Spotyka baba babę na ulicy. Chyba tak powinnam zacząć, bo to brzmi jak jakiś dowcip. Ale to nie jest żaden żart, więc napiszę jeszcze raz.
Spotykają się dwie koleżanki. Jedna z nich niedawno została mamą. Jest zakochana w swoim maluszku i jak to świeżo upieczona mamusia, martwi się o wszystko. Czy synek wystarczająco dużo śpi, wypija odpowiednią ilość mleka, czy prawidłowo się rozwija… i rośnie. Zwłaszcza jeśli chodzi o wzrost wagi.
Koleżanka zerka na niemowlę i prawie wykrzykuje: “Jaki słodki pączuś!“. Tak, tyle wystarczy, by dobić młodą mamę.
Bo przecież babcia wciąż powtarza widząc wnuka, że nózie to on ma takie piękne, grubiutkie. A ciocia roztkliwia się nad jego “buzią jak księżyc w pełni“. Sąsiadka coś mówiła, że jej córka w tym wieku też była taka gruba. GRUBA! G-R-U-B-A!
I kiedy słyszy to po raz pierwszy, może udać, że nie słyszała. Ale kiedy wciąż wszyscy widzą tylko jego pełne policzki i mięciutkie rączki, w głowie świeżo upieczonej mamy rodzą się myśli, które nigdy nie powinny nawet kiełkować.
Dlaczego kiedy spotykamy znajomą, koleżankę czy przyjaciółkę nie wykrzykujemy: “Hej, pięknie wyglądasz! Masz takie pełne uda!” albo: “Jakie masz słodkie ręce, lubisz jeść, co?“. Dlatego, że to zwyczajny brak klasy. Tak nie wypada! A jednak nie powstrzymujemy się z podobnymi tekstami widząc małe dziecko. A określenia na jego temat to najczulszy punkt z możliwych. Boli bardziej, niż tekst: “Chyba przytyłaś.”
Tym bardziej, kiedy mama dba o swojego maluszka. Nie przekarmia go ani nie głodzi. Dziecko jest pod opieką pediatry. A śmiem twierdzić, że zdecydowana większość mam robi wszystko, by odpowiednio zająć się niemowlakiem.
Co to w ogóle za sposób na określenie dziecka? Że grube albo chude?
Świeżo upieczone mamy nie mają lekko. Pierwszy raz znajdują się w takiej sytuacji. Nagle w ich życiu zjawia się mała istota, za którą są odpowiedzialne. Istota tak niewinna i bezradna, że trzeba się nią zajmować dwadzieścia cztery godziny na dobę. Bywają zmęczone i zirytowane. Starają się karmić piersią, ale nie zawsze im to wychodzi. Czasem to zamienia się w prawdziwą walkę. Zastanawiają się czy wszystko co robią, robią dobrze. Czy maluszek się najada? A może za dużo dostaje mleka?
A potem zjawia się taka pańcia, jedna z drugą i jedyne co mają do powiedzenia to: “Słodki pączuszek”, “śliczny tłuścioszek”. Albo dokładnie w drugą stronę: “Jaki chudziutki, skóra i kości!”, “A mama daje ci w ogóle jeść?”.
Tłusty to może być czwartek. Nie dziecko. Pytanie o to czy dziecko dostaje jeść w momencie, gdy nawet nie mówi jest co najmniej durne.
Nie róbcie tego młodym mamom. Nie określajcie ich dziecka ze względu na wagę. Tych kilka dla Was “nic nie znaczących” epitetów może wyrządzić dużą krzywdę. A już na pewno sprawią przykrość.