TO JEDNO MIEJSCE, KTÓRE ŁĄCZY WSZYSTKIE MATKI…

 

Matka to bardzo zabawny typ kobiety. Potrafimy wymyślić tyle śmiesznych wymówek i stworzyć tyle sposobów ucieczki, że można nam pozazdrościć. Podobno to domeną facetów jest wykręcanie się i szukanie pretekstów, by uniknąć obowiązków. My jednak przebijamy ich na łeb.

„Siedzenie” w domu z dzieckiem potrafi zmęczyć bardziej niż praca na etacie. Macierzyński absolutnie nie powinien nazywać się urlopem. Szkołą przetrwania albo testem na cierpliwość co najmniej. I jak my już tak bardzo próbujemy przetrwać to łapiemy się wszystkiego, co może nam pomóc choć na chwilę odetchnąć, pomyśleć w spokoju, posiedzieć w ciszy. Nie zawsze mamy okazję by czmychnąć z domu. Nie zawsze mamy możliwość, by dłużej niż kilka minut pobyć w samotności. Ale mamy swój sposób na krótki reset. I korzystamy z niego częściej niż nam się wydaje.

Jest takie jedno miejsce, które nazywamy oazą spokoju. I to nie dlatego, że właśnie tam załatwiamy swoje potrzeby fizjologiczne. My tam załatwiamy swoje potrzeby życiowe!

Łazienka

To miejsce, w którym łatwiej niż gdziekolwiek indziej pozbierać swoje chaotyczne myśli. Uciec na chwilę. Przejść pod ścianą niczym złodziej i niezauważenie na paluszkach przedostać się do swojej kryjówki. Usiąść i zwyczajnie pomyśleć, bezkrzyków dziecka, bez płaczu, bez rozpraszania. Na krótko, bo zaraz małe rączki zaczną dobijać się do drzwi, ale czasem właśnie ta chwila jest nam potrzebna.

To jedyne miejsce, w którym liczymy do tysiąca, by nie wybuchnąć. Kiedy krew osiąga temperaturę wrzenia to właśnie do łazienki biegniemy, żeby eksplodować. Tam dzieją się rzeczy niesłychane, a łazienkowe ściany znają więcej uderzeń pięścią niż jakiekolwiek inne.

To tam płaczemy. Tak, by nikt nie widział. Ze złości, ze zmęczenia, ze zwykłego smutku.

Tam też się uśmiechamy. Do własnego odbicia w lustrze, gdy czujemy się szczęśliwe. Tam możemy zobaczyć na własne oczy tę radość. Tam czujemy się piękne, gdy możemy o siebie zadbać. I w końcu tam czujemy się kobieco.

Uciekając do łazienki możemy skorzystać z przywileju wolności. Nie ukrywajmy tego, często siedzimy tam dłużej niż jest to konieczne. Najfajniej przecież przewijać stronę główną facebook’a załatwiając przy okazji swoje potrzeby fizjologiczne. Pranie składamy ociągając się i wmawiając tatusiowi, który krzyczy ”ratunku”, że samo się nie upierze. A tymczasem opierając głowę o ścianę oddychamy miarowo i wyłączamy się na moment.

Chroniąc dzieci przed cukrem (czytaj: wyżerając im słodycze) też często chowamy się w naszym schronie. Tam ukrywamy ślady zbrodni, jakimi są papierki po cukierkach i batonach. Łazienka jest nam przyjacielem, bo nie wygada kiedy ów papierki zostaną znalezione przez małych szpiegów.

Najpiękniejszy relaks również daje nam łazienka. Kiedy dzieci już zasną i ogarniemy wszystko, co ogarnąć trzeba chwile spędzone w łazience to często jedyny moment, kiedy można odpocząć tak naprawdę. Wyleżeć się w wannie, zrelaksować pod prysznicem, nałożyć maseczkę czy zwyczajnie zrobić peeling. Nie potrzebujemy kilku godzin, naprawdę wystarczy odrobina matczynego luksusu.

A jeśli chodzi o poczucie luksusu, to zaczynając urządzanie swojego domu postanowiłam, że moja oaza spokoju będzie zrobiona dokładnie w moim stylu. To mój schron przed złym światem, to moje chwile ucieczki i moje wymówki, więc jakby nie było… łazienka jest moja!

Póki co wygląda tak:

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Ale żeby poczuć się jak w paryskiej rezydencji, wybrałam do swojej metamorfozy kolekcję płytek Tubądzin zaprojektowanych przez Maćka Zienia.

Nie mogę doczekać się efektu. Mój mąż śmieje się, że już nawet załatwiać się na toalecie będę jak księżniczka, ale szczerze mówiąc, czy nam nie należy się poczucie, że jesteśmy księżniczkami? Nawet przez te kilka chwil w ciągu dnia?

 

Jestem przekonana, że każda z nas chowa się czasem przed własnymi dziećmi. To przecież nic złego, że potrzebujemy resetu. I cukru. I fejsa. Od czasu do czasu.