“Kiedyś to było lepiej. Dzieci spędzały czas na świeżym powietrzu, a nie przed komputerem. Grały w klasy, a nie w gry, które niczego dobrego ze sobą nie niosą. Kiedyś… dzieci miały głowę pełną pomysłów, a teraz jak wyłączy im się telewizor to się nudzą. Siedziały na trzepakach, a nie w wygodnych fotelach z pilotem w ręce. Czytały książki, zamiast godzinami gapić się w YouTube.” – jeśli choć raz tak pomyślałaś, to mam dla ciebie chyba złe wieści.
Inne czasy? Nowoczesność? Rozwój techniki? Świetnie, niech się rozwija, niech się poszerza nasza wiedza i umiejętności. Ale naprawdę chcesz wierzyć w to, że obraz dziecka od dwóch godzin wpatrzonego w komputer to efekt “naszych czasów”? Że wolny czas spędzany na grach telewizyjnych to wina rozwoju techniki lub mody wśród młodzieży?
Nie. To efekt wychowania. Bo żadne z tych dzieci nie siedziałoby dwóch godzin przed migającym ekranem, gdyby nie rodzice i ich przyzwolenie na to. Żadne dziecko nie przeglądałoby internetu w telefonie, zamiast czytać książkę, gdyby nie przychylność ze strony rodziców.
Spójrzmy prawdzie w oczy, technika się rozwija, ale to my, jako odpowiedzialni dorośli, pozwalamy własnym dzieciakom zbyt wcześnie wchodzić w ten świat. Pozwalamy na zachłyśnięcie się nowościami. Włączamy telewizor i często nie jest to jedna bajka, ani nawet trzy. To bite godziny, bo przecież w domu trzeba coś zrobić, a tak przynajmniej dzieci nie przeszkadzają.
Takie czasy? Jakie czasy, pytam? Świetnie, że nie musimy prenumerować Świata Wiedzy i płacić za niego, a całą rzetelną (lub nie) wiedzę mamy po jednym kliknięciu myszką. Fajnie, że możemy maila odczytać w telefonie. Że mamy kontakt ze starymi znajomymi na fejsie i możemy inspirować się ciekawymi postaciami na instagramie. Fantastycznie zagrać z dziećmi w grę komputerową…
Ale to, że wszystko poszło w złą stronę jest winą dorosłych! I tylko oni ponoszą odpowiedzialność za “zepsute pokolenie”. Nie dziwmy się więc, że coraz częściej dzieci są agresywne. Że nudzą się bez telewizji i internetu. Że tak rzadko sięgają po książki. Skoro w imię świętego spokoju, właśnie tak zostają wychowane… Innego świata nie znają. Większość z nich nie pamięta kiedy tata z nimi grał w piłkę albo kiedy mama wyciągnęła planszówkę.
To my, rodzice, nie byliśmy przygotowani na taki skok rozwojowy techniki. To my się zachłysnęliśmy i pozwoliliśmy na to własnym dzieciom. Próżno więc teraz tęsknić za trzepakiem, grą w klasy i godzinami spędzonymi na świeżym powietrzu. Dopóki mi tego nie zmienimy, dzieci nadal będą trwać nieruchomo na swoich wygodnych kanapach. Bo inaczej nie potrafią.