Urodziło się to małe bobo i takie słodkie było. Stojąc nad kołyską cała rodzina się zachwycała. Uszka tatusia, oczka mamusi, dzióbek pewnie po dziadku. Ochom i achom końca nie było. Im szybciej rosło tym słodsze było. Pierwsze urocze słowa, stawianie chwiejnych kroków, naśladowanie kaczuszki, pieska i krówki. Cud, miód i orzeszki.
I nagle pewnej nocy ktoś ci podmienia dziecko. Budzi się rankiem jakieś takie obce. Już nie grzeczne i nie posłuszne. Co zrobiłeś z moim dzieckiem? – chcesz krzyczeć. Był tu. Ciemną nocą zaatakował. Bunt dwulatka.
Zgroza wszystkich rodziców. Nagle mały aniołek przestaje prosić, on żąda. Tu i teraz. Nie uznaje słowa „nie”. Manifestuje swoje zdanie w domu, sklepie, na ulicy, u znajomych. Na wszystko reaguje krzykiem, rzuca przedmiotami, kładzie się na podłodze i wyje do księżyca. Masz dwa wyjścia. Albo wyjesz z nim, albo odcinasz się.
Wiesz, że to przejściowy etap. Że maluch poznaje nowe emocje i nie radzi sobie z nimi a jedyną prośbą o pomoc jest krzyk i płacz. Sprawdza granice twojej wytrzymałości, przy okazji testując ile decybeli jest w stanie z siebie wydobyć.
Oto kilka sposobów jak radzić sobie z własną złością, gdy urocze bobo staje się rodzinnym tyranem:
-
„Mam władzę, postawię na swoim” – zdaje się mówić dziecko, które upiera się, że nie założy bucików, mimo że mieliście już wychodzić. Staraj się być cierpliwa i konsekwentnie co jakiś czas powtarzaj, że bez butów nie można wyjść na zewnątrz a w myślach śpiewaj co sił „Mam tę moc, mam tę moooooc!”. Dasz chwilowy upust swojej złości.
-
„Nie!” – nie ubiorę się, nie zjem, nie będę się bawił, nie pójdę, nie zrobię. Nie, nie, nie. Nawet wtedy, gdy nie jest to odpowiedź a jedynie próba manifestacji swoich sił i niezależności. Zagryź wargi, zaciśnij pięści, zaśpiewaj sobie „Jenny, mam na imię Jenny, może to coś zmieni…”
-
„Ja sam!!!” – nawet wtedy, gdy wiesz, że sobie nie poradzi, niech spróbuje. Ten mały człowiek nie przekona się o tym, dopóki faktycznie sam nie spróbuje. Usiądź w kącie, zakryj dłonią twarz i podglądając przez palce nuć: „A wszystko to, bo ciebie kocham…”
-
„Leżę i wrzeszczę” – mogę jeszcze tupać i rzucać rękami na prawo i lewo. Chwila dla ciebie, zrób sobie kawę, bo mały musi się wywrzeszczeć. A żeby nie dać się ponieść hałasowi i własnemu zdenerwowaniu oczywiście śpiewaj: „Kiedy powiem sobie dość, a ja wiem, że to już niedługo…”
-
„W sklepie będę stał i marudził, aż mi kupisz” – w dodatku tłum gapiów, niby niechcący, ale spogląda na waszą scenę. Ty chcesz być konsekwentna, dziecko uparcie dąży do celu, kupujący obok mają ubaw. Ukłoń się jak po przedstawieniu i zaśpiewaj sobie: „I co ja robię tu uuuu, co ty tutaj robisz…”
Powyższe rady należy traktować z przymrużeniem oka, choć nie do końca. Nie od dziś wiadomo, że muzyka uspokaja, muzyka wycisza, muzyka relaksuje.
Powodzenia!