PORZUCAM SWOJE DZIECKO I WRACAM DO PRACY

 

Nareszcie, stało się! Jesteś mamą. Pracę etatową zamieniłaś na najważniejszą rolę swojego życia. Przynajmniej na pewien czas…

Po pierwszej fali euforii i poznawania się z dzieckiem nawzajem przychodzi niestety taki moment kiedy zwyczajnie robisz się zmęczona. Codziennością, ciągle tak samo wyglądającymi dniami, zmienianiem pieluch, podawaniem kaszki. Rzeczywistość ma to do siebie, że nawet najpiękniejsze barwy z czasem blakną. I nagle musisz stanąć przed trudną decyzją. Wracać do pracy czy jeszcze nie?

Niestety niewiele kobiet może samodzielnie zdecydować. Zazwyczaj wybiera za nas życie. Tutaj nagle okazuje się, że rutyna macierzyństwa, przemęczenie, spadek poczucia własnej wartości ma się nijak to sytuacji, gdy jednak trzeba maluszka zostawić w domu i wyjść (wychodzić codziennie!) na kilka godzin do pracy. Nawet jeśli jest trudno prowadzić wciąż takie samo życie w domu to wizja „porzucenia” własnego dziecka wydaje się być jeszcze gorsza. Nadchodzi dzień, gdy chętnie lub nie, musisz jednak wrócić do etatowej pracy.

I nagle czujesz się bardziej nieszczęśliwa niż wtedy, gdy miałaś dość kolejnego płaczu dziecka w ciągu dnia. Bo jak to? Spędzałaś z dzieckiem 24 godziny na dobę i nagle ktoś inny ma zająć twoje miejsce? Już nie będziesz pierwszą osobą, która zobaczy postępy rozwoju twojego maluszka? Nie zobaczysz pierwszych kroków ani nie usłyszysz pierwszego złożonego zdania? Co jeśli niania lub ciocia z przedszkola stanie się dla niego najważniejszą osobą? Ty nią przecież jesteś! Czy teraz ktoś inny będzie rysował mu kotka i czytał bajki? Z kim innym pójdzie na spacer i kogo innego będzie przytulał?

Serce pęka na pół. Już nigdy nic nie będzie takie samo. Musisz przecież po pracy zająć się jeszcze domem, ile czasu zostanie dla was? A może będziesz aż tak zmęczona, że nie pogodzisz pracy z macierzyństwem? Nie tak to miało wyglądać.

Jesteś wyrodną matką. Czujesz się nią. Więcej godzin spędzisz poza domem niż z własnym dzieckiem! Nie przybiegniesz pierwsza, gdy stłucze sobie kolano. Nie obejrzycie razem jak co rano Kubusia Puchatka. Radosne piski na huśtawce będzie słyszał ktoś inny.

Milion wątpliwości, ogromne poczucie winy i bezsilność. Przecież musisz wrócić. Z czegoś musicie żyć. Nie możesz przecież zabrać ze sobą dziecka…

Powiem ci coś. Te wszystkie wyrzuty są normalne i naturalne, bez względu na to czy decyzję o powrocie podjęłaś świadomie czy zostałaś do niej zmuszona przez rzeczywistość i stan konta. Nawet jeśli macierzyństwo zmęczyło cie na tyle, że padałaś na cyce każdego wieczoru to i tak ciężko jest wrócić do porządku dziennego nad tym, że nie grasz już jedynych skrzypiec w życiu dziecka. Daj sobie czas na płacz, to po prostu trzeba przejść.

Kiedy pisałam swoją książkę moimi dziećmi zajmowała się niania. Ciocia męża. Dwa dni w tygodniu po cztery godziny. Goniły mnie terminy a nikt nie był w stanie mi pomóc organizacyjnie, żeby zająć się całą trójką. Siedziałam w swoim biurze i słyszałam radosne śmiechy córek. To ja powinnam tam siedzieć na podłodze i układać z nimi klocki. To ja powinnam pójść z nimi na huśtawki. I choć czułam, że robię coś fajnego dla siebie, że to coś być może jest długofalową inwestycją w siebie nie pozbyłam się tych wyrzutów.

Ucichły zupełnie, gdy zauważyłam pewną rzecz. Wychodząc z biura tak bardzo chciałam już z nimi być, że nie przeszkadzały mi już krzyki moich maluchów. Porozrzucane klocki przestały być problemem. Skupiałam na nich swoją uwagę w stu procentach.

Do czego zmierzam? Pracująca na etacie mama w wielu wypadkach bywa jeszcze lepszą mamą niż ta, która spędza z dzieckiem 24 godziny na dobę. Oczywiście, nie jest to regułą, ale tak się zdarza. Zajmując swoją głowę czymś innym jest w stanie zatęsknić za domem i pociechą. Wraca pełna energii i chcąc poświęcić swój czas maluchowi nie robi już tego z konieczności, ale z nieukrywaną chęcią. I tu leży jedna wielka zaleta powrotu do pełnoetatowej pracy. Nagle okazuje się, że jesteś lepszą mamą. Spełnioną, więc szczęśliwszą. A więź z dzieckiem nie umiera tylko dlatego, że ktoś inny zajmuje się nim podczas twojej nieobecności. Tak, zdecydowanie szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko.

Zupełnie nieoczekiwanie okazuje się, że znajdujesz czas na narysowanie tego kotka i przeczytanie bajki. W weekend z radością popędzisz na huśtawki a Kubusia Puchatka oglądniecie teraz wieczorem.

Nie wyrzucaj sobie, że porzuciłaś dziecko. Porzuciłaś dotychczasowe macierzyńskie życie trwające całą dobę. Ale zyskałaś coś więcej. Utraconą radość z bycia mamą.