13 SYTUACJI, W KTÓRYCH SIĘ WŚCIEKASZ, A ZA KILKA LAT BĘDĄ CUDNYMI WSPOMNIENIAMI.

Niby każda z nas jest inna, a jednak odkąd zostajemy mamami to okazuje się, że mamy wiele ze sobą wspólnego. I ja zawsze wolę myśleć o tym, że więcej nas jednak łączy niż dzieli. Na przykład to, że każda z nas w pewnym momencie dochodzi do takiego momentu, że ma ochotę rzucić wszystko i wyjść z domu w samych klapkach. Obojętnie dokąd, byle daleko. Że każda z nas, bez względu na metody wychowawcze, tak samo kocha swoje dzieci. I tych wspólnych cech jest całe mnóstwo. Gdybyśmy miały wszystko wymienić to naprawdę nie wiem ile czasu by nam to zajęło.


Poza tym, nasza codzienność wygląda bardzo podobnie. Lubię wiedzieć, mijając jakąś mamę na ulicy, że przechodzi lub za chwilę będzie przechodziła to samo. Zwłaszcza sytuacje, które dziś nas wkurzają, a które za kilka lat będą wywoływać na naszych twarzach uśmiech. I autentyczne wzruszenie. Nie wierzysz? Założę się, że znasz te sytuacje z własnego doświadczenia:

  1. Dziecko bawi się na podłodze. Odwrócone tyłem do ciebie. Po cichutku. A wiesz co to znaczy? To oznacza, że jest czymś bardzo zainteresowane. Oto nastał idealny moment na to, żeby wymknąć się do toalety. Bezszelestnie. Na paluszkach, prawie po ścianie suniesz w kierunku łazienki. Żeby tylko nie zauważyło. Żeby tylko… Jesteś na miejscu! Ufff. Ściągasz spodnie i… ryyyyk. Mamoooo….
  2. Patrzysz na to małe bobo i zastanawiasz się czy może już czas na zmianę pieluchy. Hmm, przed chwilą jadło, a nie było jeszcze dziś kupy. No dobra, poczekasz. Ale kilkanaście minut później nic się nie dzieje, a pielucha wisi już do kolan. Szlag! Trzeba przebrać. Kiedy w końcu udaje ci się zapiąć rzepy, po tym jak dziecko skopało ci tymi małymi stópkami nawet twarz i przewracało się na brzuch jakieś pół tysiąca razy, wycierając pot z czoła możesz być z siebie dumna. Oto idealny, perfekcyjny wręcz moment na to, żeby świeża kupa wylądowała w jeszcze bardziej świeżej pieluszce. Jakby dziecko tylko na to czekało. I walka zaczyna się na nowo.
  3. Zostańmy przy przewijaniu maluszka. Kładziesz maluszka, rozbierasz… cholera, nie ma pieluchy ani podkładu. Rzadko ci się to zdarza, ale przecież to tylko moment i dziecko będzie przebrane. I zawsze, zawsze w tym momencie twoja pociecha leje. Jak nie ma co podłożyć. Oblewa cały przewijak i ciebie. Brawo.
  4. Wieczorna kąpiel. “Nieeee chcęęęę!” – codziennie. Prośbą, groźbą, przekupstwem, wykończona wkładasz malucha do wody z poczuciem wygranej. Nic bardziej mylnego. Kolejny bunt i kolejne “nieeee chcęęę!” przy wychodzeniu. Można odejść od zmysłów.
  5. Użalasz się mamie/teściowej/babci, że nie masz już sił, że nie słucha, że niegrzeczne, że nie wiesz już co robić. Nic nie je, nie umie niczym sam się zająć, że ciągle “mama” i “mama”. Tymczasem zostawiasz z nią dziecko na kilka godzin i słyszysz: “No co ty chcesz od tego maleństwa? Takie grzeczne. Pięknie się bawiło. Cały obiadek zjadło. Czy ty nie przesadzasz? Toż to anioł, nie dziecko!”
  6. Z każdego spaceru przynosicie tonę kamyków i chyba wszystkie napotkane patyki leżące przy ulicy. Wypchane są nimi wszystkie kieszenie kurtki, bluzy i spodni. Wyciągasz potem to wysypisko przy pralce. Pół dnia.
  7. “Mamo, chcę naleśniki/budyń/płatki z mlekiem/ kanapkę/frytki/cokolwiek. Stajesz więc przy garach, bo dziecko głodne. Robisz, podajesz… i okazuje się, że już nie chce. Tak się nagle “odwidziało”.
  8. Albo inna sytuacja. Pytasz kilka razy czy na pewno nie chce zjeść. Bo takie pyszne, mmm jakie pyszne. Nie chce. No nie chce i koniec. Nakładasz więc sobie na talerz, zasiadasz przy stole, zaczynasz jeść i… połowę wyjada ci dziecko. Wiadomo przecież, że z talerza mamy zawsze najbardziej smakuje.
  9. A jak się już uda i całą rodziną siądziecie do obiadu to w połowie, zawsze i koniecznie w połowie, maluch musi do toalety. I kiedy zajadasz się pyszną, ciepłą, pachnącą potrawą słyszysz z łazienki: “mamoooo, zrobiłem kupę!!!”. Zgadnij kto podciera tyłek, a potem musi wrócić do swojego talerza?
  10. Nieważne co robisz i gdzie się znajdujesz, ściany twojego domu/mieszkania odbijają słowo “mamo” we wszystkich kierunkach. Co z tego, że tata jest obok, w zasięgu ręki dosłownie… To mama musi zapiąć guzik, natemperować kredkę, nalać soku, podrapać za uchem. Zawsze.
  11. Kiedy kładziesz dziecko do łóżka, przytulasz, całujesz i myślisz, że w końcu nastanie błoga cisza, że już za moment, za chwilę będziesz miała wolny wieczór… to wtedy zaczyna się cały koncert życzeń. Siku. Pić. Jeść. Za ciepło. Za zimno. Przykryj. Odkryj. Poleż ze mną. I to trwa całe wieki.
  12. W tygodniu nie można wyciągnąć go z łóżka. Taki zmęczony, niewyspany. Świat jest okropny, kołderka najlepsza. Kołderka go uwięziła, no nie da rady wyjść. Weekend? Oto najlepszy czas, żeby zdobywać świat. Trzeba wstać skoro świt, zostać bohaterem dnia! Im wcześniej, tym lepiej. Rodzice? Przecież nie będą spać, gdy on chce się już bawić!
  13. Od dawna nigdzie nie byliście. W końcu znajdujecie “nianię”, planujecie wielkie wyjście, wszystko idzie jak z płatka. Do momentu, gdy nadchodzi godzina “zero”. Gorączka. Albo biegunka. Katar. Lub kaszel. Albo jedno, albo wszystko naraz. Przed feriami i wakacjami ta zasada też obowiązuje. Nawet jeśli dziecko choruje tylko raz w roku. To właśnie wtedy.

I mijam potem taką mamę na ulicy myśląc: ciekawe czy zjadła dziś obiad bez wstawania od stołu? Czy jej dziecko walnęło kupę w czystą pieluchę? Wołało jeść, tylko po to by zaraz zmienić zdanie?


Wściekajmy się, na zdrowie. Niedługo wszystkie będziemy się z tego śmiać.