MAMOOO… – MILION RAZY DZIENNIE!

Przywozisz małe “bobo” z porodówki. Małe zawiniątko, które ledwo otwiera oczka. Gapisz się godzinami na maleńkie paluszki, stópki, nosek, usteczka. Stworzyłaś prawdziwe dzieło. Dzieło z twojej krwi i ciała. Nosiłaś pod sercem przez wiele miesięcy, a teraz w końcu możesz je tulić. I ty urodziłaś się na nowo. Urodziłaś się jako MAMA.

Oswajasz się z tą myślą przez najbliższe miesiące. Masz wrażenie, że ten cały poród, to wszystko, wydarzyło się jakby obok ciebie. Że to ciebie nie dotyczy. Jak to? Jestem mamą? Ja?

Maluszek zaczyna już gaworzyć. Leżycie sobie razem na kocu, a ty od pół godziny patrząc na dziecko powtarzasz: “powiedz mama, ma-ma, ma-ma”. Ale z małych ust wydobywa się wyłącznie “gu”, ewentualnie “ga”.

Nie możesz się doczekać kiedy złączy te sylaby w całość. Kiedy usłyszysz prawdziwe, świadome “mama”. Czekasz na ten moment. Marzysz o nim. Widzisz go oczami wyobraźni. Po raz pierwszy oficjalnie zostaniesz nazwana mamą, przez osobę, dla której faktycznie mamą jesteś. To będzie taka kropka nad “i”. Wisienka na torcie, który zeżresz z dumą.

I jak na złość… Pierwszym słowem okazuje się być… tata. Jakaż to niesprawiedliwość wielka. Ile masz jeszcze czekać na tę wyjątkową chwilę?

I oto, w najmniej odpowiednim momencie pojawia się wyczekiwana “mama”. Wcale nie tak jak sobie wyobrażałaś. Właśnie dziecko puszczało bąka, miało całą buzię kaszki albo byłaś właśnie w drugim pokoju i nie jesteś pewna czy to co usłyszałaś, naprawdę było “mamą”.

I od tej pory słyszysz “mama” codziennie. Najpierw tylko kilka razy. Potem kilkanaście. Ale dziecku wciąż mało. Setka! Co się będzie rozdrabniać. Milion! Milion razy dziennie “MAMA!”.

Mamoooo – z łazienki. Mamoooo – z kuchni. Mamoooo – z pokoju dziecięcego.
W kiblu. Gdy akurat rozmawiasz przez telefon. Gdy płacisz w kasie za zakupy. Na spacerze, u lekarza, w kościele, pociągu, autobusie, samochodzie. Wszędzie! Jasna cholera, wszędzie. Wraca jak bumerang. Odbija się od ścian. Nie można od tego uciec.

Mamo, jestem głodny. Mamo, nie chcę jeść. Mamo, zimno mi. Mamo, za ciepło. Mamo daj, mamo zabierz. Mamo, ona mnie bije. Mamo, on mi zabrał. Mamo, mamo, mamo, mamoooo!!!! Szału można dostać, czy ty dziecko nie masz ojca????

Lata mijają.

Dzwoni telefon. Może to twoje dziecko? Wyprowadziło się wiele miesięcy temu z domu. Studiuje, pracuje. Obiecało zadzwonić w weekend. Odbierasz… “Dzień dobry, wylosowaliśmy pani numer…” Odkładasz słuchawkę. Czekasz nadal.

Miałaś nadzieję, usłyszeć “mamo, przyjeżdżam na Święta”. Albo chociaż “mamo…”.