BŁĘDY WYCHOWAWCZE, KTÓRE POPEŁNIAMY ŚWIADOMIE I Z PREMEDYTACJĄ

 

Na samym początku swojej macierzyńskiej drogi staramy się być idealnymi mamami. Takimi perfekcyjnymi rodzicielkami, które doskonale wiedzą na czym polega wychowywanie dziecka. Potem zdajemy sobie sprawę z tego, że nie można być ideałem, bo w pogoni za trendami można łatwo się zagubić i przy okazji nabawić sporo kompleksów. Popuszczamy sobie trochę, właśnie po to, by w końcowym etapie popełniać błędy wychowawcze wcale nie niechcący, a świadomie i z premedytacją.

Co robimy? Poznajemy wiele niepedagogicznych zachowań, które powielamy co jakiś czas. Może nie codziennie, ale jednak. I w gruncie rzeczy cieszymy się, że działa cokolwiek…

Najczęstsze błędy wychowawcze, które popełniamy świadomie:

  1. Ranek. Wszyscy zaspani a czas goni. Już trzeba wychodzić a dziecko się ociąga. Najpierw lewy but na prawą nogę. Oho, coś nie pasuje. Ściąga. Spada przy okazji skarpetka. Zaczyna się długie i mozolne zakładanie skarpety od nowa. Pięta u góry. Maluch kręci głową, coś tu nie pasuje. Co robisz? Zabierasz tę nieszczęsną skarpetkę i sama mu nakładasz, potem but, kurtkę, czapkę i wszystko co było do założenia. Przecież trzeba już wychodzić. Nieważne, że podręczniki mówią, by zachować cierpliwość, a ćwiczenia prowadzą do opanowania nowej umiejętności. Co cię obchodzą teraz jakieś książki? Zakładaj tego buta i wychodzimy, bo zaraz będzie śniadanie w przedszkolu!
  2. Wiesz, że powinnaś spędzać z dzieckiem czas i robiąc to poświęcić mu całą swoją uwagę. Ale cholera, właśnie pralka skończyła prać i póki dziecko zajęło się klockami to szybko pobiegniesz je rozwiesić. To przecież trwa tylko chwilkę. A po tej chwilce zauważasz, że nadal stawia wieżę, więc może jeszcze zdążysz obrać ziemniaki na obiad. I zadzwonić do koleżanki. I jeszcze zmywarkę opróżnić. Poradnik nie tego cię uczył…
  3. No i kiedy okazuje się, że jeszcze nie zdążyłaś wszystkiego ogarnąć i trzeba jeszcze dokończyć obiad to… włączasz dziecku bajkę. Przecież to tylko 15 minut a jeść coś trzeba. Dziecko w hipnozie przed szklanym ekranem prawie się nie rusza, więc biegiem do kuchni. Ojjj, superniania pogroziłaby palcem.
  4. Wojna. Wieczna wojna między rodzeństwem. Tego nie da się już słuchać. Znowu się kłócą o jakąś zabawkę. Wkraczasz do akcji zanim sobie coś zrobią. Przerywasz swoją pracę i nie pytając o to co się stało i kto komu zabrał piłkę, prosisz starszaka, żeby ustąpił, bo starszy, mądrzejszy, bo dojrzalszy. Doskonale zdajesz sobie sprawę z tego, że nie tak powinien wyglądać rozejm i jeśli młodsze dziecko postąpiło niewłaściwie to ono powinno ustąpić. Ale nie masz teraz ani czasu, ani sił, żeby dociekać prawdy. Bardzo niedobrze. Egzamin z wychowywania oblany.
  5. Te nieszczęsne emocje. Czytałaś nawet niedawno jak destrukcyjny potrafi być krzyk względem dziecka. I starasz się, tak bardzo się starasz, aż tu nagle… Jezuuu, co to było? To jak tak ryknęłam? Ryknęłaś, na biedne wystraszone dziecko. Obiecujesz sobie, że już nigdy, że to był ostatni raz, musisz nad sobą zapanować… I krzyczysz nadal.
  6. Szantaż. Myślisz, że to nic złego, bo przecież musi w końcu coś zjeść. Nie można żyć powietrzem i miłością do mamusi. I obiecujesz złote góry, niech tylko chlipnie tej zupy. Tak, pójdziemy na huśtawki. Tak, mamusia kupi lizaka. Tatuś ponosi na rączkach. Tylko zjedz… Maluch albo się zmusza, albo zaczyna płakać, bo nie da rady zjeść a tak bardzo chce na huśtawkę… Przecież chciałaś dobrze, jeśli nie będzie jadł to zmizernieje, choroby się nabawi, sił nie będzie miał!
  7. Jesteś dumna ze swojego dziecka, bo zachowało się właściwie, ładnie wyrecytowało wiersz, wygrało konkurs itd. No i przeczytałaś ostatnio, ze chwalić należy z głową i że to nie może być „jestem z ciebie dumna”, absolutnie nie chwali się dziecka tylko starania i dobre chęci. I widzisz tą swoją perełkę i jak masz teraz powiedzieć „widziałam, że się starałeś”. Daj spokój! „Jesteś wspaniały, fantastyczny, najlepszy! Mamusia jest taka dumna!!!”. A jakiś poradnik właśnie umarł…
  8. Czasem dla świętego spokoju, żeby w końcu dziecko przestało płakać rzucasz: „tak kochanie, pójdziemy potem na plac zabaw”, mimo że dobrze wiesz, że dziś nie dacie rady. Kłamstwo? Tak, można to podpiąć pod kłamstwo. Kłamiesz w żywe oczy. Może zapomni. A jak nie to jakoś znowu wybrniesz. Coś wymyślisz. Byle już tak nie krzyczało. A na blogu idealnego rodzica przeczytałaś, że tak nie wolno… Nu nu nu, niedobra.

Trzeba przyznać, że każdemu się to zdarza. Może nie wszystko. Może nie codziennie. Ale czasem właśnie dla świętego spokoju i własnej wygody wybieramy zachowania, które nie mieszczą się normach prawidłowego wychowywania dzieci. Świadomie popełniamy błędy rodzicielskie. I ciężko nam się do tego przyznać.