BOJĘ SIĘ, NAPRAWDĘ…

Boję się, autentycznie boję się dzisiejszego świata. Przemocy, wojny, terroryzmu, ludzi, którzy dla swoich przekonań są gotowi sami zginąć. Boję się ich bezwzględności. Kim trzeba być, żeby zabić z zimną krwią? Żeby odebrać komuś życie?

Wydałam na świat troje dzieci. Uczę swoje córki co jest ważne w życiu. Staram się pokazywać prawdziwe wartości, którymi powinny się kierować. Zbudowałam dom, dosłownie i w przenośni, żeby mogły czuć się bezpiecznie. Żebyśmy rodzinnie mogli schronić się w naszej oazie spokoju. Czy to poczucie bezpieczeństwa to tylko iluzja? Czy to nie domek z kart, który ktoś kiedyś postanowi zburzyć?

Ostatnie wydarzenia w Paryżu wzbudziły we mnie ponownie uczucie strachu. Takiego zwykłego, ludzkiego strachu. Nawet nie o siebie, nie o Polskę, ale o moje dzieci. O ich przyszłość. Pozornie żyjemy w bezpiecznym kraju, w bezpiecznym miejscu. Pozornie możemy uznać, że mój strach jest wyolbrzymiony. Paraliżuje mnie jednak fakt, że Francuzi myśleli podobnie. Że nikt niczego się nie spodziewał. Że nagle nadszedł tragiczny wieczór, tragiczna noc, która nie tyle zabrała życie niewinnym ludziom, co zmieniła życie pozostałych na zawsze. Boję się niewiadomej. Nie chcę budzić się co rano i zastanawiać czy na pewno moim dzieciom nic nie grozi.

Nie muszę nawet włączać tv. Zewsząd atakują mnie nowe informacje. Strzelanina, wybuchy, deklaracje, że „nie odpuścimy”, kolejne ataki, spadające bomby. Przecieram oczy ze zdumienia. Takie sytuacje znam z opowiadań babci, która przeżyła wojnę. Sytuacje, które oglądam na szklanym ekranie, których nie dopuszczam do swojej świadomości, że mogą być autentyczne, tu blisko mnie, w moim świecie. Zamykam drzwi w swoim domu, przytulam dzieci i udaję, że jesteśmy bezpieczni, schronieni przed złem, że Paryż jest daleko, gdzieś na końcu świata i to wszystko nas nie dotyczy. Tymczasem to nie jest takie łatwe. Nie wystarczy zasłonić oczy, żeby coś zniknęło. Nie wystarczy zasłonić uszy, żeby nic nie słyszeć. Terroryzm jest faktem. Przerażał mnie od pamiętnego 11 września… Tymczasem odkąd jestem mamą, przeraża mnie ze zdwojoną siłą. Bo tu już nie tylko o mnie chodzi.

Chcę, żeby nasz dom był schronieniem przed złem. I cokolwiek się wydarzy w naszym kraju, teraz czy za 10 lat, żeby nasze bezpieczeństwo w nim nie było iluzją.