Nie trzeba być wyrodną matką, żeby zapragnąć ucieczki z domu. Nie trzeba być kiepską mamą, by marzyć o świętym spokoju. Macierzyństwo jest irracjonalne. Można kochać całym sercem swoje dzieci a jednocześnie mieć ochotę spakować walizkę i wyjechać na koniec świata. Chociaż na godzinę.
Każda z nas ma czasem dość. Każda z nas bywa zmęczona i zdenerwowana. I absolutnie każda marzy o chwili dla siebie. Bez dziecięcego płaczu, krzyku, zabawek wokół, konieczności stania przy garach i prasowania sterty ubranek w rozmiarze miniaturowym.
Któregoś dnia przychodzi ten długo wyczekiwany moment i otwierają się olbrzymie drzwi zamczyska, w którym cię zamknięto. No dobra, tak naprawdę to zwykłe drzwi wejściowe, ale jakże długo wydawały się murem między tobą a resztą świata. Nadchodzi moment, gdy twój partner niczym rycerz uroczyście oświadcza: masz wychodne! Kątem oka sprawdzasz czy nie ukrył gdzieś kamery, ale w końcu dociera do ciebie ta najpiękniejsza prawda: facet upadł na głowę i odzyskał rozum. W głowie tańczysz jak szalona wyobrażając sobie co można zrobić z kilkoma godzinami tylko dla siebie. To przecież twój pierwszy raz, od bardzo dawna. Pójdziesz na Giewont, upijesz się, zrobisz sobie tatuaż albo piercing, ogolisz głowę na łyso, będziesz szaleć z przyjaciółką w klubie.
Wychodzisz z domu i łapiesz powiew świeżego powietrza. Zbliżając się do samochodu naciągasz jeszcze ucho w kierunku domu, sprawdzając czy dziecko nie płacze. No, bo jeśli zapłacze to wracasz. Nie możesz przecież być taką egoistką. Jakieś głosy w głowie podpowiadają ci: jedź, na co czekasz? No jedź! Ok, jadę zdobywać świat!
I nagle dociera do ciebie, że tak naprawdę to nie wiesz co ze sobą zrobić. Jechać, ale dokąd? Jak? Wolność, o którą walczyłaś nagle wydaje się bez sensu. Przecież tyle do zrobienia w domu…
Sama nie wiesz kiedy nagle znajdujesz się w galerii handlowej. Tak, kiedy nie wiadomo co robić, to wszystkie drogi prowadzą właśnie tam. No to co najpierw? Zakupy, wałęsanie się po sklepach czy kawa w kawiarni. Noszzzz szaleństwo! Masz wybór. W końcu możesz dokonać samodzielnej decyzji co zrobić ze swoim życiem. I oglądasz każdy wieszak. Każdy, rozumiesz? Bez pośpiechu, bez dziecka, które ciągnie twoją nogawkę od spodni, by w końcu wyjść i wrzucić dwa złote do tego helikoptera na środku galerii. Sprawdzasz komórkę. Milczy. Zadzwonić czy nie? Może sobie nie radzą, może dom już roznieśli, może coś się stało. Dlaczego milczy? Przesuwasz kolejny wieszak, ale nawet nie wiesz co na nim wisi, bo myślami jesteś w domu. Przecież to pora obiadu. Czy twój rycerz o tym pamięta?
Kawa smakuje wybornie. Jest gorąca. A ty siedzisz i patrzysz przed siebie. O taką wolność walczą wszystkie matki. Spokojną kawę z dala od dzieci. Przecież nie robisz nic złego. Zaszalej dziewczyno i zamów jeszcze lody! A co! Należy ci się.
I kiedy w końcu cię zemdli możesz wracać do domu. Odpoczęłaś, naładowałaś akumulatory, czas wracać na pole walki. O ile jeszcze stoi w tym miejscu, w którym je zostawiłaś.
Wchodząc do domu nasłuchujesz krzyków, ale nic się nie dzieje. Patrzysz na ogromne siatki, które trzymasz w rękach. Twój maluch ma tyle nowych ubrań, że do końca roku nie musisz już nic kupić. Trzeba mu przecież jakoś zrekompensować to, że biedny nie mógł być z tobą. Że śmiałaś pomyśleć o sobie. Dobiegasz spocona do dziecka. Oddycha? Wszystkie kończyny całe? Pielucha zmieniona? Najedzone? To takie niesprawiedliwe, nie jesteś niezastąpiona. Poradzili sobie bez ciebie. Jak mogli?
Wieczorem rozkładasz deskę do prasowania. Kurczę, zmarnowałaś popołudnie na szwendanie się po sklepach to teraz do północy będziesz machać żelazkiem. I po co ci to było?
Spokojnie. To tylko ten pierwszy raz. Najtrudniejszy. Następnym razem uciekniesz i nie obejrzysz się za siebie. Może nawet ten tatuaż zrobisz? 😉