UTUCZYŁA PANI TO DZIECKO JAK ŚWINKĘ

 

Pamiętam ten dzień bardzo dobrze. Takie dni się pamięta… choć jako młoda, niedoświadczona mama, bardzo szybko chciałam o nim zapomnieć. Nic nie boli wtedy tak jak słowa, zwłaszcza wypowiedziane w niedelikatny sposób, wprost, bezmyślnie… przez specjalistę. Kiedy te słowa dotyczą twojego dziecka i powodują, że zaczynasz myśleć o sobie jak o kiepskiej mamie, lub potęgują już istniejące kompleksy to nie może być nic gorszego.

Tego dnia wybrałam się z półroczną córką do pediatry. To chyba było jakieś szczepienie. Rozebrałam maleństwo do badania, a pani doktor na widok małej niemal krzyknęła: „Jakie grube dziecko! Co pani mu zrobiła?”. Poczułam jak robi mi się gorąco. Mała była pulchnym niemowlakiem, tego nie dało się ukryć, ale jako osoba wykształcona powinna najpierw ją zbadać, zmierzyć tkankę tłuszczową, sprawdzić siatkę centylową. Nic z tych rzeczy. „Spasła ją pani. Proszę ją odchudzić.” Półroczne dziecko?

Jako blogerka powinnam napisać teraz o tym jak otyłość jest niebezpieczna. Że należy dbać o zdrową dietę malucha, pilnować wagi i nie pozwolić na to, by dziecko z tego powodu miało problemy zdrowotne. To wszystko prawda. Ja jednak nie narzuciłam żadnej diety Martynie. Oboje z mężem jesteśmy szczupli i choć nie jesteśmy ani fit, ani bio, to zwracamy uwagę na to co jemy.

Słowa pediatry dźgnęły mnie w serce, bo dotknęły mnie jako matki, osoby odpowiedzialnej za zdrowie i wygląd dziecka. Ale nie zrobiłam nic co mogłoby poprawić wygląd córki. Dlaczego? Bo nie było takiej rzeczy, którą można było zmienić…

Karmiłam mlekiem modyfikowanym zgodnie z zaleceniami producenta. Martyna nie dostawała ani kropli więcej niż było to konieczne. Fakt, że wypijała za każdym razem wszystko co jej podałam, ale nigdy nie przekraczałam zalecanej dawki.

Do drugiego roku życia nie znała smaku cukru. Nie piła soków, herbat ani żadnego innego napoju niż woda (do dziś ją lubi).

Dietę rozszerzałam zgodnie z zaleceniami WHO. Porcje były małe, nie przekarmiałam jej w żaden sposób. Edukowałam się w tym kierunku ze wszystkich możliwych źródeł.

Na chłopski rozum… co miałam robić? Ograniczyć jej spożycie mleka? Głodzić ją? Karmić samą marchewką?

Do pierwszych urodzin sama byłam „pączusiem”. A przez całe dorosłe życie ważę 52 kg…

Jeśli Twoje dziecko jest pulchne, a wiesz, że karmione jest odpowiedzialnie, nie szalej! Jeśli jest zdrowe i nie ma predyspozycji do otyłości odziedziczonej to uwierz mi, jeszcze wszystko może się zmienić.

Martyna dziś jest tak szczupła, że wiszą na niej getry, które powinny przylegać do ciała. Gdyby tamten pediatra teraz ją zobaczył to pewnie kazałby dać jej jeść…

Pediatrzy nie przebierają czasem w słowach, a my, wystraszone matki, milczymy. Lekarz mojej koleżanki na widok jej syna powiedział: „Utuczyła go pani jak świnkę!”. Dziś jest rezolutnym, szczupłym kilkulatkiem.

Nie dajmy się zwariować ludziom w fartuchach, którzy nie pytają o dietę dziecka, a jedynie oceniając wygląd malca wydają swój osąd.