DLACZEGO “IDŹ DO SWOJEGO POKOJU!” – NIGDY NIE POWINNO BYĆ KARĄ

 

 

Wyobraź sobie, że wracasz do domu wściekła jak osa. Coś Ci nie wyszło, ktoś Cię w sklepie zdenerwował, złapałaś gumę albo spóźniłaś się na autobus. Cokolwiek. Przyczyn naszego zdenerwowania może być mnóstwo.

 

Wchodzisz do domu, rzucasz kluczami, ściągasz buty i wsadzasz je do szafki trzaskając drzwiami. W tym momencie Twój partner zamiast zapytać co się stało, wychodzi z pokoju. Kompletnie Cię ignoruje i nie interesuje go, co masz do powiedzenia. Na odchodne rzuca jeszcze : “pogadamy jak Ci przejdzie”. Wściekasz się więc jeszcze bardziej, bo chciałaś się wygadać, a ten matoł totalnie Cię olał.

 

Inna sytuacja. Sto razy prosiłaś, żeby mąż wyniósł śmieci. Tymczasem zerkasz pod zlew i masz wrażenie, że jeszcze chwila a śmieci same pójdą sobie na spacer. W pierwszym momencie, odruchu, zaczynasz krzyczeć, że ile można prosić? Na krzyki odpowiada sam zainteresowany. Krzykiem, oczywiście. Stoicie tak chwilę i oboje wydzieracie się na siebie, bo ani jedno, ani drugie nie chce odpuścić.

 

I kolejna, ostatnia. Tym razem to Ty nawaliłaś. Miałaś zrobić obiad na 15:00, bo mąż śpieszył się na spotkanie i zależało mu, żeby wcześniej zjeść. Tymczasem jest 16:00, a Ty w lesie. Zamiast wysłuchać Twoich tłumaczeń i argumentów, że nie dało się za cholerę wcześniej tego ugotować, słyszysz “wynoś się!”. Wyjdź, bo nie chcę Cię słuchać ani na Ciebie patrzeć”.

 

Niefajnie co? A właśnie tak dziecko nas odbiera, gdy za karę wysyłamy je do swojego pokoju. Czasem nie dajemy mu możliwości wypowiedzenia się, bo w naszym odczuciu zawiodło, zrobiło coś źle lub nie zrobiło, mimo że prosiliśmy tysiąc razy. Ten mały człowiek nie ma prawa głosu, ma obowiązek siedzenia w samotności w swoim pokoju. Być może jego argumenty wcale nie tłumaczyłyby jego zachowania, ale sam fakt, że odbieramy mu tę możliwość sprawia, że ma prawo czuć się poniżony. Po prostu.

 

Kiedy się zdenerwuje i rzuca (na przykład) klockami albo czymkolwiek, co ma pod ręką, nie pytamy o powód zdenerwowania tylko od razu karzemy za nieszanowanie zabawek. Zamiast pomóc mu zrozumieć własne emocje, izolujemy go.

 

A izolacja nigdy nie jest dobra!

 

Czasem, by maluch się uspokoił wystarczy go przytulić albo usiąść obok niego i pokazać, że jesteśmy gotowi go wysłuchać. Bywa, że takie zachowanie jest zwróceniem na siebie uwagi, a my wysyłając je do swojego pokoju właśnie mu ją odbieramy.

 

Kiedy krzyczysz, Twoje dziecko odpowiada krzykiem… za który zostaje ukarane. Sytuacja toczy się kołem. Tylko że Ciebie nikt nie będzie zamykał w samotności.

 

Jest jeszcze jeden powód, dla którego rodzice wybierają właśnie taką formę kary. Z własnej bezsilności. Oto mamy dzień, w którym dziecko jest wyjątkowo nieznośne albo to my nie jesteśmy w nastroju i wszystko doprowadza nas do szału, żeby SOBIE ulżyć, w sytuacji podbramkowej, najłatwiej jest wyrzucić dziecko z pokoju do pokoju. A czy wtedy to nie MY powinniśmy wyjść, żeby ochłonąć?

 

Dziecko oczywiście MOŻE uspokoić się samo. Pod warunkiem, że tego potrzebuje. Że chce wyjść i pobyć w samotności, bo są również takie dzieci, które w przypływie złości wcale nie chcą żadnego dotyku ani towarzystwa. Albo po rozmowie z rodzicem, gdy ma czas na przemyślenie swojego nieodpowiedniego zachowania, ale nigdy za karę! Jeśli maluch potrzebuje czasu na wyciszenie się to niech to nie odbywa się w samotności… wbrew jego woli.

 

Dziecko, które za każdym razem jest izolowane, przyzwyczai się do takiej sytuacji, że w momencie, gdy jest mu źle, jest zdenerwowane lub ma problem, będzie chciało być samo. Nie przyjdzie do mamy po pocieszenie, nie poprosi taty o radę. Zamknie się w sobie. Bo tak zostało nauczone.
Wściekasz się, zostajesz sam, bez pomocy.

 

Kara może krzywdzić. Izolacja, zamiast wychowywać może niszczyć relacje między dzieckiem a rodzicem. Zastanówmy się nad tym.

 

A tak na marginesie, czy pokój dziecięcy nie powinien być przypadkiem najbardziej ulubionym miejscem, oazą, prywatnym kątem do zabawy, nauki i spokoju, a nie miejscem kary?