po policzkach. Muszę być dzielna. Przysypiam. Jak lunatyk odkładam dziecko do łóżeczka. Kiedy kolejna pobudka?
Marzę, by spać ciągiem choć kilka godzin. Jestem egoistką.
Wstaję potem rano bez sił. Kolejny dzień sama. Ktoś przecież musi zarabiać na rodzinę. Zamykam się w swoim zamku. Nie mam nawet z kim pogadać. Dokładnie wiem jak będzie wyglądał dzień. Z dokładnością do minuty mogę powiedzieć co będę robić. I tak każdego dnia. Każdego dnia od nowa.
Sunę chodnikiem pchając wózek. Nie myślę o niczym, a jednak nie pamiętam w ogóle drogi, którą już pokonałam. Czarna dziura. Będę tak łazić dopóki maluch śpi. Nieważne, że mi zimno. Tak pragnę tej ciszy.
Wracam do domu i pierwszą rzeczą, która rzuca mi się w oczy jest bałagan w kuchni. Zaraz. Potem. Trzeba karmić. Dzień ucieka. Cholera, życie mi ucieka.
Nawet nie zadzwoni z pracy. Nie zapyta jak mi mija dzień. Wróci i zobaczy te gary w zlewie. Idealny powód do kłótni. Przecież siedzisz w domu, kobieto! Przez cały dzień nie znalazłaś nawet chwili, żeby pozmywać?
Wraca. Ale to ja kąpię dziecko. Ja ubieram, ja przytulam, kładę do snu. Potem sama opadam na łóżko. W ciszy. Bez słów. Bez wsparcia i opieki. A może się nad sobą użalam? Może wszystkie kobiety mają tak samo? Może pojawienie się dziecka to taki punt zwrotny w każdym związku, że teraz facet samiec do robienia pieniędzy, kobieta – kura do opieki nad potomstwem…
Wsuwa się pod kołdrę. Wiem, co będzie się działo. Odwracam się. Nie chcę seksu. Urażone męskie ego zasypia w końcu, a ja płaczę w poduszkę. Nie potrzebuję tego. Chcę bliskości na co dzień. Poczucia bezpieczeństwa. Troski, zainteresowania, trochę pomocy. Chcę, żeby mnie przytulił, gdy wraca z pracy i potrzymał za rękę wieczorem. Chcę, by zrozumiał jak ciężko mi w nowej roli. Nie rozumie…
Zasypiam na chwilę.
Ciemna noc. Słyszę dobiegający płacz z dziecięcego pokoju. Który to już raz? Przecież wstawałam godzinę temu! Leżę z nadzieją, że może ucichnie, choć przecież wiem, że karmienie jest nieuniknione. Płacze coraz głośniej. Chowam twarz w poduszkę. Mam dość.
Piąte piętro. Tu mieszka samotność.