CO Z CIEBIE ZA MATKA?

 

“Ciągle słyszę, że coś robię źle. Bez przerwy ktoś zwraca mi uwagę. Najpierw próbowałam nie brać tego do siebie i nie przejmować się, bo wiem, że dla swojego syna chcę jak najlepiej i jestem dobrą mamą. Potem się denerwowałam. Ale teraz zaczynam myśleć, że oni mają rację. Jestem beznadziejna!”

To nie jest tylko jedna wiadomość od mojej czytelniczki. Z bólem serca muszę przyznać, że takich maili czytam naprawdę wiele. Młode, niedoświadczone mamy zaczynają wpadać w kompleksy, bo ktoś starszy, kto zna “więcej życia” twierdzi, że są beznadziejne. Nawet jeśli używają innych słów. “Nie chcę się wtrącać, ale…” wypowiadane za każdym razem JEST wtrącaniem się. Nawet jeśli osobie wypowiadającej je wydaje się, że jest inaczej.

Oczywiście, że pierwsza rada jaka przychodzi do głowy to: pozbądź się tych ludzi. Nie dosłownie 🙂 Ale zmień otoczenie, usuń tych ludzi z grona znajomych, nie spotykaj się z nimi, nie potrzebujesz takich doradców, którzy wpływają na poczucie Twojej wartości, obniżając je. Ale co robić, gdy tymi osobami są ludzie z najbliższego otoczenia? Siostra, mama, teściowa, partner? Ludzie, z którymi się mieszka i spędza najwięcej czasu?

Nie wiem co powinnaś zrobić w takiej sytuacji, ale powiem Ci co ja bym zrobiła. A sposoby są dwa. Pierwszy delikatniejszy, ale dający do zrozumienia, że “spadówa” ode mnie i mojego dziecka. Sprawdza się na dobry początek lub jest dla osób, które ostrzej nie chcą lub nie potrafią zareagować. Drugi, ten ostrzejszy, gdy pierwszy nie da zamierzonego efektu lub dla osób tak wykończonych, że wszystko im już jedno.

PIERWSZA:
Oni gadają, Ty robisz swoje. “Załóż temu dziecku czapeczkę!” – nie zakładasz. “Nie dawaj mu kalafiora, bo od tego boli brzuszek” – dajesz. “Nie pozwól mu się wspinać na drabinkę, bo spadnie” – pozwalasz. Tym sposobem niewerbalnie pokazujesz, że i tak zrobisz swoje, więc szkoda gadania. Są osoby, które zakumają, że jesteś twarda i cokolwiek powiedzą, masz to w nosie. Być może przestaną się wtrącać albo uda im się choć kilka razy powstrzymać. Ale przy tym sposobie musisz być twarda i mieć sporą dawkę cierpliwości (albo kultury osobistej, żeby w którymś momencie nie wybuchnąć).

DRUGA:
Moja ulubiona. Mówić wprost. Głośno. Że jesteś dobrą mamą, że nie potrzebujesz rad, a jak będziesz potrzebować to o nie zwyczajnie poprosisz. Powiedzieć, że takie uwagi Cię bolą/krzywdzą/wkurzają/doprowadzają do szału i nie życzysz sobie komentowania wszystkiego co robisz. Musisz znaleźć w sobie siłę. To nigdy nie będzie tak, że pewnego dnia im przejdzie. Im nie przechodzi. To jest taki typ człowieka, który wepchnie nos wszędzie i naprawdę nie ma co liczyć na cud. Albo weźmiesz sprawy w swoje ręce, albo cię po prostu zniszczą. Raz nie pomogło? Mówisz drugi, piąty, dziesiąty. Nie możesz pozwolić na to, żeby ktoś wpływał na twoje samopoczucie. To prędzej, czy później odbije się na dziecku.

Najgorsze co możesz zrobić to dla świętego spokoju zgadzać się na wszystko. Założyć czapeczkę, wyciągnąć kalafior z zupy czy zabronić dziecku wspinania się na drabinkę. Wiem co mówię. Wewnętrznie będziesz wrzeszczeć co sił, a na zewnątrz będziesz jedynie małą, zagubioną owieczką. I możesz mieć pewność, że nie zaznasz spokoju w tym domu.

Fajnie byłoby w takich momentach mieć partnera po swojej stronie. Takiego, który wesprze, stanie po Twojej stronie i pokaże, że gracie w jednej drużynie. Dwuosobowy team jest trudniejszy do pokonania. Niestety, często bywa tak, że komentatorem i krytykiem jest partner. A to już cięższy kaliber.

Z partnerem postąpiłabym dokładnie tak samo. Mówiąc wprost, że jego uwagi mnie męczą i krzywdzą. Że potrzebuję wsparcia, a nie podstawiania nogi na każdym kroku. Że to nasze dziecko i oboje chcemy dla niego dobrze. Że robisz wszystko tak jak potrafisz i każda mama czasem popełnia błędy: ucząc się na nich!

Nic tak nie niszczy naszej radości macierzyństwa jak wtrącanie się, komentowanie, rzucanie radami na prawo i lewo, ocenianie i kopanie pod nami dołków. W imię dobra lub po prostu, żeby zrobić przykrość. Przysięgam, nic tak nie wpływa na nasze poczucie własnej wartości. Ale to od nas zależy czy komuś na to pozwolimy. Nie robiąc nic, dajemy ciche przyzwolenie na takie traktowanie. Nie pozwólmy na to, by ktokolwiek wmówił nam, że jesteśmy kiepskimi mamami. Jesteśmy najlepsze, takie jakie potrafimy być. A innym wara od tego.