KAŻDA MATKA TO WARIATKA

 

Macierzyństwo bywa irracjonalne. To co robi z nami, kobietami, jest pozbawione sensu i logiki. Powszechnie uważa się, że to PMS robi z nas wariatki, a tak naprawdę stajemy się szalone wtedy, gdy zostajemy mamami. Chyba jeszcze nie udowodniono dlaczego tak się dzieje, ale fakty są niezaprzeczalne.

Wyrzucasz sobie: za dużo. Za dużo bajek, za dużo parówek, za dużo kłótni, nieporozumień, za dużo słodyczy, naszego ulegania i niepotrzebnie zszarpanych nerwów.

Żeby w przyrodzie mogła być zachowana równowaga wyrzucasz sobie także: za mało. Za mało wspólnego czasu, kreatywnych zabaw, za mało świeżego powietrza, spontaniczności, za mało owoców i warzyw.

Cokolwiek zrobisz, wciąż jest za dużo lub za mało. Choć w rzeczywistości przecież jesteś fajną mamą, najlepszą jaką możesz być. Chrzanić perfekcyjność, najważniejsze by zachować odpowiedni poziom rodziny w rodzinie.

Kiedy kolejny raz dostajesz w kość i dzień wydaje się nie mieć końca, postanawiasz teraz, w tej chwili, że wychodzisz w tych cholernych klapkach z domu i nie wracasz. Byle jak najdalej od tego cyrku, wrzasku, pisków i chaosu. Wychodzisz, masz to gdzieś, niech się pozabijają, ende. Nie ma cię tu, idziesz. Przed siebie, szybko! Otwierasz drzwi, stajesz w progu i już wiesz… że nie wyjdziesz przecież. Że tęskniłabyś bardziej niż jesteś w tej chwili zdenerwowana. Czujesz jak kochasz, całą sobą. Zamykasz drzwi, wracasz na podłogę, by po raz setny tego dnia ustawić wieżę z klocków.

I czekasz na upragniony wieczór. Położysz dzieci do łóżek, usiądziesz na kanapie w absolutnej ciszy i będziesz się delektować spokojem. Zrobisz sobie herbatę, obejrzysz serial, wyciągniesz nogi w górę i będziesz tak leżeć! Nareszcie. Śpią. Tak słodko. Jak aniołki. Jakie małe te rączki, jakie nózie cudne. O matko, jak im rzęsy urosły i włoski się pokręciły. No cudne są przecież. I siadasz na tej kanapie, a na kolanach ląduje laptop. Oglądasz fotki sprzed roku. Jak one urosły! Niech tak szybko nie rosną, niech ktoś zatrzyma czas…

Kochasz bezwarunkowo. Kiedy partner coś przeskrobie, powie coś nieodpowiedniego, zrobi coś niewłaściwego lub wręcz odwrotnie: nie powie i nie zrobi tego co miał, zarzucasz focha albo porządnie się wściekasz i złość nie mija tak szybko. Niech sobie nawet przyniesie te kwiatki, niech przeprasza i obiecuje poprawę, nie wybaczysz tak szybko, przecież przegiął niesamowicie! Dzieci to inna bajka. Kiedy mają zły dzień potrafią złościć się i marudzić od świtu do zmierzchu. Możesz mieć dość, furczeć pod nosem, tupnąć nogą albo nawet krzyknąć, ale wystarczy, że któreś podejdzie i zarzuci ci na szyję te małe rączki a złość pęka jak bańka mydlana. W sekundę zapominasz o co ci chodziło, zalewa cię fala nieopisanego uczucia.

Nareszcie weekend tylko dla siebie. Ty i on. Dzieciaki spakowane, zaraz wyjeżdżają do babci, luz blues, hulaj dusza, piekła nie ma. I pożegnaniom nie ma końca. Wycałować te policzki rumiane, wyściskać tę pucołowatą buźkę, całą dobę przecież nie będziecie się widzieć. I zamiast odpocząć, wykorzystać efektywnie wolny czas, ty ciągle myślisz o dzieciach. W porze obiadu zastanawiasz się czy wszystko zjadły, w porze snu czy spokojnie zasnęły. Jeszcze tylko raz zadzwonisz i dasz im spokój, tylko jeszcze ten raz. A potem wracają szkraby małe do domu a ty witasz je chlebem i solą. Nareszcie jesteście!

Niewytłumaczalne zachowania zaczynają rządzić twoim światem. Do tej pory jak się wściekłaś to byłaś zwyczajnie zła. Jak się cieszyłaś to byłaś szczęśliwa. A jak postanowiłaś rzucić coś w cholerę, to to robiłaś. I tyle.

Teraz złościsz się, by za chwilę tulić małego szoguna w swoich ramionach. Śmiejesz się, by wieczorem znowu paść na łopatki ze zmęczenia. A kiedy mówisz, że masz dość i wychodzisz, wracasz po dwóch krokach.

Macierzyństwo bywa irracjonalne, ale miłość macierzyńska to jedno z najsilniejszych uczuć na świecie. I tego nie trzeba rozumieć.