Według ogólnie przyjętych zasad kobieta w życiu powinna przejść kilka etapów:
-
wyjść za mąż
-
urodzić dziecko
-
urodzić kolejne dzieci
-
zostać babcią
-
umrzeć
Tymczasem każda z nas ma swój własny plan i często musimy się z niego tłumaczyć. A nawet jeśli nie czujemy potrzeby wyjaśniania dlaczego żyjemy tak a nie inaczej, to oczekiwania społeczeństwa (najczęściej) rodziny i tak doprowadzają nas do szewskiej pasji.
Możliwości obalenia ogólnie przyjętych zasad jest mnóstwo.
-
Wyjść za mąż.
Bycie singlem jest teraz modne. Babcie nazywają to staropanieństwem, ale ja często rozumiem kobiety, które postanowiły nie wiązać się żadną przysięgą. Nie nam oceniać z jakich powodów. Nie każda kobieta jest w stanie przysięgać miłość do grobowej deski, nie każda czuje potrzebę posiadania „papierów” i w końcu nie każda chce zakładać rodzinę. Z podziwem patrzę na znajome, które obrały ten tor w swoim życiu, bo wiem, że z lawiną pytań spotykają się przy okazji wszystkich rodzinnych uroczystości. Podziwiam te, które są w związku, ale nie chcą wchodzić w związek małżeński tylko dlatego, że otoczenie tego od nich wymaga. Myślę, że trzeba wiele odwagi i chęci, by nie poddać się opinii bliskich osób.
-
Urodzić dziecko.
Pytania o potomka zaczynają się tuż po ślubie. Jak ciężko uwierzyć w to, że są pary, które zwyczajnie nie chcą mieć dzieci. Jak trudno przyjąć nam czasem, że można chcieć „zestarzeć się w samotności”. A ja i w tej sytuacji rozumiem kobiety. Nie każda czuje instynkt macierzyński, nie każda chce lub nie jest gotowa na tak dużą odpowiedzialność jak wychowywanie człowieka. Rozumiem również te, które postanawiają żyć bez dziecka dla własnej wygody, bo życie mamy jedno, żyjmy więc tak jak chcemy. Nie tak, jak podpowiada nam społeczeństwo.
-
Urodzić kolejne dzieci.
Takie słodkie bobo, no chyba nie poprzestaniecie na jednym? Takie geny miałyby się zmarnować? Ani rodzina, ani najbliżsi nie rozumieją, gdy ktoś decyduje, że jedno dziecko w zupełności mu wystarczy. Sama długo zastanawiałam się nad kolejną ciążą i bardzo trudno było mi się zdecydować. Brawa dla kobiet, które głośno potrafią mówić, że nie planują powiększenia rodziny. Brawa za to, że nie boją się być nazwane egoistkami i wygodnymi babami. Podziwiam również te, które z przyczyn medycznych nie mogą zajść w kolejną ciążę a muszą codziennie stykać się z głupimi pytaniami.
-
Zostać babcią.
Jeśli masz już dorosłe dzieci to pewnie z niecierpliwością oczekujesz wnuków? Cóż, niekoniecznie. Może właśnie teraz czas pożyć, poszaleć, przeżyć drugą młodość? Dlaczego nie skorzystać z „wolności”? A jednak społeczeństwo wytyka kobietom, że nie pomagają swoim dzieciom w wychowywaniu potomstwa. No taki kolej rzeczy, wychowałaś swoje, pomóż przy kolejnym pokoleniu. I tu znów szanuję kobiety, które nie wtryniają się w życie swoich pociech. Podziwiam te, które żyją swoim życiem i potrafią się nim cieszyć. Minął już pewien etap, czas na kolejny.
-
Umrzeć.
Tak, zestarzeć się niegodnie. Usiąść w bujanym fotelu i dziergać na drutach. A ja lubię te ekscentryczne babuleńki, które nie boją się nowych wyzwań, podróżują, poznają ludzi, robią rzeczy, na które do tej pory nie było czasu. Uważam, że to piękniejsze niż siedzenie w domu i wypatrywanie przez okno swojego końca.
I teraz wisienka na torcie. Spełniłam już większość z tych warunków. Wyszłam za mąż, urodziłam troje dzieci, żyję jak każda przeciętna kobieta. I nagle słyszę od znajomej: „Jesteś taka inteligentna a dałaś się wmanewrować w małżeństwo, dzieci i kredyt…”
Nie dogodzisz. Nigdy nikomu. Rób więc swoje. Tak, by u końca życia móc powiedzieć sobie: „Fajnie było. Właśnie tak jak chciałam!”.