LIST OTWARTY DO “PERFEKCYJNEJ” MAMY

Jestem dobrą mamą. Fajną mamą. Nigdy jednak nie odważyłabym się nazwać perfekcyjną czy idealną. Ty naprawdę się za taką uważasz? Nie wierzę, że masz w sobie tak mało samokrytyki, by nie zauważać rodzicielskich pomyłek i drobnych błędów. Nie wierzę, że nie musisz starać się być lepszą, bo osiągnęłaś maksimum swoich matczynych możliwości.

Powiem więcej, nie wierzę w idealnych ludzi, a zwłaszcza w idealnych rodziców. Kierują nami emocje, a te czasem podsuwają złe podpowiedzi.

Naprawdę nigdy nie zdarzyło Ci się krzyknąć? Nigdy nie przeklęłaś pod nosem, nie odetchnęłaś wieczorem z ulgą, że w końcu masz spokój, nie marzyłaś, żeby się eksportować na księżyc? Nie popełniasz żadnych błędów wychowawczych? Nie wierzę.

Czy każdej nocy wstajesz do dziecka z uśmiechem na twarzy? Czujesz wewnętrzną radość wstając o piątej rano w sobotę, by móc pobawić się z maluszkiem? Z radością nosisz na rękach te słodkie kilogramy? Nie przeszkadza Ci marudzenie ani popłakiwanie z nie wiadomo jakiego powodu?

Nie wierzę. Albo jesteś robotem, albo kimś pozbawionym uczuć.

Śmiesz nazywać się idealną, bo godzisz macierzyństwo z pracą zawodową? Nie rozśmieszaj mnie. Gdyby wyznacznikiem perfekcyjności była dobra organizacja, to już nasze babcie mogłyby nosić miano idealnych. Kobiety od zawsze pracowały będąc jednocześnie mamami. To nie znaczy, że są idealne, a dobrze zorganizowane. Większość z nich nie miała po prostu wyjścia. Ja zajmuję się dużym domem, wychowuję troje dzieci i prowadzę bloga (zarówno hobbystycznie jak i zarobkowo). Śmiało mogłabym przykleić sobie łatkę idealnej. Ale nie mogłabym spojrzeć sobie w lustrze w twarz.

Komu chcesz imponować? Naprawdę potrzebujesz słów uznania od innych? Przecież to zwykłe podnoszenie poczucia własnej wartości, w dodatku złudne, bo sama dobrze wiesz, że perfekcyjna nigdy nie będziesz. Po co Ci przydomek? Czy naprawdę nie masz sobie nic do zarzucenia?

Zakładanie maski na twarz jest smutne. I współczuję matkom, które udają przed światem, że ze wszystkim sobie radzą, zawsze są cierpliwe a dzieci nie mają sobie równych. Często, gdy zamykają za sobą drzwi są zwykłymi ludźmi. Nie-bohaterami. Współczuję im, bo z czasem naprawdę zaczynają wierzyć w to, że są bez wad.

Żal mi kobiet, które wychwalają swoich mężów pod niebiosa, gdy tymczasem ryczą w poduszkę, bo czują się niezrozumiane. Żal mi żon, które siedząc całymi dniami w domu z dziećmi niemal całują swoich partnerów po nogach, bo zdarzyło im się wynieść śmieci.

I nie chodzi mi zupełnie o to, by narzekać przed światem na nieudane życie, ale o to, by móc spojrzeć sobie w oczy i powiedzieć: „Faktycznie, nie jestem idealna. I co z tego?”

Możesz być fajną mamą, dobrze zorganizowaną, oczytaną, wykształconą, cierpliwą i kochającą. Ale trzeba być naprawdę pozbawionym skromności, by uznać się za ideał i twierdzić, że lepszą być nie można.

To mówiłam ja, nieperfekcyjna.