bepanthen baby opinie

KOSMETYK, KTÓRY URATOWAŁ NAM TYŁEK

 

Kiedy przeczyta się te wszystkie mądre poradniki dotyczące pielęgnacji maluszka wszystko wydaje się takie łatwe. Jaka filozofia tkwi w kąpieli i przewinięciu noworodka, no jaka? Sytuacja nieco zmienia się w chwili, gdy do rąk dostajesz prawdziwego małego człowieka i musisz wykonać te wszystkie czynności.

 

Moja najstarsza córka, Martyna, była pierwszym noworodkiem jakiego kiedykolwiek trzymałam na rękach. Nigdy wcześniej nie zmieniałam pieluchy maleństwu ani nie karmiłam. Czułam się jakby ktoś podsunął mi pod nos test egzaminacyjny mówiąc: „to ten moment, pokaż co potrafisz”. Egzamin zaliczyłam, ale zmęczyłam i spociłam się przy tym jakbym wspinała się na najwyższą górę. Jasne, potem było coraz łatwiej. Zważywszy na to, że taką pieluchę zmienia się średnio co trzy godziny bardzo szybko dochodzi się do wprawy.

 

Nie uniknęłam jednak błędów i mimo że książkowo wykonywałam wszystkie czynności, mała nabawiła się odparzeń. Myłam i przewijałam odpowiednio często. Smarowałam kremami, najpierw jednym, potem drugim. Zmieniałam na kolejny, polecony przez położną, potem na ten, który zaleca znajoma farmaceutka. Nie mogliśmy wyleczyć ran, co było bardzo męczące zwłaszcza, że mieliśmy środek lata. Pomagało zalecane wietrzenie pupy, ale nocą wietrzenie odpadało a przy wysokiej temperaturze dolegliwości były zwiększone.

 

Zanim doszłam do tego, że wszystkiemu winien jest nieodpowiedni dobór pieluszki byłam niemal siwa. A jak to często bywa przy pierwszym dziecku, wybraliśmy te najsłynniejsze, najlepsze, najdroższe i zalecane na prawo i lewo. Martyna „olała” system uczulając się właśnie na nie. Już wtedy zaświeciło mi się światełko, że będzie wyjątkową indywidualnością, bo zazwyczaj to co najmniej uczula, ona właśnie nie toleruje.

 

Kwestia doboru odpowiedniej pieluchy poszła potem gładko. Kosmetyku natomiast szukaliśmy dłużej, bo to co na jednym forum było super, na drugim okazywało się niewypałem (a byłam wtedy wielką fanką pisania na forum dla mam).

 

W końcu trafiliśmy na kosmetyk, który jest z nami do dziś, Bepanthen Baby. Dlaczego? Bo spełnił wszystkie kryteria kremu jakie dla nas były kluczowe przy tak wymagającej skórze:

 

  1. Pomaga chronić skórę, a więc nie tylko leczy. Dobrze się rozprowadza i tworzy warstwę ochronną zapobiegając odparzeniom, co przy w końcu wyleczonej pupie było ważne. Nie chcieliśmy powtórki z rozrywki. Powłoka, którą tworzy maść uniemożliwia kontakt moczu dziecka ze skórą, od razu wchłania go pielucha.
  2. Nie wysusza. Nie zawiera tlenku cynku, który tak chętnie dodawany jest do tego typu maści. Nie powoduje więc łuszczenia skóry, co widoczne jest przy dodawaniu „chemii” w kosmetykach.
  3. Zabezpiecza przed oparzeniami minimalizując ryzyko otarć, co jest ważne już na etapie raczkowania. Martynka była pulchnym dzieckiem, więc bardziej narażonym na otarcia pieluchy, a przy skórze skłonnej do podrażnień wymagała naprawdę dobrej maści.
  4. Nie uczula. Nawet takiego indywidualisty jak moja córka. Co więcej, nie ma w swoim składzie składników, które mogłyby potencjalnie powodować uczulenie. Spokojnie można go stosować profilaktycznie, przy każdej zmianie pieluszki. Nie zawiera dodatku składników zapachowych ani barwników. Oczywiście ze wszystkimi niezbędnymi atestami.

1

Bepanthen Baby to jedna z niewielu  maści,  która jest w naszym domu stale i niezmiennie od kilku lat. Stosowałam ją od pierwszego dnia życia bliźniaczek. Dziś, mówię z ręką na sercu – mają dwa lata i ani razu nie nabawiły się odparzeń.

Szkoda, że poszukiwanie odpowiedniego kremu dla siebie nie jest takie proste.

DSC_0675

Klikając w link dowiecie się więcej o pielęgnacji pupy niemowlęcej. I ja tam jestem. I krzykaczki moje też :

PYTANIE NA ŚNIADANIE

Artykuł napisany we współpracy z firmą Bayer. Nr L.PL.MKT.07.2016.4097