Odkąd pamiętam dostawałam po dupie. Za jedynkę z matematyki, za to, że nie pościeliłam łóżka, za spóźnienie, za to, że nie zjadłam zupy. Moja mama była bardzo nerwowym człowiekiem, byle gówno doprowadzało ją do szału. Tata też czasem podnosił na mnie rękę, ale wtedy to już naprawdę musiałam coś przeskrobać.
Wyszłam za mąż mając 23 lata. Od razu po ślubie zaszłam w ciążę i urodziłam synka. Dopiero wtedy przekonałam się jak bardzo jestem podobna do własnej mamy, choć przez całe życie zarzekałam się, że nigdy nie będę jak ona. Wszystko mnie denerwowało, to, że płakał, to że nie spał albo kiedy zbyt długo go karmiłam. Wtedy jeszcze z tym walczyłam.
Znacznie gorzej było potem, gdy syn skończył 3 lata i poszedł do przedszkola. Zrobił się nie do wytrzymania. Wieczny bunt, rzucanie się na podłogę, nie słuchał co do niego mówię. Pierwszy klaps z bezsilności, potem wyrzuty sumienia. Kolejny tak samo, a potem poszło lawinowo.
Robiłam to jak maszyna. Coś było nie tak, klaps. Coś mnie wkurzyło, klaps. Bo przecież klaps to nie bicie, żadna przemoc. Tak myślałam.
Kiedyś nie potrafiłam powstrzymać się i uderzyłam syna przy mężu. Nie jestem w stanie opowiedzieć jak bardzo go tym zawiodłam. Mój mąż był w szoku. Pierwszy raz w życiu tak bardzo się na mnie wściekł, że nie rozmawiał ze mną kilka dni. Potem kupił poradniki, podrzucał teksty o tym jak klaps wpływa na psychikę dziecka. Myślę, że w pewien sposób dręczył mnie tymi artykułami.
Myślisz, że nie biłam dalej swojego dziecka? To było silniejsze ode mnie. To działało jak bezwarunkowy odruch. Bezsilność. Pilnowałam się tylko, żeby nie robić tego przy mężu.
Któregoś dnia wróciłam z pracy do domu i nie zastałam w nim męża i syna. Odeszli. Zostawili mnie. Kiedy zadzwoniłam, mąż powiedział, że wróci jeśli poszukam pomocy. Nawet wtedy nie wzięłam się za siebie. Wmówiłam sobie, że chce zrobić ze mnie wariatkę. Połowa rodziców na świecie leje swoje dzieci, a ja tylko dałam czasem klapsa. Byłam bardzo uparta, ale do czasu… gdy zaczęłam strasznie za nimi tęsknić.
Miesiąc mieszkali u moich teściów. Jeździłam tam, błagałam, ale wciąż nie widziałam winy w sobie, a mój mąż chciał tylko oszczędzić dziecku bicia.
Zapisałam się na terapię, ale nawet idąc tam miałam wrażenie, że robię z siebie idiotkę. Jak bardzo się myliłam, wiem tylko ja. Trafiłam na kobietę, która odmieniła moje życie. Moi chłopcy wrócili do domu, a ja jestem wdzięczna mężowi za tak drastyczne posunięcie. Nigdy sama nie zauważyłabym w sobie winy. Chcę być dobrą mamą, najlepszą dla swojego synka. Zwłaszcza, że marzę o rodzeństwie dla niego.
#WASZEWYZNANIA to skryte maile, które publikuję za Waszą zgodą.
Jeśli chcecie podzielić się swoją historią piszcie na : kontakt@nieperfekcyjnamama.pl. Najciekawsze pojawiają się na blogu w każdą niedzielę.