Wszyscy chcielibyśmy żyć w idealnym świecie. W miejscu, gdzie nie ma przemocy, biedy, zobojętnienia. Gdzie człowiek człowiekowi nie jest wilkiem, a zawsze można liczyć na pomocną dłoń. Chcemy żyć spokojnie, szczęśliwie i bez kłótni. Tymczasem, czy robimy cokolwiek, aby tak było?
Jasne, świata nie zmienimy od razu. Ale swoim (naiwnym?) sposobem wierzę, że to nie jest niemożliwe. Zmianę trzeba zacząć od siebie, a potem krok po kroku uczyć dobrych, odpowiednich zachowań swoje dzieci.
Włączam facebook’a. Wyskakuje mi filmik, na którym kilkuletnia dziewczynka znęca się nad królikami. Całą sytuację obserwują dorośli. Bawi ich to, akceptują zachowanie dziecka, które łapie zwierzę w swoje rączki i rzuca nim o podłogę. Za chwilę sytuacja się powtarza. A potem znów i znów. Rośnie we mnie gniew. Niczemu niewinne dziecko uczy się, że zwierzę to rzecz. Nic nie warty przedmiot, którym można pomiatać. Że królik nie ma czucia bólu. Że można z nim robić wszystko i mieć z tego ubaw.
Ta dziewczynka ma może 2-3 lata. Za kolejnych dziesięć obedrze kota ze skóry. Potem będzie znęcać się nad kolejnymi zwierzętami. Tak została wychowana. Tę “naukę” poniesie dalej. Jej dzieci powielą zachowania z filmu.
Któregoś razu wybieram się z Martyną do hipermarketu. Przy kasie obok starszy pan pakuje zakupy do torby, która pęka. Wszystkie produkty wysypują się na podłogę. Tłum ludzi stoi i gapi się na dziadka. Sama właśnie płacę za swoje zakupy, więc popycham córkę w stronę sąsiedniej kasy: “pomóż panu pozbierać te rzeczy!”. Martyna robi nieśmiało krok do przodu. “Martynko, pomóż!” – ponaglam. Pan bardzo jej dziękuje. Widzę jaka jest z siebie dumna.
Wracamy samochodem do domu. “Mamo, dlaczego nikt temu panu nie pomógł?”. Nie wiem co odpowiedzieć. To smutne. Zdaję sobie sprawę z tego, że jeśli sama nie nauczę jej spontanicznego reagowania w podobnych sytuacjach to stanie się jedną z osób, które z założonymi rękami obserwowały tego pana.
Tak, chcemy żyć w dobrym świecie. Sami oczekujemy wrażliwości i pomocy od innych. Tymczasem to wciąż znieczulica rządzi ludźmi.
Nic się nie zmieni dopóki nie nauczymy własnych dzieci, że potrzebującemu trzeba nieść pomoc. Że nie należy biernie przypatrywać się, gdy dziadkowi wysypią się zakupy. Że należy ustąpić miejsca w autobusie. Że nie wyklucza się koleżanki z klasy, której nikt nie lubi. Że zwierzęta czują. Że każdemu człowiekowi należy się szacunek. Że należy stanąć w obronie atakowanej osoby. Że nie należy nikogo krzywdzić, nawet słowem.
Nic się nie zmieni, dopóki nie nauczymy dzieci empatii, wrażliwości i współczucia.
Rośnie pokolenie ludzi patrzących na własny czubek nosa. Rosną ludzie, którzy prędzej podstawią nogę, niż podają rękę. Gdzie ośmieszyć kogoś jest super. Że dowalić, obgadać, oczernić jest oznaką odwagi. Gdzie każdy chce dowodzić, dziecko w klasie, mąż w domu, szef w pracy. Nie ma partnerstwa, jest stopniowanie kto ważniejszy, a kto poddany. Nikt nie chce być w tłumie. Rośnie za to tłum liderów walczących ze sobą o pozycję.
Nie zastanowimy się czy sąsiad jest zdrowy, ale bardzo ciekawi nas skąd ma tyle pieniędzy. Nie zainteresujemy się prawdą, ale bardzo chętnie słuchamy plotek. Przechodzimy ozięble obok rozsypanych zakupów, oglądamy filmy, na których cierpią zwierzęta. Stawiamy własne dzieci na “starcie” w wyścigu szczurów.
Nic się nie zmieni, dopóki nie zaczniemy od odpowiedniego wychowania przyszłych dorosłych.