Umówmy się na wstępie, że faceci bywają niedomyślni. Często. Zbyt często. Bywa też tak, że kiedy zdobędą kobietę to myślą, że zdobyli ją już na zawsze, więc nie zawracają sobie głowy takimi pierdołami jak kwiatki, kolacyjki i romantyczne spacery. Część z nich twierdzi, że to dobre dla gówniarzy.
Właśnie dlatego kiedy wracają po pracy do domu to marzą tylko o tym, by nikt nie zawracał im głowy. Rozwalają się na tych swoich kanapach i pierdzą w poduszki.
Nagle związek zaczyna przypominać jakiś kiepski dramat. Nie ma romantycznej miłości. Jest ona – sprzątaczka, kucharka, opiekunka do dzieci, służąca. I jest on – zmęczony, z pobożnym życzeniem by nikt nie zasłaniał mu telewizora. Obiad pod nos, kapcie pod nos, wyprasowane ubrania, wybawione dzieci. Tak ma być. Od tego jest baba.
I nie chcę tu stawać po niczyjej stronie. To nie do końca jest tak, że facet to ten czarny charakter, a kobieta jest ofiarą. Po wielu wspólnych latach rutyna staje się normą. Mamy zbyt wiele na głowie, praca, rachunki, dzieci, czasem problemy zdrowotne. Nikt wtedy nie myśli o czułych objęciach przy seansie filmowym, ani spontanicznie przyniesionych kwiatach partnerce.
My też już poznaliśmy smak przyzwyczajenia. Że tak już ma być. Że to normalne. Że inni też tak żyją.
Nagle zdałam sobie sprawę z tego, że ja tak nie chcę. Po cholerę mi facet zalegający na kanapie? Nie chcę tylko prać, sprzątać i gotować. Chcę czuć się kochana. Mieć przy sobie takiego mężczyznę, jakiego pokochałam wiele lat temu.
I wiesz co… źle to rozegrałam. Pretensjami nic nie zdziałałam. Bo zaczęłam mu wyrzucać, że się zmienił, że kwiatów nie dostaję, że czuję się zaniedbana i niedoceniona. Że się nie domyśli, że trzeba wprost powiedzieć, że chcę trochę zaskoczenia z jego strony… I milion innych rzeczy.
W zamian dostałam to samo. Że ciągle tylko wymagam, że krytykuję, że jemu nie chce się już ze mną gadać. I zamiast poprawiać nasze relacje, psuliśmy je oboje na potęgę.
Rozmawiałam potem z koleżanką, czytałam komentarze młodych matek na forum, a nawet na moim blogu… Brak umiejętności w dogadaniu się po wielu latach związku to wcale nie rzadki problem. Łatwiej jest nam coś wyrzucić drugiej osobie, niż ją zrozumieć.
I w sumie moglibyśmy dalej tak żyć, bo przecież dlaczego to ja mam pierwsza wyciągać rękę? Dlaczego to ja mam kombinować i się starać, skoro jemu nie zależy? Odpowiedź jest prosta: bo ktoś musi (być mądrzejszy 😉 ). Zmieniłam taktykę. Ty do mnie z mieczem? Ja do ciebie z miłością.
Upiekłam ciasto. Swoje pierwsze w życiu.
Zrobiłam jego ulubione danie, placek po węgiersku. Już pomijam fakt, że sterczałam przy garach pół dnia, bo trzeba placki usmażyć, gulasz zrobić, do tego jakąś surówkę. Stałam jak kretynka.
Kupiłam mu prezent. Wyhaczyłam promocje w jego ulubionym sklepie odzieżowym. Szarpnęłam się, a co!
I nie, że ja to wszystko zrobiłam jednego dnia. Dawkowałam po trochę. Żeby zauważył, że go doceniam. Że jest dla mnie ważny. Że ogromną radość sprawia mi… sprawianie radości jemu. I że wcale nie musi przynosić mi kwiatów tylko dlatego, że nosi spodnie. Nagle zniknęły pretensje. Ulotniła się krytyka z jego strony. Ja, kiedy zaczęłam dawać, a nie tylko oczekiwać, miałam więcej przyjemności ze wspólnego spędzania czasu. I eureka, on przestał być nadzwyczaj zmęczony. Nie musiałam prosić o coś, co miało być zrobione pół roku temu. Nasze relacje zmieniły się o 180 stopni. No i nie oszukujmy się, udany seks to też lek na całe zło.
I to wcale nie chodzi o wydaną kasę na prezent niespodziankę. Ani o te śmierdzące na cały dom placki. Tu chodzi o mały gest, który sprawił, że on został zauważony. Że zamiast krytyki dostawał moją uwagę. I nie, nie żałuję, że to ja byłam tą pierwszą osobą, która się przełamała.
Dostałam potem największy bukiet kwiatów jaki kiedykolwiek widziałam. Wyjechałam na kilka dni na konferencję, podczas gdy on został w domu sam z dziećmi.
Wiem, że istnieją faceci, których nic nie ruszy. Ale może jednak warto próbować? Bo co masz do stracenia?
Sprawdza się stara prosta zasada: to co dajesz, otrzymujesz z powrotem.
Jeśli lubisz czytać moje teksty kliknij ten czerwony guzik przy nazwie “Nieperfekcyjna Mama” TUTAJ