BLOGER TO SPRZEDAJNA ŻMIJA (?)

 

Jacy ci blogerzy sprzedajni! Taki fajny był blog a teraz same (?) reklamy. No tak, kasa musi się zgadzać. Z czegoś trzeba żyć, dzieci ubrać…

Serio?

Czuję potrzebę napisania tego posta, by nie powtarzać się za każdym razem, gdy ktoś hejtuje mnie lub innego blogera za reklamę. To będzie tylko ten jeden raz i mam nadzieję, że zrozumiecie cały przekaz.

Jacy ci blogerzy sprzedajni!” – są pewnie i tacy. Wezmą wszystko i ucieszą się z darmowych chrupek czy płatków śniadaniowych. I to da się wyczuć. Nie mnie oceniać jednak takie zachowanie. Nie interesuje mnie to. Ale są i tacy, którzy nie chcą i nie mogą pozwolić sobie na to, by ich autorytet i zaufanie zostało zachwiane. Zbyt długo jestem tu dla Was i zbyt dużo serca włożyłam w to, by stworzyć tak liczną i fajną grupę mam na blogu i fanpage’u, by zareklamować bubel lub coś czego sama nie używam. Za bardzo zależy mi na czytelnikach i rozwoju, by jednym nieprzemyślanym ruchem nagle wszystko przekreślić. Nawet, gdyby firma zaświeciła mi przed oczami złotem i obiecywała karierę na miarę amerykańskiej superniani to nie wzięłabym zlecenia, gdyby produkt mi nie odpowiadał. Nieskromnie powiem, nie muszę godzić się na współpracę, by kupić sobie dobrą szynkę na chleb.

Taki fajny był blog a teraz same (?) reklamy!” – nie wiem jak jest na innych blogach. Śledzę tylko nieliczne a i to od wielkiego dzwonu, bo nie mam czasu na ich regularne czytanie. Same reklamy na moim blogu stanowią maleńki procent w stosunku do całości. Codziennie dostaję co najmniej kilka ofert współpracy i już w przedbiegach 90 procent z nich odrzucam. Nie robię z bloga słupa ogłoszeniowego, ale jeśli dochodzi do współpracy to wiem, że nie robię nic wbrew sobie. „Same” reklamy to są w tv, tu najważniejszy jest przekaz. Zawsze staram się, by poza reklamowanym produktem pokazać coś więcej. Mam nadzieję, że tak było w przypadku BRASTERA, gdzie próbuję nakłonić do badań i mówię „nie ma się czego bać! Nawet w przypadku choroby można z nią wygrać. I żyć potem jeszcze co najmniej 40 lat, jak moja babcia”. We wpisie z MEBLIKIEM chciałam pokazać, że nie trzeba kupować mebli z pszczółką albo Kubusiem Puchatkiem a już sześciolatce można przygotować pokój, w którym będzie czuła się dobrze nawet za naście lat. Ze ŚNIEŻKĄ pokazałam, że w biurze wcale nie musi stać biurko. Pokazałam Wam BEPANTHEN, bo to rzeczywiście jedyna maść, która uratowała tyłki moim dzieciom. Serio? Same reklamy?

No tak, kasa musi się zgadzać”- a dlaczego nie, skoro firma chce mi zapłacić? Pracujecie za darmo? Uczciwie zarabiam. Płacę składki ZUS i podatki. Pracuję więcej niż na etacie. Jeśli firma X, której produkty lubię chce mi zapłacić za reklamę to tylko się cieszyć. Jeśli firma Y mówi, że chce wysłać mi produkt do testów to dlaczego nie? Jeśli mi się spodoba rozmawiamy o wynagrodzeniu, jeśli nie to dalszy etap odpada a ja nie wciskam Wam kitu. Nie muszę i nie chcę. Zdarzają się wyjazdy sponsorowane i wiele innych  form współpracy, a stawki… cóż, im bardziej poczytny blog, tym lepiej się zarabia. Ale wciąż uczciwie.

Przy okazji, jakoś nikt nie próbował hejtować mojej książki, a przecież nie pisałam jej charytatywnie 😉 Tak samo jest z konkursami na fb. Nikt tego nie neguje, a jednak i one bywają płatne.

Nie od dziś wiadomo, że reklamy na blogach to temat rzeka. Jest pewnie tyle samo zwolenników ile przeciwników. Osobiście, lubię je u innych, bo mam możliwość poznać coś nowego. Nie musi mi się spodobać, nie muszę od razu go kupić, a przeczytanie wpisu sponsorowanego nie zobowiązuje mnie do pozytywnej opinii. Wiele z Was nie miało pojęcia, że istnieje coś takiego jak Braster. Wiele mam nie używało nigdy Bepanthenu, a potem postanowiło spróbować. Nie znaliście także tranu, który reklamowałam na fb. I to jest fajne, możliwość poznania czegoś nowego i podjęcia decyzji po mojej recenzji.

Nigdy nie pisałam pod publikę. Ta strona jest dla tych, którzy lubią mnie czytać. Nie dla tych, którzy chcą mi coś narzucić. Lubię pozytywne komentarze, ale zgadzam się także na konstruktywną krytykę. Mojej osoby, sposobu pisania czy danego produktu. Hejt natomiast wywalam. Blokuję dożywotnio. I to nie zmieni się nigdy.

Tymczasem życzę Wam miłego dnia. Zmykam pisać kolejną recenzję, z nowym przesłaniem dla fajnych, wyluzowanych mam. Fajnie jeśli Wam się spodoba, jeśli nie to przynajmniej zobaczycie czego moim zdaniem warto używać.

Idźcie w pokoju.