Libido. Podobno to coś, co ma związek z naszym bólem głowy. Mężczyźni znają tę wymówkę na pamięć. Jedyną reakcją jest wtedy machnięcie ręką albo obrażanie się. Urażona męska duma nie pozwala im przyjąć, że oto ich partnera nie ma nastroju na miłość. Nikt nie docieka dlaczego tak się dzieje. Najczęściej przyjmuje się za pewnik, że w długoletnich związkach ten palący ogień zaczyna zwyczajnie wygasać. Nie podobamy się sobie już tak jak kiedyś?
A termin „libido” jest bardzo złożony. To, że „boli nas głowa” nie oznacza, że partner przestał nas pociągać. Bardzo wiele czynników ma wpływ na to, czy dziś będziemy szaleć i wisieć na żyrandolu, czy zawiniemy się od stóp do głowy w kołdrę i będziemy udawać martwego szczura w kanale.
Poniżej ściąga dla mężczyzn, ale również kobietom pomoże ona zrozumieć, dlaczego książę nagle zmienia się w gremlina.
- Cykl miesięczny – od niego zależy najwięcej. Zmiana stężenia hormonów w naszym organizmie ma ogromny wpływ na to, czy nam się chce, czy nie. Większy popęd mamy w pierwszej połowie cyklu, trochę mniejszy w drugiej, przed samym okresem seks może w ogóle nie istnieć. PMS też nie jest mitem, całodzienny wkurw daje nam ostro popalić. Więc, drogi macho, jeśli chcesz zabłysnąć to działaj zaraz po kobiecej miesiączce. Szansa na ból głowy jest wtedy znikoma.
- Tabletki antykoncepcyjne – zażywamy je z różnych powodów. Nie lubimy innych metod antykoncepcji, albo nie lubi ich partner, albo jeszcze tysiąc innych przyczyn. Na pewno wygodniej jest łyknąć tabletkę raz dziennie niż martwić się czy kalendarzyk nas nie oszuka. Trzeba jednak wiedzieć, ze zażywanie pigułek zabija popęd seksualny. Czasem nawet do zera. Nic, nul, the end. Pomóc może zmiana tabletek. Ale wcale nie musi. W takim wypadku, chyba nie o taki środek antykoncepcyjny nam chodzi. Chociaż, faktycznie, brak seksu to brak ciąży.
- Stres – choroba dziecka, problemy w pracy, kłopoty finansowe, kłótnia z przyjaciółką, zmartwienia dotyczące wychowywania dzieci, adaptacja w przedszkolu itd. Jeśli coś siedzi w naszej głowie i mielimy to sto razy dziennie to ciężko się rozluźnić. Naszym partnerom wydaje się wtedy, że potrzebujemy takiego „aktywnego odpoczynku”, a prawda jest taka, że często ciężko nam się wtedy skupić. Nasze myśli krążą gdzieś indziej, nie mamy takiego magicznego guziczka, którego mają faceci, że wystarczy przełączyć na tryb „seks” i samo leci.
- Zmęczenie – Nie da się ukryć, że dużo mamy na głowie. Dom, dzieci, praca, codzienne obowiązki. Czasem marzymy tylko o tym, żeby walnąć się wieczorem na kanapę i zwyczajnie nic nie robić. Nie budzić, nie dotykać, w razie pożaru wynieść z kanapą. I nie jest to kolejna wymówka, by wbić szpilę facetowi w serce, naprawdę nie mamy siły! A już na pewno nie mamy ochoty udawać ideału, który wybawi dzieci, ugotuje obiad, wysprząta mieszkanie a wieczorem zakłada skórzany gorset i wije się niczym wąż. O nie. My chcemy tylko spokojnie leżeć.
- Kompleksy – zwłaszcza po porodzie. Bywa, że zostają nam nadprogramowe kilogramy, z którymi ciężko nam się pogodzić. Często nieproszonym gościem jest też cellulitis albo rozstępy. Jeśli nie jesteśmy zapewniane o tym, że nadal jesteśmy piękne to czujemy się tak, jakby było dokładnie odwrotnie. Dla mężczyzn to błaha sprawa, dla nas bardzo istotne jest, by usłyszeć, że nic się nie zmieniło. Doznałam lekkiego szoku czytając niedawno, że ponad połowa Polek i Polaków kocha się przy zgaszonym świetle. To sprawka kompleksów, jestem tego pewna.
- Kłótnia – ktoś kiedyś powiedział, że seks jest najlepszym sposobem na pogodzenie się. I tak się utarło. Facet najpierw podnosi nam ciśnienie, a potem przykleja się do nas w łóżku. Prawda jest taka, że wkurzona kobieta wcale nie myśli o zbliżeniu. Każdy dotyk partnera w takiej sytuacji powoduje, że jeszcze bardziej stawiamy się jak jeż, a irytacja to jedyne trafne określenie. Najpierw się pogódźmy, a potem kochajmy. To odpowiednia kolejność działań.
- Rutyna – każdy dzień wygląda tak samo. Spotykamy tych samych ludzi, dzieci zachowują się dokładnie w ten sam sposób, kłócimy i godzimy się w tych samych kwestiach, nawet zakupy robimy w tym samym sklepie co zwykle. Przychodzi wieczór, czas na bliskość z partnerem i już wiemy, że znów będzie tak samo. Identyczna gra wstępna, zaplanowany finisz. Nie chce nam się, zwyczajnie nie chce się znów przeżywać dnia świstaka.
- Obowiązek małżeński – coraz więcej par traktuje miłość fizyczną jak obowiązek. Przychodzi weekend, czas na seks. Bo trzeba zaliczyć jeden raz w tygodniu, żeby nie odbiegać od średniej krajowej. Jak się tym cieszyć? Jak oczekiwać tego momentu, skoro to tylko kolejny obowiązek na długiej liście naszych „prac”?
To niby nic wielkiego.
A jednak krążą anegdotki o tym, że kiedy facet ma tysiąc pomysłów na seks, to kobieta ma tysiąc jeden wymówek. Nie biorą się znikąd kawały o tym, że kobieta kochając się z mężem układa sobie w głowie listę zakupów na jutro. Libido przypomina rozchwianą chorągiewkę na wietrze. Wcale nie jesteśmy zołzami, które tylko robią na złość facetowi. Wiele czynników wpływających na nasz popęd jest niezależne od nas. A my, bidule, musimy się z tego tłumaczyć.