MYŚLISZ, ŻE JESTEŚ DOROSŁA? MOŻLIWE, ŻE JEDNAK NIE…

Kiedy stajemy się tak naprawdę dorośli? Czy wtedy kiedy kończymy magiczne osiemnaście lat, stajemy się pełnoletni i bez problemu możemy kupić w barze piwo? A może wtedy, gdy wyprowadzamy się z domu rodzinnego i zakładamy własne gniazdo z dala od rodziców? Wtedy, gdy musimy sami zrobić sobie rano kanapki, zadbać o obiad i pomyśleć samodzielnie o kolacji?


A może dorośli stajemy się wówczas, gdy mamy już własne, zarobione pieniądze? Albo wtedy, gdy zakładamy rodzinę, powołujemy na świat dzieci i zaczynamy wychowywać kolejne pokolenie?


Powiem Wam, że żadna z tych sytuacji nie jest wyznacznikiem tego, kiedy stajemy się dorośli. Możemy być samodzielni, mieć górę pieniędzy, gromadkę dzieci, kredyt, pracę, własny dom… i nigdy nie dorosnąć. A takich “dużych dzieci” znam wiele.


Dla mnie dorosłość jest nierozłączna z dojrzałością. W zasadzie to jest to samo. Bo dorosły, a zarazem dojrzały człowiek potrafi samodzielnie ŻYĆ.


Widzę kobietę po trzydziestce, która dawno opuściła rodzinny dom i wiedzie szczęśliwe życie u boku ukochanego partnera. Planuje ślub. Nie dlatego, że tego pragnie. Nie dlatego, że partner o tym marzy. Spełnia marzenie swojej mamy. Bo mama nie toleruje związków nieformalnych. Do kościoła trzeba pójść, przysięgę złożyć, gości zaprosić, imprezę wyprawić. I trzydziestolatka właśnie to robi. Nie pójdzie potem do kościoła przez najbliższe dziesięć lat, ale czy to ważne? Przynajmniej mama nie będzie naciskać.


Widzę matkę dwójki dzieci, która stara się wychować swoje dzieci według własnych przekonań. Ale zawsze kiedy pojawia się teściowa, próbująca łamać zasady panujące w jej domu, milczy. Nie z szacunku, nie dlatego, że jest dobrze wychowana, tylko dlatego, że nie potrafi postawić jasnej granicy. Że tu jest mój dom, więc żyjemy tu według moich zasad. Wścieka się, ale nic nie mówi. Przecież jakoś ten tydzień zleci, a potem znów będzie jak ona chce.


Widzę mężczyznę, który bardziej liczy się ze zdaniem mamy niż własnej żony, wybranki życia. Bo żona chce pojechać na zagraniczne wakacje, ale mamusia twierdzi, że to drogo, że szkoda pieniędzy, że lepiej za remont łazienki by się wzięli. I zgadnij? Zamiast leżeć na plaży, wywożą gruz i kładą nowe kafle. A na obiad jedzą zupę z przepisu mamusi, oczywiście, bo lepsza. Bo przypomina dzieciństwo.


Dorosłość zaczyna się wraz z przecięciem przysłowiowej pępowiny. Kiedy potrafimy podjąć decyzję bez pytania się “co by rodzice powiedzieli”, bez oceniania sytuacji “tata tego nie pochwali”, “mama się załamie”. Dorosłość zaczyna się wtedy, gdy zaczynamy żyć według własnych zasad. Bo choć rodzice wpajali nam pewne przekonania to wcale nie oznacza, że w dorosłym życiu musimy się z nimi zgadzać. I nie ma to związku z więzią rodzicielską. Bliską więź można zachować nie mając we wszystkim takiego samego zdania. Nie ulegając.


Szacunek i miłość należy się naszym rodzicom zawsze. Ale przychodzi taki moment, a najpóźniej wtedy, gdy mamy już własną rodzinę, że trzeba wziąć życie w swoje ręce. Być może przyjąć radę, ale umieć zdecydować POMIMO tej rady.


Dorośnijmy. Żyjmy własnym życiem.

 

“Problem z moim życiem polegał na tym, że było pomysłem kogoś innego.” Benjamin Alire Sáenz – Inne zasady lata