PRZYGOTOWANIA DO RODZINNEJ IMPREZY
ROK 2009
DZIEŃ WCZEŚNIEJ:
-
20:00 zastanawiam się co ubiorę, ale zbytnio nie zaprzątam sobie tym głowy. Jutro będę miała mnóstwo czasu, żeby coś wybrać, ewentualnie skoczyć jeszcze do sklepu po kieckę.
DZIEŃ IMPREZY:
-
9:00 wstaję, jem śniadanie, buszuję w szafie
-
10:00 wybieram strój wyjściowy
-
12:00 biorę kąpiel, delektując się ciszą i zapachem płynu do kąpieli
-
13:00 układam włosy, robię makijaż, maluję paznocie
-
15:30 prasuję koszulę partnera
-
16:00 wychodzimy lekkim krokiem z domu
-
imprezujemy do rana
ROK 2016
DZIEŃ WCZEŚNIEJ:
-
20:00 zastanawiam się co ubrać dzieciom, żeby wyglądały ładnie i schludnie, a przy okazji, żeby było im wygodnie.
-
21:00 wybrałam, sprawdzam czy faktycznie czyste, prasuję. Nie myślę o swoim stroju, przecież jutro coś wybiorę.
- 22:00 maluję paznokcie
DZIEŃ IMPREZY:
-
7:00 pobudka, śniadanie dla dzieci, nawet sama coś skubnę między zbieraniem jedzenia z podłogi a rozdzielaniem kłócących się potomków. Podaję im ciuchy „tymczasowe”, czyli takie jeszcze do pobrudzenia przed imprezą.
-
9:00 zdążyłam już przekląć pod nosem
-
10:00 zaczynam myśleć o kąpieli
-
10:10 wychodzę z wanny
-
10:20 włosy wysuszone
-
10:30 pełny makijaż gotowy
-
11:00 rozdzielam dzieci
-
12:00 drzemka młodszych maluchów
-
12:20 przecież miały spać!
-
12:40 super, teraz niedospane będą robiły cyrki na imprezie
-
13:00 śpią
-
13:15 buszuję w szafie, nic mi nie pasuje
-
13:45 wciskam się w kieckę, trudno niech już zostanie i tak nie umiem teraz zdjąć
-
14:00 dzieci się budzą, cholera, po godzinie!
-
14:15 daję im coś do jedzenia na szybko, żeby nie padły do imprezy
-
14:30 wyciągam makaron z dziecięcych włosów
-
15:00 rzucam partnerowi koszulę, niech sobie wyprasuje
-
15:15 ubieram dzieci, kurde, rajstopy są już za małe
-
15:20 próbuję szybko znaleźć inne rajstopki
-
15:30 zmieniam im stroje na spodnie
-
15:35 prasuję je najpierw
-
15:45 ubieram szybko, szybko, szybko!
-
15:55 czuję jak pot spływa mi po d… plecach
-
16:10 pakuję pieluchy, chusteczki, krem, zabawki, bidony
-
16:20 rozdzielam dzieci
-
16:30 wybiegamy z domu
-
16:35 wracam po prezent, o którym zapomnieliśmy. Biegniemy znowu spóźnieni i nie zrozumiani przez gości nie mających dzieci
-
21:00 wracamy i kładziemy zmęczone pociechy w łóżkach
-
21:30 alleluja, przeżyliśmy!
I niech mi nikt nie mówi, że macierzyństwo nic w życiu nie zmienia!