I ŚLUBUJĘ CI, ŻE ZAWSZE BĘDĘ SPRZĄTAĆ…

Wstała wcześnie rano. Obudził ją śpiew ptaków i promienie słońca otulające jej twarz. Żartowałam. Najpierw był głośny ryk dobiegający z pokoju dziecka. Za oknem było jeszcze ciemno. Dzień zaczął się wcześnie. Za wcześnie.

Kiedy wzięła relaksującą kąpiel i zrobiła makijaż, ubrała swoją ulubioną bluzkę, żeby ci się podobać, gdy wrócisz z pracy. A tak naprawdę chlapnęła wodą w twarz i umyła zęby, bo dziecko siedziało już na łazienkowej podłodze i próbowało wyciągnąć z kosza rolki po papierze toaletowym. Włożyła wczorajszy dres, bo jeszcze czysty, o makijażu zapomniała.

Potem zjawiła się kucharka, służąca, opiekunka do dziecka, pani od zakupów, sprzątaczka i księgowa. Dobra, zapędziłam się. To ona ugotowała obiad, zrobiła pranie, posprzątała dom, wyczyściła kibel i lustro, bawiła się z dzieckiem, karmiła je, wyszła na spacer, po drodze zrobiła zakupy. To ona zapłaciła rachunki, podliczyła budżet, zrobiła plany na kolejny tydzień. Dopijała zimną kawę między marudzeniem dziecka a mieszaniem zupy w garnku. Układała klocki od czasu do czasu biegając do łazienki, by na raty doczyścić to lustro. Rozwiesiła pranie trzymając dziecko na rękach, a kolejne przygotowała sobie do prasowania.

I w tym momencie wróciłeś ty. Zobaczyłeś tę stertę i już wiedziałeś, że nie ruszyła dupska z kanapy. Obiad? Pranie? Wymyty kibel? Przecież to jej obowiązki. Kiedy decydowała się na dziecko, wiedziała, że obowiązków przybędzie! (tak, jakby to ona sama się decydowała).

Co robiła cały dzień? Dlaczego znów jest w tym samym okropnym dresie?

Bo wraca taki typ jak ty do domu i ona już wie, że cokolwiek zrobi zawsze będzie źle. Choćby wymyła kilkanaście okien to dla ciebie zawsze będzie za mało, bo akurat zapomniała o rachunku za kablówkę. Myślisz, że skoro pracować nie musi, pieniądze jej dajesz pod nos to ona nie ma prawa zapomnieć o zapłacie!?
Bo choćby dokleiła sobie półmetrowe sztuczne rzęsy to nawet nie zwrócisz na nie uwagi. Zauważysz jednak, że od wczoraj nie zdążyła wymyć kubka, który stoi w zlewie. Zakupy? Jakie zakupy? Nie kupiła szynki o którą prosiłeś. A przypominałeś dwa razy.

Że dziecko było chore? No przecież miała więcej czasu, żeby coś zrobić kiedy spało. Nie musiała przy nim siedzieć i się telepać z nerwów mierząc mu temperaturę co pięć minut. Zdążyłaby w tym czasie wyprasować ten burdel w misce obok.

Beznadziejna baba, zamiast wieczorem kusić cię wdziękami narzeka na zmęczenie. A czym to ona jest taka zmęczona? I wkłada tę okropną, wręcz odpychającą piżamę. Jeśli myśli, że będziesz się prosił to się myli. Obraź się po prostu.

Wszystko ma od życia. Męża, dziecko, dom, robić nie musi, więc kiedy wracasz do domu to masz prawo wymagać. Masz prawo żądać.

Coś ci powiem beznadziejny typie. Masz też prawo wrócić do domu i ugryźć się język, gdy widzisz deskę do prasowania. Masz prawo zapytać jak minął jej dzień. Nie co robiła, tylko jak jej minął. Możesz zapytać o chorego malca, o to czy pomóc jej przy rachunkach. Masz prawo opowiedzieć jej o swoim dniu w pracy, zamiast wytykać brak makijażu. Możesz zrobić popcorn, włączyć film i posiedzieć z nią na kanapie wieczorem. Masz prawo podpowiedzieć jej jak dopilnować terminów rachunków. Złapać ją za rękę. Wynieść talerz po obiedzie. Wykąpać dziecko i je położyć.

Nagle może się okazać, że nie jest na tyle zmęczona, by unikać seksu. Że ma ochotę pomalować te rzęsy i ubrać fikuśną bluzkę. Że nie zapomniała o żadnym rachunku ani szynce. Bo poczuje wsparcie, miłość i szacunek.

Nagle zobaczysz swoją kobietę uśmiechniętą i spełnioną, a przestaniesz zauważać brudny kubek w zlewie. Hej, może nawet ten kubek umyjesz, co? Tak bez wytykania partnerce.

To nie służąca podaje ci obiad. To nie sprzątaczka zrobiła pranie. Opiekunka nie zajmuje się twoim dzieckiem. Księgowa nie pilnuje płatności.

To twoja żona, której ślubowałeś miłość. I tak ją okazujesz?