“CHIPEK”

 

Jeśli chodzi o to całe macierzyństwo to ja to widzę całkiem prosto. Nie jak profesjonalny obraz malowany na płótnie, czy na czym to się tam maluje, ale jak proste kreski. Bierzesz ołówek, rysujesz kilka kresek i już jest chipek. Wszystko zależy od tego jak będziesz go postrzegać. Bo jeśli chipek jest dla ciebie tandetą, a oczy swe zadowalasz jedynie pięknymi mazami w szlachetnej ramie to ja już wiem dlaczego macierzyństwo nie potrafi cię cieszyć.

Bo są jakby dwie strony medalu. Zawsze i wszędzie.

Wyobraź sobie kawiarnię. Przy stoliku siedzi rodzina i zajada lody. Jest niedzielne popołudnie, czas wolny, relaks. Nagle dziecku spada z łyżeczki czekoladowy lód. Prosto na białą bluzkę. “Cholera jasna, czy ty możesz choć raz się nie pobrudzić?” – wykrzykuje zdenerwowana mama.
Podoba sytuacja ma miejsce przy innym stoliku. Zamiast złości i pretensji słychać: “Spokojnie, to nic takiego. Każdemu się może zdarzyć. Spróbujemy to w domu wyprać.”

Obie rodziny wychodzą na rynek. Na samym środku stoi pan przebrany za klowna i puszcza ogromne bańki. Dzieci wyrywają się z rąk i biegną jak najbliżej, żeby zobaczyć ten ósmy cud świata. “Nie biegnij, bo upadniesz i zedrzesz kolana!” – to ta pierwsza mama. Druga biegnie razem z dzieckiem, żeby uchwycić tę dziecięcą, niewinną radość na buzi.

Wieczorny rytuał tym razem przeciąga się w nieskończoność. Bunt przy myciu zębów trwa w najlepsze. “Masz umyć zęby i koniec, nie interesują mnie twoje fanaberie!” – zgadnij który to rodzic. A w innym domu mama myje zęby z maluchem, pomaga, pokazuje, tłumaczy. I wcale nie jest cierpliwa. Jest zmęczona, zdenerwowana i znudzona kolejnym tłumaczeniem. Ale w jej głowie kiełkuje myśl, że to nie koniec świata. Jeszcze tylko te kilka minut mycia i wolny wieczór.

To zestawienie wcale nie jest po to, by pokazać, że są “złe mamy” i “dobre mamy”. Chcę ci pokazać, że chcąc namalować perfekcyjny obraz niszczymy czasem to co najważniejsze. Radość tworzenia. Skupiając się na detalach i idealnej kresce możemy zrobić wiele błędów, a w efekcie same nie będziemy zadowolone z wyniku swojej pracy. Taki obraz chciałoby się malować wciąż od nowa i od nowa. A nigdy nie będzie dość dobry.
Skupiając się na “chipku” nie oczekujemy dzieła sztuki. Cieszy nas każda kreska zrobiona ołówkiem. Coś powstaje. Coś, z czego można się cieszyć, czym można się bawić, co można ubarwić kredkami. Zwykły rysunek dający radość z małych rzeczy.

Wszystko zależy od naszego postrzegania rzeczywistości. Od tego czy plama na bluzce nas wkurzy, czy stwierdzimy, że taką bzdurą nie należy zawracać sobie głowy w niedzielne, słoneczne popołudnie. Czy będziemy się wściekać, że dziecko “odstawia cyrki” przy zwykłym myciu zębów czy może uznamy, że trzeba przez to jakoś przejść.

Czasem z chipka można zrobić dzieło sztuki. Swoje własne, prywatne dzieło.