Chcę opowiedzieć o swojej historii. Emocje już opadły, więc jestem gotowa z siebie to wyrzucić. To co mnie spotkało nadaje się na scenariusz filmu albo jakiegoś serialu.
Mam 39 lat i jestem mamą dwójki dzieci. Córka ma 10 lat, syn 7. Żyję sobie w dużym mieście, wynajmując mieszkanie i pracując na pół etatu jako opiekunka w żłobku. Nic nadzwyczajnego. Mąż jest budowlańcem, spędza całe dnie na budowach. Nie zarabia najgorzej, więc to on głównie utrzymuje rodzinę, ale niestety kosztem wolnego czasu. Od lat nic ciekawego w naszym życiu się nie wydarzyło. Nuda, stagnacja, szara rzeczywistość.
We wrześniu 2019 roku organizowano spotkanie klasowe z liceum, do którego uczęszczałam. Poza jedną dziewczyną, z nikim nie utrzymywałam kontaktu, więc nie mogłam doczekać się tej imprezy. Dziś, gdybym mogła cofnąć czas, nie poszłabym na nią.
Pojawił się również mój pierwszy chłopak, Paweł. Moja pierwsza, wielka miłość. Byliśmy razem dwa lata i to były najbardziej szalone dwa lata w moim życiu. Przeżyłam z nim wszystko co najpiękniejsze. Od pierwszego momentu jak go zobaczyłam na tym spotkaniu serce waliło mi jak szalone. Wyglądał obłędnie, był jeszcze bardziej przystojny niż w liceum. A on? Od samego początku nie odstępował mnie na krok. Prawił komplementy i zachwycał się mną przy wszystkich znajomych.
To była dla mnie nowość. W domu został mąż, który wiecznie był zmęczony. Nie pamiętałam, gdzie ostatnio razem wyszliśmy, kiedy powiedział, że ładnie wyglądam, albo chociaż kiedy razem obejrzeliśmy razem film. Zasypia razem z dziećmi, a weekendami odpoczywa z pilotem w ręce. Nagle miałam przy sobie wysportowanego, przystojnego, zaradnego życiowo biznesmena, po rozwodzie (!), który najchętniej nosiłby mnie na rękach. Spędziliśmy razem całą imprezę. Przetańczyliśmy i przegadaliśmy pół nocy.
Kilka dni później zadzwoniła koleżanka, że robią kolejne spotkanie, ale już bardziej okrojone, jedynie dla “naszej paczki” z liceum. Wiele osób przyjechało z zagranicy, więc chcieli jeszcze wykorzystać możliwość spotkania się.
Poszłam. I zdradziłam męża z Pawłem. Trochę alkoholu, nastrój, jego dotyk i uległam. Mimo, że było pięknie postanowiłam o tym zapomnieć. Niestety to nie było takie proste, bo Paweł nie chciał odpuścić.
Tak, mieliśmy romans. Spotykaliśmy się regularnie przez cztery miesiące. On przyjeżdżał 300km do mojego miasta tylko po to, by spędzić ze mną wieczór. Mężowi wmówiłam, że zapisałam się na dodatkowy kurs dla opiekunek. Przez moment wydawało mi się nawet, że zakochałam się w Pawle, ale szybko okazało się, że łączy nas jedynie seks. Jego sposób bycia, charakter, nawyki kompletnie mi nie odpowiadały. Chciałam to zakończyć.
I wtedy zaczęły się szantaże, że wszystko powie mężowi. Groził, że pokaże nasze rozmowy, zdjęcia. Nie wiem jak zdobył nr telefonu do niego, ale nagle mąż dostawał głuche połączenia. Wiedziałam, że to on. Zamierałam za każdym razem, gdy słyszałam, że ktoś dzwoni. Wykańczał mnie psychicznie. Kiedyś, gdy pojechałam po dzieci do szkoły stał przy parkingu. Nie podszedł do nas, po prostu stał i patrzył. Wtedy zrozumiałam, że on chce, żebym się bała.
Na messengera dostawałam sprośne wiadomości i zdjęcia. Pozmieniałam hasła dostępu, wyciszyłam wszystkie powiadomienia i tak trwałam do lutego. W końcu poszłam po rozum do głowy i wyznałam prawdę mężowi. A potem przyszła pandemia i to mnie uratowało…
Paweł nie miał już czym mnie szantażować, skoro przyznałam się do romansu, a mąż wstrzymywał się od wyprowadzki ze względu na covid.
Od tej historii niedługo minie rok. Mąż wybaczył mi zdradę. Mieliśmy dużo czasu dla siebie i praktycznie cały czas rozmawialiśmy. Wiem, że mnie kocha i że ja nigdy nie przestałam kochać jego. Nie jest między nami super, ale przynajmniej udało się uratować nasz związek. Jeszcze długo będziemy go jednak naprawiać.
Chciałabym tym wyznaniem ostrzec inne kobiety, żeby nie dały się oczarować starej miłości. W każdym małżeństwie zdarzają się gorsze chwile, dopada nas nuda i szara rzeczywistość. Ale nie warto dawać się ponieść fascynacji, bo jej skutki mogą być naprawdę tragiczne.
#WASZEWYZNANIA to skryte maile, które publikuję za Waszą zgodą.
Jeśli chcecie podzielić się swoją historią piszcie na : kontakt@nieperfekcyjnamama.pl. Najciekawsze pojawiają się na blogu.