Wyobraź sobie, że zostały Ci cztery tygodnie życia. Ale tak nie na sto procent, bo wtedy pewnie rzuciłabyś pracę, przestałabyś sprzątać i gotować i pewnie wydałabyś zaoszczędzone pieniądze. Tak czysto teoretycznie, spotykasz wróżkę albo lekarz myli Twoje wyniki badań i ten ktoś oznajmia Ci, że to Twój ostatni miesiąc życia.
Co byś zrobiła, co zmieniła w swoim życiu?
Takie pytanie zadałam sobie ostatnio. Co by było, gdybym miała świadomość, że zostało mi tak mało czasu?
Nie wkurzałabym się tak bardzo na rzeczy, na które nie mam wpływu. Pogodziłabym się z tym, że czasem świat decyduje za nas. Nie denerwowałabym się z powodu dzieci, ich zachowania, które czasem bardzo mnie irytuje. Odpuściłabym im w wielu kwestiach.
Spędzałabym więcej czasu z ludźmi, których kocham. Bez pośpiechu, bez niedomówień, bez spiny. Tylko ja i oni. Wierzę, że bawilibyśmy się świetnie, doceniając wspólne chwile.
Poszłabym z dziećmi do lasu.
Nagralibyśmy piosenkę.
Poszlibyśmy na długi spacer, a potem grzalibyśmy się ciepłą herbatą. A na dokładkę zamówilibyśmy ogromną pizzę i siedzielibyśmy do północy.
Napisałabym listy do swoich córek.
Pojechalibyśmy nad morze, bo stamtąd mamy piękne wspomnienia.
Zrobiłabym coś, co zawsze chciałam zrobić.
Byłabym szczęśliwa.
Wielu z Was mając świadomość krótkiego czasu jaki został pogodziłaby się pewnie z kimś. Wybaczyła komuś. Przeprosiła kogoś. Albo w końcu wygarnęła wszystkie cierpienia i doznane krzywdy. Wielu zrobiłoby to, na co zawsze mieli ochotę, ale zawsze brakowało czasu albo odwagi.
Spełnilibyście swoje marzenie, choćby najmniejsze. Uwolnilibyście się od toksycznych ludzi. Przestalibyście udawać, że tolerujecie niektóre zachowania. Żylibyście!
Dlaczego uznajemy, że mamy czas? Że zostało nam więcej niż miesiąc życia? Przecież nie wiemy tego na pewno… Wiem, że pytanie “Co byś zrobił, gdyby…” może brzmieć tendencyjnie. Ale w obliczu odpowiedzi na to pytanie rodzi się świadomość, że marnujemy cenny czas. Że przejmujemy się pierdołami. Wkurzamy się na ludzi, których dawno powinniśmy wywalić ze swojej codzienności. Że nie spędzamy z dziećmi tyle czasu, ile chcielibyśmy i nic z tym nie robimy.
Nie macie wrażenia, że życie ucieka nam między palcami? Że ze zbyt wielu rzeczy szybko rezygnujemy, a duma nie pozwala nam się z kimś pogodzić? Nie walczymy o swoje. Nie spełniamy się. Między wstawieniem rano prania, a zrobieniem kolacji ciągle tylko się czymś denerwujemy albo martwimy. Wydaje nam się, że tak ma być. Bo na wszystko w życiu przyjdzie jeszcze czas…
Czyżby?