Monika jest śliczną, drobną blondynką. Jej jasne, długie loki zawsze zwracały uwagę mężczyzn. Zawsze wesoła i wygadana. Takie kobiety trafiają na samych ideałów. Pierwszy z nich bardzo szybko znalazł sobie koleżankę. Najpierw była tylko znajomą z pracy, potem przyjaciółką, dziś jest żoną. Drugi po dwóch latach związku obudził się pewnego dnia z przeświadczeniem, że się nie wyszalał. Jakimś cudem tak nagle poczuł, że nie jest gotowy na poważny związek. Trochę dziwne, kiedy od roku mieszka się już z kobietą… Ideały…
W końcu poznała jego. To była szalona miłość. Pełna wzlotów i upadków. Z mnóstwem przygód i fantastycznych wspomnień. Naprawdę rzadko zdarza się, żeby dwie osoby tak perfekcyjnie się dobrały. Spędzali ze sobą każdą wolną chwilę, mieli wspólnych przyjaciół, te same zainteresowania. Ten związek skazany był na sukces.
Ślub, wesele, podróż poślubna, nowe mieszkanie, plany, marzenia… Wszystko odbywało się jak we śnie. Cudownym śnie, z którego nie chce się obudzić. Ale jak to w życiu bywa, przychodzi taki moment, że szczypiesz się… i się budzisz. I to był najszczęśliwszy, a zarazem najsmutniejszy moment w jej życiu. Przyjście na świat ich syna.
Nagle okazało się, że ten wspaniały facet, przyjaciel i najbliższa osoba na świecie ma jedną poważną wadę. Nie potrafi być ojcem. Początkowo tłumaczyła to sobie tym, że synek jest malutki. Przecież jeśli dotąd nie miał styczności z takim maleństwem to może się go trochę obawiać. To chyba naturalne, że nowa sytuacja życiowa, w dodatku tak poważna, dostarcza nam niepewności i stresu. Ale czas mijał, a on się nie zmieniał. Nie szukał kontaktu z dzieckiem, nie czuł potrzeby przebywania z nim, poznawania go, spędzania razem czasu. Czasem miała wrażenie, że zdecydował się na rodzicielstwo, bo taka była kolej rzeczy. Zakochanie, ślub, dziecko.
Teraz, gdy trzyma w rękach papier rozwodowy analizuje wszystko po kolei. Jako zakochana dziewczyna nie zwracała uwagi na takie „szczegóły”. Wystarczyło, że się kochali, szanowali i przyjaźnili.
A wystarczyłoby, gdyby wcześniej zauważyła, że wiele faktów z życia faceta jest decydujących w przyszłej roli ojca.
Nigdy nie miał dobrych stosunków z rodzicami. Właściwie to odwiedzał ich tylko wtedy kiedy musiał, urodziny, święta, przejazdem „przy okazji”. Zawsze krótko, bez emocji. Kiedyś zwierzył się jej, że nigdy nie usłyszał od nich „kocham cię”, że był wychowywany twardą ręką, że wystarczyło tylko, że był posłuszny a ze szkoły wracał z najlepszymi stopniami. Nie istniało nic takiego jak rodzinne więzi. Jak więc miał je stworzyć teraz ze swoją rodziną?
Chyba nigdy nie był odpowiedzialny. Lubił te ich wspólne szaleństwa, ale wszystkie ważne decyzje podejmowała sama. Dopiero teraz dotarło do niej, że samodzielnie organizowała ślub i wesele. Zgadzał się z wszystkimi jej wyborami, a wszystkie niedociągnięcia potem były jej winą. Jak mógłby teraz wziąć odpowiedzialność za nowe, maleńkie życie?
Kiedy synek znajomych cierpiał z powodu kolek, dla niego większym problemem było to, że musieli odwołać wspólne wyjście na imprezę. A przecież tak się zdarza, kiedy ma się maluszka w domu. Dzieci chorują nie pytając nas o pozwolenie. Miał się o tym przekonać dwa lata później, kiedy ich synek zachorował kilka godzin przed wyjściem na zabawę sylwestrową. Pamięta, że wtedy obrażony poszedł wcześniej spać. Jakim sposobem facet z mentalnością chłopca miałby stać się dobrym ojcem?
Kiedy jej dwuletnia siostrzenica pobrudziła mu spodnie kremowym ciastkiem zdenerwował się. Wszyscy obrócili to w żart, ale teraz widzi wyraźnie, że wszystkie imprezy, w których uczestniczyły dzieci zwyczajnie go męczyły. Zaczęło docierać do niej, że on… chyba w ogóle nie lubi dzieci.
Dlaczego nigdy wcześniej nie zdobyli się na szczerą rozmowę? Dlaczego uznali za oczywiste to, że teraz czas na potomstwo?
Nie zgodził się na terapię małżeńską. Przecież nikt nie będzie robił z niego wariata. Chciała dziecko, to je teraz ma. Wymiksował się. Została z poczuciem przegranej, z silnym przekonaniem, że to jakim mężczyzna będzie ojcem wiadomo już dużo wcześniej. Trzeba tylko zwrócić uwagę na te „szczegóły”, na które nigdy nie zwracają uwagi zakochani.