PODATEK CUKROWY – DOBRY KROK KU ZDROWIU?

 

1 stycznia 2021 zaczął obowiązywać podatek cukrowy, czyli opłata pobierana od każdego litra napoju z cukrem lub inną substancją słodzącą. Zgodnie z ustawą podatek ten ma wynosić 50 groszy od litra napoju plus 5 groszy za każde kolejne 100ml.

No i zaczęło się, jak zwykle “chichotanie” w mediach społecznościowych, że teraz wódkę colą popijać będą tylko bogacze. Że po wypłacie teraz wszyscy pobiegną po nią, by móc poczuć odrobinę luksusu (w sensie, że colę). Że kiedyś będziemy opowiadać swoim wnukom jak nam się świetnie powodziło, bo mieliśmy całe zgrzewki coli w domach.

Fajnie się pośmiać, nie mam z tym problemu. Z resztą sama czasem rzucam tekstami “na czasie”, ale tym razem dla odmiany śmiertelnie poważnie chciałabym potraktować ten temat, bo uważam, że podatek cukrowy wcale nie jest do końca głupi, ale też nie widzę w tym wiele dobra.

Zacznijmy od tego, że oficjalnie podatek ten wprowadzono w słusznej sprawie – chodzi o walkę z otyłością i chorobami spowodowanymi nadmiernym spożywaniem cukru (nieoficjalnie, wiadomo: podatek = kasa). Nie od dziś wiemy też, że cukier to biała śmierć, ale nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że dziennie spożywamy o kilka razy większą dawkę cukru niż powinniśmy. Choć tyle mówi się o czytaniu etykiet produktów spożywczych, nie wszyscy to robią. Nie mamy czasu przyglądać się wszystkiemu w sklepie lub… nie mamy takiej wiedzy.

Tak pokrótce. Trzeba nam wiedzieć, że 5g cukru w produkcie to dokładnie jedna łyżeczka. Weź teraz do ręki swój sok/napój cokolwiek tam masz. I pamiętaj, że podana wartość jest na 100ml napoju. Pomnóż ją przez objętość butelki/kartonu. Tak, tyle cukru jest w środku. Trochę szok, co? W moim soku jabłkowym jest 10g cukru na 100ml. Ale takie produkty kupuję raz na jakiś czas.

Wzrost cen słodkich napojów wydaje się dobrym ruchem, bo część z nas po prostu z powodów finansowych z nich zrezygnuje, za co podziękuje nam organizm. Natomiast nadal nie rozumiem opinii, że ci zbuntowani zbankrutują na piciu coli, bo ile musieliby jej pić dziennie? Reasumując: kto pije ten będzie pił. Nieliczni ograniczą zakup takich produktów ze względów finansowych. Ale nie oszukujmy się, nie zmieni to naszych nawyków żywieniowych. Nic ich nie zmieni dopóki sami nie zaczniemy się edukować w tym temacie.

Czytałam dziś rano wypowiedź jednego z dyrektorów dużej marki produkującej słodkie napoje gazowane i niegazowane. Otóż, owy pan potwierdził, że ceny wzrosną dla tych produktów, które jeszcze są w magazynach, natomiast, żeby nie płacić tyle podatku cukrowego już opracowywana jest nowa receptura, według której powstanie nowa partia. Oczywiście, z mniejszą ilością cukru dodanego. Brawo. W tym kierunku działa.

Oczywiście, wszystko sprowadza się do komentowania PiSu, ale choć jestem totalnie po przeciwnej stronie jeśli chodzi o ugrupowanie polityczne to musicie wiedzieć, że podatek cukrowy wprowadzono w wielu krajach np.: Irlandia, Francja, Chile, Meksyk, Norwegia, Węgry, Wielka Brytania czy Peru. A tam PiSu nie ma.

Czego nie rozumiem w całym tym podatku? Otóż tego, dlaczego wprowadzono go jedynie dla napojów? Picie coli jest złe, ale zjedzenie trzech batoników już nie? Soki drogie, ale lizaki na przecenie? Trochę niezrozumiałe.

Od czego ja zaczęłabym, gdybym miała na to wpływ? Od produktów dla dzieci. Tych wszystkich kaszek, jogurcików i “zdrowych” przekąsek, bo niestety, wiele mam absolutnie wierzy reklamom. Kupują produkty “bio”, “eko” i srampampam, choć wystarczy przeczytać na etykiecie, że cukru tam więcej niż jakichkolwiek innych produktów. Wiele kaszek dla niemowląt jest tak dosładzanych, że szok. Maluszek już od pierwszych miesięcy życia dostaje coś, czego wcale nie potrzebuje. Jedynie przyzwyczaja się do smaku cukru. Tu podatek też niewiele by zmienił, poza tym, że szarpnie po kieszeni rodziców. Edukacja. A totalnie najlepszy byłby zakaz dosładzania produktów dla dzieci, ale o tym raczej możemy pomarzyć.

Nie jestem osobą, która je jarmuż i suszone owoce zamiast chipsów. Pozwalam sobie i dzieciom również na produkty, które nie są super hiper zdrowe, ale dostrzegam zagrożenie w codziennym śmieciowym jedzeniu i NIEUMIEJĘTNOŚCI czytania składu produktów.

Można oczywiście nie zgadzać się z moją opinią, ale dla mnie podatek cukrowy to zbyt mały krok ku lepszemu. I nie do końca skuteczny.