MOJA METODA WYCHOWAWCZA – MA TYLKO DWA PUNKTY!

 

 

Dostaję bardzo dużo pytań o sposób wychowywania moich córek. Praktycznie codziennie otrzymuję zapytanie o radę lub konkretną wskazówkę jak zachować się w danym momencie. Z czystej ciekawości zaczęłam więc szukać w internecie metody wychowawczej, która odpowiada mojemu modelowi. I nie znalazłam.

 

Napiszę krótko, bo nie jestem pedagogiem i nie znam się na teorii, to znaczy nie uczyłam się jej w szkole, wszystkie moje “mądrości” to jedynie praktyka. No więc, wyróżnia się kilka podstawowych metod wychowawczych (i nie ma wśród nich bezstresowego wychowywania):

 

metoda nagradzania i karania – czyli sposób na szybką zmianę zachowania u dziecka. Podobno w ten sposób neguje się nieodpowiednie działania i wzmacnia pozytywne. Jestem bardzo daleka od tej metody, dlatego, że nie widzę powodów, dla których miałabym karać dziecko, które dopiero poznaje odpowiednie wzorce i uczy się ich. A z nagród zrezygnowałam już dawno. Jeśli moje dziecko dostaje jakąś zabawkę czy książkę to nie w nagrodę, a dlatego, że chciałam mu zrobić przyjemność.

 

metoda perswazji – polegająca na tym, że dziecku wszystko się tłumaczy. To słowne nakłanianie do zmiany zachowania. W pewnym sensie pasuję to tego modelu, ale nie do końca. Bo żeby umiejętnie z niego korzystać trzeba być dobrze przygotowanym i mieć zawsze odpowiednie argumenty. Są sytuacje kiedy muszę najpierw znaleźć odpowiedni sposób na przeprowadzenie rozmowy, zwłaszcza wtedy, gdy dziecko nie ma już trzech lat… No i nie jestem alfą i omegą. Mogę po prostu nie wiedzieć wszystkiego.

 

metoda modelowania – czyli dawanie dobrego przykładu. Dziecko uczy się odpowiedniego zachowania poprzez obserwowanie dorosłych. Świetnie, zwłaszcza wtedy, gdy się wkurzam… Nie ma opcji, by zawsze być wzorem.

 

metoda zadaniowa – to ciągłe stawianie przed dzieckiem problemów i zadań, żeby mogło uczyć się w praktyce. Hmmm, nie bardzo chciałabym dokładać dziecku niemiłych sytuacji.

 

W pedagogice nie znalazłam nic na temat bezstresowego wychowywania, ale domyślam się, że to uleganie dziecku, by uniknąć smutku, płaczu, buntu czy innych negatywnych emocji u dziecka. To znaczy, z miłości lub dla świętego spokoju pozwalam ci na wszystko. Ojjj jakże daleko mi do tego.

 

Ok, to w takim razie, gdzie ta moja metoda? Nazwałam ją roboczo “wychowywanie nieperfekcyjne” Ha! I ma tylko dwa punkty.

 

1. Nastrój i podejście rodzica (no, w moim przypadku mamy) jest najważniejsze. Co oznacza, że mama przede wszystkim powinna zrobić wszystko, żeby to JEJ było dobrze. Jak pisze Kamil Nowak w swojej książce:

Jeśli kiedykolwiek lecieliście samolotem, to wiecie, że przed każdym lotem załoga pokładowa, tłumacząc zasady bezpieczeństwa, wyraźnie mówi o tym, jaka jest kolejność postępowania w razie zagrożenia i konieczności korzystania z masek tlenowych. Dokładniej mówiąc, gdy lecimy z dzieckiem, najpierw musimy założyć maskę tlenową sobie (!), a dopiero później dziecku, ponieważ tylko w ten sposób mamy pewność, że pozostaniemy przytomni, gdy zajdzie taka potrzeba.”

                                                              “Idealny rodzic nie istnieje” Kamil Nowak


Jest w tym cała podstawa macierzyństwa. Nie oznacza to wcale, że nie mamy prawa mieć gorszego dnia albo nie możemy się zwyczajnie wściec. Ale wyobraźcie sobie wiecznie zmęczoną, niezadowoloną i zdenerwowaną mamę. Myślicie, że może być fajnym i dobrym rodzicem? Szczerze wątpię. Dlatego robię wszystko, żeby pozytywnie rozpoczynać dzień i szukam pozytywów w każdej sytuacji. Nie jest to łatwe, gdy ma się jakiekolwiek problemy, ale właśnie dlatego powinnyśmy mieć swoją pasję albo nawyk wychodzenia z domu bez dzieci, od czasu do czasu dla własnej przyjemności. Mieć odskocznię od macierzyństwa, swoją własną przestrzeń na odpoczynek. Wracamy wtedy do domu naładowane pozytywną energią i uwierzcie mi, aż chce się działać.

 

2. Punkt drugi odnosi się do samego wychowywania. I dla mnie, jedynym skutecznym sposobem jest ZROZUMIENIE DZIECKA. Dobrze przeczytałaś. W każdym możliwym momencie staram się zrozumieć jak dziecko się czuje. Próbuję postawić się w jego sytuacji. Zrozumieć dlaczego płacze, dlaczego krzyczy, czemu się buntuje, czemu zachowuje się “nieodpowiednio”, dlaczego nie słucha itd. Jeśli nie wiem, bo przecież nie mam wykształcenia pedagogicznego to staram się dowiedzieć. Od specjalistów, z internetu (ale sprawdzonych stron, nie forum dla rodziców) czy innych miejsc. Każde zachowanie dziecka jest w stanie nam coś powiedzieć. Maluszek nie płacze dlatego, że lubi. Dwulatek (i słynny bunt dwulatka), który krzyczy na zakupach nie jest rozbestwionym brzdącem, tylko przechodzi naturalny dla swojego rozwoju etap i nie potrafi inaczej okazać swojego niezadowolenia czy innych negatywnych emocji.


Kilkulatek, który płacze przy zasypianiu może zachowywać się w ten sposób z kilku powodów: nie chce być sam, potrzebuje czułości, boi się albo nie jest jeszcze zmęczony o tej porze (lub jest przemęczony). Tylko wiedza o tym pozwala zrozumieć zachowanie dziecka. Tylko zrozumienie tego sprawia, że jesteśmy w stanie sobie w tych sytuacjach poradzić.

 

Jeśli rozumiesz o co chodzi dziecku, jesteś w stanie z nim rozmawiać, tłumaczyć mu i dobrze go wychować.

 

Oto wszystkie zasady mojego macierzyństwa. Nie wyobrażam sobie inaczej. A Wy?