MA ROK I JESZCZE NIE MÓWI? MOJE JUŻ DAWNO MÓWIŁO!

Mam na imię Ania. Mam 36 lat. Uwielbiam czytać i pisać. Jem późno kolację i mam szczęście, że nie tyję. Nie znoszę kminku i lodów o smaku owocowym. Kocham krewetki w każdej postaci. Miałam trzy miesiące (!), gdy wyszły mi pierwsze ząbki. Bardzo szybko zaczęłam chodzić i mówić, płynnie czytałam w wieku pięciu lat. Lubię i potrafię słuchać ludzi.

Moja córka Martyna ma 10 lat. Uwielbia czytać i podobnie jak ja nie znosi zapachu kminku. Nie jada krewetek, ale za to przepada za lodami owocowymi. Gra na perkusji, ma niesamowite poczucie rytmu i zdolności muzyczne (po kim, ja się pytam?). Pierwszy ząbek wyszedł jej, gdy miała 10,5 miesiąca, chodziła, gdy miała 13 miesięcy. Szybko nauczyła się czytać.

Moje bliźniaczki (6 lat) to siostry nierozłączne na co dzień, choć wiele między nimi różnic. Jedna jest bardzo dokładna we wszystkim co robi, a przy tym bardzo odważna. Nie boi się nowych ludzi, sytuacji, czynności. Druga, zwinna i szybka, tym samym wszystko robi na czas, ale niezbyt starannie. Przy tym jest nieśmiała i potrzebuje chwili, by odnaleźć się w nowej sytuacji i w nowym towarzystwie. Ząbki wyszły im, gdy miały 6 miesięcy i obie bardzo późno zaczęły mówić. Jedna nie lubi pomidorów, druga kiszonych ogórków. Nie czytają, choć zaczynają wykazywać chęć nauki.

Cztery osoby. Mama i trzy córki. Jest między nami tyle różnic, że ktoś mógłby pomyśleć, że jesteśmy sobie obce. Jest w tym całe piękno, bo dzięki temu widoczne jest to, że każda z nas jest wyjątkowa, a przy tym ma swoje własne tempo rozwoju.

Powiedz mi, jaki sens byłby na przykład w porównywaniu starszej córki do mnie? Jestem słoniem, któremu ktoś nadepnął na ucho. Mogłabym uznać, że skoro to moje dziecko, krew z krwi i ciało z ciała, to pewnie nie ma żadnych zdolności muzycznych i prawdopodobnie Martyna nigdy nie zaczęłaby grać na żadnym instrumencie. Bo ja sobie tak ubzdurałam w swojej głowie.

A gdyby tak porównać młodsze siostry do Martyny? Dlaczego jeszcze nie czytają, kiedy ona w ich wieku połykała książki w całości!?

I w końcu porównajmy same bliźniaczki. Jak to możliwe, że są tak różne? Czy ta bardziej nieśmiała powinna brać przykład z odważniejszej i starać się przezwyciężyć swój lęk? A może to ta pierwsza jest zbyt aktywna i należałoby uczyć ją, że taka otwartość nie zawsze jest ok. Może trzeba by było robić kanapki z pomidorem dla wszystkich i kazać je jeść nawet tej córce, która nie znosi pomidorów, bo to przecież tylko warzywo…

Otóż… Każde dziecko potrzebuje indywidualnego podejścia. Twoje, moje, syn sąsiadki, córka koleżanki, dzieciaki w przedszkolu i szkole. Bo każda z tych osób jest inna, ma inne preferencje, inne zdolności, inne zainteresowania i co najważniejsze, inne tempo rozwoju. Patrzenie do cudzych wózków i porównywanie wagi czy umiejętności maluchów na danym etapie życia jest zawsze z niekorzyścią dla któregoś dziecka. Bo jedno będzie miało dwa zęby a każdy jego obiad to zwykła papka, a inne w tym czasie już osiem i będzie gryzło jabłka twardości kamienia. Jedno nie lubi żadnych kaszek, a drugie bez kaszki na dobranoc nie zaśnie. Jedno nauczy się siusiania do nocnika w trzy dni, a drugie będzie robiło pod siebie i nie będzie widziało w tym żadnego problemu.

Nie porównujmy ze sobą dzieci! Wiecie ile stresu i nerwów można sobie tym zaoszczędzić? Nie wierzcie w te brednie wypisywane na forach, w których mamusie czują ogromną potrzebę pochwalenia się swoim maluszkiem, że oto ma dwa lata i recytuje wiersze dłuższe niż sama Biblia. Bo jeśli Twoje dziecko w tym czasie mówi zaledwie kilka słów to możesz popaść w jakiś obłęd. Jeśli według pediatry rozwija się prawidłowo to daj mu czas, którego po prostu potrzebuje! Łażenie za dzieckiem i powtarzanie: “powiedz gżegżółka” nic nie da.

Nie wiem kto to powiedział, ale oddaje dokładnie to, co sobie myślę: „Porównywanie dzieci między sobą jest jak porównywanie różnych gatunków drzew. Każde z nich kwitnie, kiedy jest jego pora.” Ciężko wymagać, by jabłoń zakwitła zimą…

Bardzo łatwo “skrzywdzić” dziecko nieodpowiednim podejściem. Bardzo łatwo dać się ponieść i poczuć, że Twoje dziecko jest “inne”. W tej inności jest całe piękno i indywidualizm. Nie róbmy nic na siłę. Nawet drzewo nieodpowiednio pielęgnowane uschnie…