Cztery miesiące temu zmarła moja babcia. Osoba, która była z nami bardzo blisko. Widywaliśmy ją prawie codziennie, bo mieszkała niedaleko. Poza tym często nas odwiedzała. Jej śmierć była (i nadal jest) dla mnie czymś trudnym, bo babcia bardzo pomagała mi, gdy urodziły się bliźniaczki. Od samego porodu do momentu, gdy nagle odeszła była z nami na co dzień. Moje dzieci były z nią bardzo związane…
Tym trudniej było mi poinformować je, że babcia, którą wczoraj jeszcze widziały, dziś odeszła.
Jesteśmy wierzącą rodziną, więc naturalne było mówienie o niebie. Poszła do nieba. I o ile młodsze córki po prostu przyjęły tę informację, o tyle starsza, prawie ośmioletnia, drążyła temat.
Moim zdaniem, zdałam ten test celująco, dlatego pozwolę sobie podzielić się z wami moją historią.
Bardzo uważałam na to, co mówię… i w jaki sposób to robię. Przede wszystkim nie chciałam jej straszyć śmiercią, bo przecież czeka nas to samo. To nie było łatwe zadanie, zwłaszcza, że sama nie chciałam przyjąć tej wiadomości do siebie. W tym momencie i ja się jej bałam i jak nigdy dotąd, zaczęłam się tym tematem interesować. Życie się kończy, nasze ziemskie życie. Potem odchodzimy do lepszego świata.
Czy ona nas widzi i słyszy? Czy za nami tęskni, tak jak my za nią? Dlaczego musimy zakopać ciało? Jak ona wygląda bez ciała? Czy już jej nic nie boli? Co się je w niebie? Czy mają tam sklepy? To tylko niektóre z ogromu pytań jakie usłyszałam.
Wierzę, że widzi nas i słyszy. Nie tęskni za nami, bo jest przy nas, mimo że my nie możemy się z nią spotkać. Ciało nie jest jej potrzebne, to dusza odeszła, dlatego my je dajemy do grobu. Nie wiem jak wygląda dusza, nigdy jej nie widziałam. Na pewno nie czuje żadnego bólu. Dusza nie potrzebuje jedzenia ani sklepów, tylko ludzie.
Dlaczego w takim razie płaczemy, skoro się kiedyś spotkamy? Bo nie wiemy kiedy to nastąpi i na co dzień będzie nam jej bardzo brakować.
Śmierć jest trudnym tematem dla dorosłych, ale to właśnie od nas zależy jak przygotujemy się do rozmowy na jej temat. Nie straszyć, nie traktować jej jako czegoś złego, tylko jak naturalną kolej rzeczy.
Dlaczego umarła? Chorowała. I tu ważne, by dziecko wiedziało, że jak ma katar i gorączkę to wcale nie oznacza, że nagle może umrzeć.
Wizyta na cmentarzu spotęgowała ilość pytań. Dlaczego tu jest taki mały grób? Dzieci też umierają? Są choroby, na które nie ma lekarstwa… Są wypadki.
Nigdy nie mówiłam, że babcia zasnęła. Bo wiedziałam, że dziecko może potem bać się, że jeśli zaśnie to może się nie obudzić. Odpowiadałam na wszystkie pytania. Wszystkie! Nawet tak dziwne jak to, czy babcia jest na chmurze. Pozwalałam jej płakać. Była na pogrzebie. To ona samodzielnie podjęła decyzję o tym, że nie chce widzieć ciała. Przeżyła tę stratę jak tylko dziecko może ją przeżyć. Po swojemu. Starałam się być przy niej, by czuła się bezpiecznie. Tuliłam do snu. Opowiadałam, tłumaczyłam…
Trudno powstrzymać łzy rozmawiając z dzieckiem o odejściu kogoś bliskiego. Ale wiedziałam, że to najlepszy moment na tę rozmowę.
Płakała. Dużo. Codziennie. Z tęsknoty. Do dziś jej się to zdarza. Ale uśmiechamy się potem do zdjęcia, które stoi nad moim biurkiem, bo nadejdzie dzień, kiedy znów ją przytulimy.